Rozdział 8 - To co jest w naszej głowie

1.2K 38 6
                                    

Edmund

Byłem w wodzie. Sięgała mi do połowy klatki piersiowej. Była noc, a ja nie wiadomo skąd stałem w jeziorze pośrodku lasu, gapiąc się w wodospad, którego krople spadały na mnie niczym delikatny deszcz. Moje włosy zrobiły się już  mokre i zaczęły opadać mi na czoło. Czułem się dziwnie jakbym był tam tylko umysłem, a moje ciało kontrolował ktoś inny. To był stan jak po jakichś prochach. Często miewam dziwne sny. Ale kilka dni przed tym jak na nowo znaleźliśmy się w Narni, śniła mi się ona bardzo często.

Nagle usłyszałem plusk wody. Ktoś był za mną i właśnie wchodził do jeziora. Nie ruszałem się nadal.

-Dlaczego jesteś tu sam w środku nocy- odezwał się za mną cichy głos

Znałem go, ale teraz brzmiał inaczej. Brzmiał jak coś słodkiego czego się chce, ale lepiej tego nie jeść, jak czysta pokusa. Wiedziałem kim była osoba za mną.

-Prawdopodobnie z tego samego powodu co ty, dręczy cię samotności- odpowiedziałem o dziwo zgodnie z prawdą

To znaczy że mogłem kontrolować to co robię. Zacząłem powoli się odwracać, żeby spojrzeć na postać za moimi plecami. To co zobaczyłem zapierało mi dech w piersiach chodź nie powinno. Winter stała kilka metrów ode mnie. Woda sięgała jej do piersi. Miała na sobie białą tunikę, która kontrastowała z jej czarnymi jak smoła włosami. Od jej równie ciemnych oczu odbijało się światło księżyca, które oświetlało polanę na której się znajdywaliśmy. Wyglądała niczym nimfa. Nie miała w sobie nic ze swojej złej siostry. Wyglądała tak niewinnie w tym stroju. Niczym nie przypominała tej zabójczyni, którą poznałem kilka dni temu w lesie. Chciałem ją dotknąć, chociaż było to niewłaściwe to tego chciałem.

-Wiesz jesteśmy jak ziemski księżyc, jeden samotny. Tymczasem inne planety mogą mieć tych księżycy wiele. Ale ziemia nie potrzebuje ich wiele, ona potrzebuje tylko tego jednego, reszta jest dla niej nieważna. Ziemia i Księżyc potrzebują się nawzajem, bez jednego nie ma drugiego. Tak samo jest z ludźmi Winter. Potrzebują tej jednej osoby, którą pragną ponad wszystkie inne.- zawarłem w tej wypowiedzi wszystkie swoje pragnienia, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, a jednocześnie chciałem je wykrzyczeć.

Zacząłem w tym czasie coraz bardziej zbliżać się do dziewczyny. Kiedy była na wyciągnięcie ręki, przestraszyła się mojej bliskości i chciała się cofnąć. Nie zauważyła kamienia za sobą, na którym się pośliznęła i wpadła do wody, która była w tamtym miejscu, była głębsza niż tu gdzie staliśmy.

Ruszyłem pod wodę za nią. Miałem otwarte oczy i szybko ją zauważyłem. Ona też mnie widziała. Chciała ode mnie uciec, bała się mnie, widziałem to w jej oczach. Nie chciałem żeby tak było.

Chwyciłem jej zgrabne, ale i umięśnione ramiona i przyciągnąłem do siebie. Czułem jej ciepłe ciało przy swoim i krągłe piersi wbijające się w moja klatkę piersiową. Walczyła ze mną aby wyrwać się z mojego uścisku. Ale jeszcze nie teraz, jeszcze tylko chwilę bliskości. Nie chciałem wypuszczać jej z moich objęć, bo wiedziałem że to się już nie powtórzy. Chciałem wykorzystać tą chwilę najlepiej jak umiałem.

Poluzowałem lekko uścisk, aby tym razem wziąć we władanie jej usta. Wkradłem się do nich jak nieproszony gość. Jednak o dziwo nie odepchnęła mnie chodź mogła to zrobić. Miała do tego pełne prawo ponieważ robiłem to wbrew jej woli. Ku mojej uciesze zaczęła sama poruszać ustami. Już nie czułem się tak źle jak wcześniej. Moje hamulce puściły. Była moim tlenem, nie chciałem się wynurzać, bo tam na górze czekałaby na mnie rzeczywistość. Rzeczywistość w której w takiej sytuacji by mnie odrzuciła.

Zapragnąłem zostać z nią tutaj pod powierzchnią już na zawsze. Nasze złączone ciała coraz bardziej zaczęły znikać w odmętach jeziora. Dziewczyna zaczęła się szarpać, jednak nie puszczałem. Już zawsze będziemy razem. Zawsze.

Obudziłem się jak z koszmaru. Kurwa, chciałem ją zabić. I prawie to zrobiłem. Ja pierdole znamy się może trzy doby a ona już mi się śni. Cholerna wiedźma, pewnie już rzuciła na mnie jakiś urok. Pewnie mają to rodzinne. Tak czy inaczej muszę jej unikać i na nią uważać skoro reszta nie widzi zagrożenia.

Zdjąłem ze swojego ciała koc, który mnie okrywał. Byłem tak mokry jakbym naprawdę pływał w tym jeziorze. Tak to zdecydowanie dobry moment na umycie się, szczególnie po tym śnie. Muszę to z siebie zmyć.

Ubrałem to co miałem pod ręką. Wszyscy wokół mnie jeszcze spali. Musiało był bardzo wcześnie. Odnalazłem wyjście z pieczary i ruszyłem w stronę lasu. Słońce już wschodziło. Nad ziemią unosiła się lekka mgła a ptaki budziły się do życia. Powietrze pachniało pięknie, jak końcówka wakacji, bo wtedy pachnie najpiękniej w całym roku.

Po chwili wędrówki odnalazłem jezioro. Wyglądało podobnie jak z mojej wizji, chodź mniej magicznie. Ja też czułem się tym razem jak ja, nic mnie nie kontrolowało. Był też wodospad. Byłem ciekaw co jest za nim, więc jak tylko się rozebrałem ruszyłem w jego kierunku. Woda była zimna, ale to dobrze, potrzebowałem aby coś mnie ocuciło z resztek snu. Jak się okazało za wodospadem była jaskinia, ale poza tym nic innego. Lekko rozczarowany postanowiłem wyjść.

Na zewnątrz czekała nie niemała niespodzianka. Chyba zacznę wierzyć w coś takiego jak prorocze sny. Na środku jeziora, bokiem do mnie stała Winter. Nie miała na sobie zupełnie nic. Jej mokre włosy opadały na jej ramiona. Cholera jeśli mnie teraz zobaczy raczej nie będzie zadowolona. Chociaż woda zakrywała jej prawie wszystko moja wyobraźnia była dość rozwinięta. Kurwa gdyby nie sen to ta sytuacja wpłynęłaby na mnie zupełnie inaczej.

O nie zauważyła mnie.

-EDMUND do jasnej cholery co ty tu robisz jebany zboczeńcu!!!- krzyknęła tak, że chciałem się znaleźć daleko stąd.

-Że co proszę, to ja tu byłem pierwszy, to chyba ty przylazłaś podglądać mnie- powiedziałem zgodnie z prawdą

-Odwróć się chcę się ubrać – powiedziała zmieszana

Spełniłem jej rozkaz, bo prośbą tego nazwać nie mogłem. Słyszałem jak w pośpiechu wychodzi z wody. Kiedy była gotowa dała mi sygnał, a ja odwróciłem się. Właśnie zbierała się aby odejść, ale zatrzymała się nagle.

Edmundzie, czy uważasz że Ziemia i Księżyc bez siebie nawzajem nie mogłyby istnieć? – zapytała nadal odwrócona tyłem do mnie

To pytanie bardzo mnie zdezorientowało. Poczułem potężne deja vu. To nie było możliwe żeby wiedziała o moim śnie. Chyba że... Chyba że śniło jej się to samo. Bo skąd inaczej by wiedziała. Nie chciałem żeby zauważyła moje zdezorientowanie, więc tak szybko jak potrafiłem odpowiedziałem jej.

-Co to za głupie pytanie, oczywiście że nie, czemu mi je zadałaś- chciałem wiedzieć jaki był tego powód

-Ja... Ja tylko chciałam coś sprawdzić, to nieważne, miłej kąpieli- ominęła temat i szybko zniknęła między drzewami pozostawiając w mojej głowie pustkę. Nie chciała odpowiedzieć, była zmieszana i przyszła w to samo miejsce co ja. Wszystko wskazywało na to, że mogło nam się śnić to samo. Ale dlaczego...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na początku chciałam wam podziękować za tak dobry odbiór tego co staram się dla was pisać. To mega motywujące kiedy widzę kolejne wyświetlenia, głosy czy komentarze. To dzięki wam wiem, że mam dla kogo pisać i to robię. Jeśli chodzi o to co ile będą nowe rozdziały, to nie chcę robić nic na siłę, ale postaram się o jeden rozdział tygodniowo. Jeśli jednak nie znajdę czasu na pisanie bądź weny to nie bądźcie źli, jestem tylko człowiekiem, który Wattpada traktuje jak oderwanie od codzienności, nie jak pracę.

Mam nadzieję że zostaniecie ze mną na dłużej. Pozdrawiam:<)

CZARNA CZAROWNICA//Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz