Rozdział 12 - W ramionach

858 38 12
                                    


Patrzyliśmy jak latarka uderza o kamienne podłoże. Chwilę później na niższym piętrze pojawił się strażnik przywołany hałasem. Wraz z Edmundem zniknęliśmy z jego pola widzenia kiedy chciał spojrzeć w górę. Po kilku sekundach usłyszeliśmy alarmowe bicie dzwonów. Coś musiało pójść nie tak. Popatrzyliśmy na siebie z Edmundem a w jego spojrzeniu odnalazłam oznaki obawy o powodzenie naszej misji. Na szczęście za chwilę usłyszeliśmy krzyk Piotra nakazujący dać znak naszym. Poczułam ulgę, która minęła tak szybko jak się pojawiła. Przypomniało mi się, że nie mieliśmy nawet czym dać tego sygnału. Popatrzyłam z dezaprobatą na mojego towarzysza.

Potrzebowaliśmy czegoś co daje światło. Oprócz tajemniczej latarki przychodziło mi do głowy tylko jedno rozwiązanie. Oznaczałoby to jednak zdradzenie swojej pozycji oraz mocy jaką dysponuję. Czy pozostawało jednak jakieś inne wyjście? Prawdopodobnie tak, ale w tamtym momencie musieliśmy działać szybko. Zerwałam się na równe nogi i skierowałam dłoń w stronę z której miały nadejść posiłki. Po chwili w mojej dłoni pojawiła się ogniste światło, które kontrolowałam tak aby nadać sygnał. Obok mnie pojawił się Edmund z oczami jak wielkie złote dukaty. Pierwszy raz od bardzo dawna użyłam swoich mocy. Las nie był bezpiecznym miejscem do używania ognia, za to tu mogłam rozwinąć skrzydła nie martwiąc się o większe zniszczenia.

Po jakichś trzydziestu sekundach usłyszeliśmy dźwięk zbliżającej się pomocy. Przestałam nadawać sygnał po czym spojrzałam na dziedziniec na którym już zaczynali zbierać się żołnierze, a przed nimi dostrzegłam naszych towarzyszy. Straciliśmy sporo czasu, ale nadal była szansa na wygraną.

Nagle usłyszałam za nami trzask drzwi w których stanął żołnierz celujący w nas z kuszy. Wystrzelił, a ja jednym ruchem ręki spaliłam jego strzałę, z której pozostał jedynie popiół. Napastnik przeraził się ale nadal próbował w nas celować. Duży błąd.

-Stań za mną – rozkazałam Edmundowi co od razu wykonał

Tym razem z moich obu dłoni wydobyła się kula ognia która popędziła w stronę mężczyzny. Po chwili w miejscu gdzie stał pozostały jedynie zwęglone szczątki. Odetchnęłam z ulgą i opuściłam ręce wzdłuż ciała. Obawiałam się spojrzeć na Edmunda. Czy teraz się mnie boi? Czy brzydzi się tym co zobaczył? Powoli obróciłam się w jego kierunku. On natomiast nadal spoglądał na kupkę pozostałości po mężczyźnie z wyrazem twarzy który nic mi nie mówił.

-Czy... Czy uważasz że jestem potworem? -odważyłam się zadać to pytanie

-Dlaczego miałbym tak uważać- przeniósł wzrok na mnie- Uratowałaś nam życie

Jedyne na co się zdobyłam to pokiwanie głową. Następnie ruszyliśmy biegiem, aby pomóc towarzyszom. Na murach zaczęły zbierać się wojska, które celowały z góry w naszych sojuszników. Wraz z Edmundem rozpoczęliśmy atak. Po kolei telmarscy żołnierze zaczęli spadać z murów tracąc przy tym życie. Przez moje płomienie powietrze wokół stało się bardziej gorące. Byłam pewna że już wszyscy wokół mnie widzieli, co sprawiło że stałam się celem. Coraz trudniej było mi niwelować strzały zmierzające w moim kierunku. Co jakiś czas spoglądałam na Edmunda. Bardzo dobrze sobie radził w walce na miecze, a przeze mnie żaden strzelec nie zwracał na niego uwagi. Musiałam przyznać że stanowiliśmy całkiem dobrą dwuosobową drużynę.

Przez chwilową utratę czujności spostrzegłam, że w moim kierunku zmierza cały deszcz strzał. Jedynym sposobem na obronę było wypuszczenie większej ilości mocy. To co do tej pory pokazałam było jedynie małą częścią umiejętności dostosowaną do siły ataku wroga. Czas pokazać na co mnie stać.

Moje oczy stały się płomiennie czerwone a ciało otoczyła ognista łuna. Bez wątpienia w promieniu metra ode mnie zrobiło się gorąco. Pewnym wzrokiem popatrzyłam na strzały zmierzające w moim kierunku. Uwolniłam energię, a chwilę później po strzałach nie było już śladu. Żołnierze którzy znajdowali się w niedalekiej odległości ode mnie zaczęli płonąć. Obejrzałam się żeby sprawdzić co z Edmundem. Na szczęście był cały i zdrowy. Wpatrywał się we mnie jak w bożka.

CZARNA CZAROWNICA//Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz