Dojście do siebie nie było takie trudne, jak początkowo zakładałam. Już po kilku godzinach mogłam normalnie chodzić i funkcjonować. We znaki dawała mi się jedynie rana która przy gwałtowniejszych ruchach bolała.
Promienie słońca przyjemnie oświetlały moją twarz, kiedy siedziałam na skarpie wgapiając się intensywnie w las. Nasza misja się nie powiodła. Straciliśmy jedynie wielu ludzi i rozjuszyliśmy Miraza. Na dodatek jak się dowiedziałam po obudzeniu od profesorka moja moc przepadła. Miraz użył smoczej krwi do zatrucia strzały, przez co mój ogień zgasł. Teraz mogłam śmiało stwierdzić, że już nie jestem czarownicą a zwykłym człowiekiem. Były oczywiście plusy i minusy tej sytuacji, ale ja widziałam więcej minusów. Wcześniej byłam bardziej przydatna.
Potarłam moją zmęczoną twarz rękoma i opadłam plecami na trawę. Miałam już dość tej wojny, ciągłego uciekania, niepewności. Ale wiedziałam, że najgorsze jeszcze przed nami, a planu brak.
Co gorsza słyszałam, że Piotr i Kaspian się potężnie pokłócili. Akurat teraz kiedy potrzebujemy się zmobilizować i wytężyć mózgi. Cała nasza sytuacja już mnie przerastała i jedyne czego chciałam to ukryć się w lesie i zostać pustelnikiem.
-Nosz kurwa- krzyknęłam aby wyładować emocje
-No, no kogo tym razem obrażasz? Dzięcioła czy biedne wiewiórki? -odezwał się ten dobrze mi już znany głos.
-Mogę zacząć ciebie jeśli już się przypałętałeś.
-Hmm jako twój osobisty lekarz zdiagnozowałem twoje dolegliwości
-Słucham?
-Po prostu, masz wściekliznę
-Edmund. Uciekaj -wysyczałam ciągle leżąc na trawie z zamkniętymi oczami
-Spokojnie to się da wyleczyć, profesorek na pewno ma na to jakieś ziółka.
-Edmundzie Pevensie radzę ci brać nogi za pas, póki jeszcze je masz.
-Ej żartuję przecież, chciałem tylko sprawdzić czy już całkowicie wydobrzałaś. Jak widać trzymasz standardy
Postanowiłam zostawić to bez komentarza.
-Nie obrażaj się, bo dziwnie tak siedzieć w ciszy.
-Nie obraziłam się tylko myślę.
-Nad czym niby.
-Nad opcjami jakie mam
-No tak przegraliśmy, w sumie nie pozostaje nam dużo opcji ani też czasu.- mówiąc usiadł przy mnie na trawie
-Nie Edmundzie nie o tym myślę- wymruczałam
-To o czym
-O tym czy lepiej cię utopić, czy lepiej wcześniej poćwiartować i wyrzucić twoje szczątki do rzeki, obie opcje wydają się tak kuszące że nie wiem którą wybrać.- westchnęłam z rezygnacją- Może ty mi pomożesz.
-Jesteś sadystką- pokiwał głową Edmund z lekkim uśmieszkiem na ustach.
-Nie, po prostu eliminuję błędy.
-Przyznaj, że mnie lubisz
Nie odezwałam się. Przecież nie mogłam mu tego przyznać. Moja duma mi na to nie pozwalała. Ale jednocześnie wiedziałam, że to prawda. Polubiłam tego piegowatego chłopaka. Nawet bardziej niż powinnam.
- Idę porozmawiać z Kaspianem, ktoś musi ustawić go do pionu jeśli jeszcze chcemy wygrać tę wojnę
-O czyli teraz taką masz wymówkę, dobra ja zaczekam i tak wiem swoje, a to co robisz nie pokrywa się z tym co mówisz. I pamiętaj że jeśli nie będziesz dawała sobie z czymś rady to jestem obok.
CZYTASZ
CZARNA CZAROWNICA//Edmund Pevensie
RomancePewnej nocy ciszę w puszczy zakłóciły odgłosy końskich kopyt. To nie zapowiada niczego dobrego, a przybycie księcia Kaspiana do puszczy zapoczątkuje wojnę która zdecyduje o losie Narnijczyków. Jednak w tej opowieści pojawia się nowa potężna postać o...