Rozdział 4- Lepiej odłóż ten miecz zanim zrobisz sobie nim krzywdę

1.4K 40 0
                                    


Okazało się że centaury zebrały już sporą ilość żołnierzy chętnych do walki. Chociaż na początku nie byli oni pozytywnie nastawieni tym że ich dowódcą ma być telmarski książe. Przysiadłam na pniu drzewa i przysłuchiwałam się ich oskarżeniom w kierunku Kaspiana. Jeśli tak dalej pójdzie to chyba nic nie będzie z Narnijskiego powastania.

-Zabijmy go

-To Telmar

-Pamiętacie co zrobili nam jego pobratyńcy, skąd wiemy że nas nie zdradzi

Słuchanie tych wrzasków przyprawiało mnie o ból głowy. Musiałam w końcu zareagować bo nie zniosłabym tego.

A czy to przypadkiem nie twoje plemię walczyło po stronie białej czarownicy- odgryzł się w końcu krasnalowi Ryczypisk

Na chwilę zamarłam. Czasy panowania Białej Czarownicy były jednymi z najmroczniejszych historii Narnii.

-Chyba nie zapomnieliśmy kim jest Winter i jak wiele dla nas zrobiła mimo wszystko.- wtrącił się Truflogon

Wszyscy zamarli i spojrzeli na mnie. To była niezręczna sytuacja. Wiem że nikt nie obwiniał mnie za to kim byłam, bo przecież co mogę na to zaradzić. Jednak często czuję że nie należę do tego środowiska. Nie jestem jednością z Narnią.

-Wiem kim jestem i jak moi rodacy was traktują- przerwał ciszę Kaspian-Lecz teraz czuję się jednym z was i chcę stanąć u waszego boku i was poprowadzić. Dzięki mnie będziemy mieli dużo większe szanse. Wiem dużo o telmarkich siłach zbrojnych. Ta wiedza z pewnością nam się przyda.

-Jeśli moje zdanie się dla was liczy to uważam że powinniśmy spróbować- odezwałam się w obronie Kaspiana- Jak długo jeszcze mamy żyć w ich cieniu? Jak długo mogą nami pomiatać i zajmować nasze ziemie? Czy mamy pozwolić żeby Narnia upadła czy chcemy odzyskać czasy świetności?!

Tłum poruszyły moje słowa. To był dobry znak. Udało się.

Po wystąpieniu główni dowodzący zaczęli omawiać strategię z Kaspianem. Usłyszałam że naszą bazą mają być stare zabytkowe piwnice przy stole Aslana.

Następnie to ja postanowiłam porozmawiać z Kaspianem, który wyglądało na to że wziął sobie do serca wszystkie słowa. Czułam że będzie dobrym przywódcą.

-I jak nie obsrałeś gaci przy rozmowie z centaurami?- zaśmiałam się podchodząc

-No wiesz co, żadne stworzenia nie są mi straszne chociaż przyznaje że centaury są majestatyczne. Tylko głupiec nie podchodziłby do nich z szacunkiem.

-Jak tam sprawy z naszą bazą?

- Przygotowania trwają, część naszych oddziałów jest na miejscu i przygotowują broń- oznajmił pewnym tonem

-Więc kiedy tam ruszamy?-zapytałam

-O wschodzie słońca

-Super w takim razie dobranoc wasza książęca mość- ukłoniłam się przesadnie nisko

- Winter, dziękuję za wstawienie się za mną, bez ciebie byłoby ciężko- wyznał skrępowany

-Aaaa no pewnie zajęłoby ci to trochę więcej czasu, albo prędzej zostałbyś poćwiartowany na kawałki

-Dzięki za pocieszenie-zaśmiał się

-Poza tym, mam nadzieję że w zamian za to trochę bardziej mi ufasz-zerknęłam w bok

-Aktualnie chyba jesteś najbardziej zaufaną osobą ze wszystkich tutaj

-Super w takim razie mianuję się na twojego ochroniarza, wiesz nie wiadomo co tam minotaurom strzeli do głowy- puściłam mu oczko po czym szybko odeszłam żeby nie miał czasu zaprotestować

Następnego dnia ruszyliśmy o świcie. Aktualnie każda chwila się liczyła. Byliśmy pewni, że żołnierze nadal szukają Kaspiana, a strach przed nieznaną krainą ich nie powstrzyma.

Szliśmy lasem w wyznaczonym kierunku. Razem z Kaspianem zostaliśmy lekko w tyle aby nikt nas nie zaskoczył.

Całkiem dobrze się dogadywaliśmy. O dziwo książę wydawał się mniej księżniczkowaty niż uważałam że będzie.

Rano jeszcze przed wyruszeniem poćwiczyliśmy trochę walkę na miecze co przyniosło mi jedną myśl. Kaspian nie potrzebował ochrony. Umówiliśmy się więc, że będę jego prawą ręką i doradcą.

Szliśmy przez las już jakiś czas gdy nagle Kaspian zatrzymał się a następnie ruszył pędem przed siebie. Najwyraźniej zauważył coś czego ja nie widziałam. Ruszyłam zanim, by chwilę później zobaczyć jak krzyżuje miecz z nieznajomym blondynem. Instynktownie wyciągnęłam swoją broń, jak się okazało słusznie. Chociaż Kaspian wygrywał pojedynek z boku mignął przed moimi oczami kolejny człowiek z zamiarem zaatakowania Kaspiana. Dwóch na jednego to niezbyt uczciwe pomyślałam i zanim drugi napastnik dotarł do księcia, stanęłam mu na drodze.

Zanim zorientował się co się dzieje mój miecz uderzył o jego. Zaczęliśmy walkę. Był dobry, ale nie lepszy niż Kaspian i na pewno nie lepszy niż ja.

Miał ciemne, lekko pokręcone włosy. Był niższy niż pierwszy napastnik ale jednocześnie dosyć silny. Największą uwagę zwracały ukryte pod długimi rzęsami oczy w kolorze ciemnej czekolady.

-Lepiej odłóż ten miecz zanim zrobisz sobie nim krzywdę.- tak brzmiały jego pierwsze słowa wypowiedziane w moim kierunku.

CZARNA CZAROWNICA//Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz