Alexander
Gdy się obudziłem, Zoe nie było już w moim łóżku. Spojrzałem na zegarek i przestałem się dziwić, że jestem sam. Dochodziła dziesiąta rano. Czułem się znacznie lepiej. Musiałem wszystko przemyśleć i pogodzić się z rodzinną tajemnicą. Nieprzespana noc była niewielkim kosztem.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. Poprosiłem Emmę o śniadanie na tarasie i właśnie tam się udałem. Nie cieszyłem się zbyt długo samotnością, bo już po chwili Victor usiadł obok mnie. W tym samym momencie pojawiła się Emma, stawiając przede mną talerz i filiżankę kawy. Mój przyjaciel poczekał, aż kobieta odejdzie, po czym na nowo zaczął zadawać te same pytania.
– Powiesz mi w końcu, co się wydarzyło?
Spojrzałem na niego znad filiżanki. Upiłem łyk gorącej kawy, po czym nieśpiesznie odstawiłem ją na spodek. Znów skupiłem się na przyjacielu. Przekręciłem głowę w bok i odezwałem się beznamiętnie.
– O czym mówisz?
– Nie rób ze mnie idioty! Znam cię wiele lat.
– Miałem ciężki dzień. Nie doszukuj się w tym drugiego dnia.
– Z równowagi wyprowadził cię fakt o współpracy twojego ojca z włoską mafią?
Miał rację, znał mnie. Czasami myślałem, że aż za dobrze. Ciężko było ukryć przed nim cokolwiek.
– Nie podoba mi się, że nie znam szczegółów tej współpracy. Skoro była owiana tajemnicą, trudno wywnioskować, jaki miała charakter. Nie lubię niespodzianek.
Wpatrywał się w moją twarz z niebywałą intensywnością. Próbował doszukać się kłamstwa w moich gestach, ale ja nawet zacząłem wierzyć w to, co mówiłem. W końcu dał sobie spokój. Oparł się o krzesło i spojrzał w niebo.
– Chyba Zoe nie czuje się dobrze w twoim domu – rzucił z sarkazmem.
– Co masz na myśli?
– Siedzi zamknięta w swoim pokoju – zaśmiał się. – Jak na kogoś, kto radził sobie za pomocą oszustw, jest bardzo nieśmiała. Nie uważasz?
– Powiedz po prostu, o co ci chodzi – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
– Coś mi w niej nie pasuje. – Rozłożył ręce. – Skoro jest taka odważna, czemu zachowuje się tu jak wystraszona dziewczynka?
– Nie lubię, jak ktoś patrzy mi na ręce. – W drzwiach tarasowych pojawiła się Zoe. – Nie wiesz, że nie ładnie obgadywać innych za ich plecami? – zapytała kąśliwie Victora.
Mężczyzna zacisnął usta, uciekając wzrokiem zarówno ode mnie, jak i od kobiety. Z uśmiechem na twarzy złapałem ją za rękę i pociągnąłem do siebie, sadzając na kolanach.
– Jadłaś śniadanie?
– Tak. Razem z twoją mamą, siostrą i... przyjacielem.
Wyglądało na to, że tej dwójce ciężko będzie się polubić. W tamtym momencie nie przeszkadzało mi to na tyle, by jakkolwiek interweniować w tej sprawie.
– Davina nie zajęła ci już całego dnia?
– Chciała jechać na zakupy. Renee nie była przekonana.
– Porozmawiam z nią. Pojedziemy we czwórkę.
Victor spojrzał na mnie zaskoczony.
– Nie mówisz chyba o mnie?
– Dlaczego nie?
– Nie jestem potrzebny do zakupów – rzucił z niesmakiem. – Nie każ mi latać po sklepach.