Rozdział dwudziesty siódmy

2.6K 300 15
                                    


Alexander

Gdy się obudziłem, Zoe nie było już w moim łóżku. Spojrzałem na zegarek i przestałem się dziwić, że jestem sam. Dochodziła dziesiąta rano. Czułem się znacznie lepiej. Musiałem wszystko przemyśleć i pogodzić się z rodzinną tajemnicą. Nieprzespana noc była niewielkim kosztem.

Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. Poprosiłem Emmę o śniadanie na tarasie i właśnie tam się udałem. Nie cieszyłem się zbyt długo samotnością, bo już po chwili Victor usiadł obok mnie. W tym samym momencie pojawiła się Emma, stawiając przede mną talerz i filiżankę kawy. Mój przyjaciel poczekał, aż kobieta odejdzie, po czym na nowo zaczął zadawać te same pytania.

– Powiesz mi w końcu, co się wydarzyło?

Spojrzałem na niego znad filiżanki. Upiłem łyk gorącej kawy, po czym nieśpiesznie odstawiłem ją na spodek. Znów skupiłem się na przyjacielu. Przekręciłem głowę w bok i odezwałem się beznamiętnie.

– O czym mówisz?

– Nie rób ze mnie idioty! Znam cię wiele lat.

– Miałem ciężki dzień. Nie doszukuj się w tym drugiego dnia.

– Z równowagi wyprowadził cię fakt o współpracy twojego ojca z włoską mafią?

Miał rację, znał mnie. Czasami myślałem, że aż za dobrze. Ciężko było ukryć przed nim cokolwiek.

– Nie podoba mi się, że nie znam szczegółów tej współpracy. Skoro była owiana tajemnicą, trudno wywnioskować, jaki miała charakter. Nie lubię niespodzianek.

Wpatrywał się w moją twarz z niebywałą intensywnością. Próbował doszukać się kłamstwa w moich gestach, ale ja nawet zacząłem wierzyć w to, co mówiłem. W końcu dał sobie spokój. Oparł się o krzesło i spojrzał w niebo.

– Chyba Zoe nie czuje się dobrze w twoim domu – rzucił z sarkazmem.

– Co masz na myśli?

– Siedzi zamknięta w swoim pokoju – zaśmiał się. – Jak na kogoś, kto radził sobie za pomocą oszustw, jest bardzo nieśmiała. Nie uważasz?

– Powiedz po prostu, o co ci chodzi – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

– Coś mi w niej nie pasuje. – Rozłożył ręce. – Skoro jest taka odważna, czemu zachowuje się tu jak wystraszona dziewczynka?

– Nie lubię, jak ktoś patrzy mi na ręce. – W drzwiach tarasowych pojawiła się Zoe. – Nie wiesz, że nie ładnie obgadywać innych za ich plecami? – zapytała kąśliwie Victora.

Mężczyzna zacisnął usta, uciekając wzrokiem zarówno ode mnie, jak i od kobiety. Z uśmiechem na twarzy złapałem ją za rękę i pociągnąłem do siebie, sadzając na kolanach.

– Jadłaś śniadanie?

– Tak. Razem z twoją mamą, siostrą i... przyjacielem.

Wyglądało na to, że tej dwójce ciężko będzie się polubić. W tamtym momencie nie przeszkadzało mi to na tyle, by jakkolwiek interweniować w tej sprawie.

– Davina nie zajęła ci już całego dnia?

– Chciała jechać na zakupy. Renee nie była przekonana.

– Porozmawiam z nią. Pojedziemy we czwórkę.

Victor spojrzał na mnie zaskoczony.

– Nie mówisz chyba o mnie?

– Dlaczego nie?

– Nie jestem potrzebny do zakupów – rzucił z niesmakiem. – Nie każ mi latać po sklepach.

Blakemore Family. Tom 5. Alexander - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz