Rozdział trzydziesty siódmy

2.7K 325 14
                                    


Alexander

Przez kilka ostatnich dni próbowaliśmy zlokalizować Santosa, który rozpłynął się w powietrzu. Wiedziałem już, że znalezienie jego kryjówki nie będzie łatwe, ale wciąż liczyłem na odrobinę szczęścia, która pomoże mi dorwaniu go. Obecność Nory w domu dawała się wszystkim we znaki. Choć kobieta nie sprawiała problemów, niewiele to pomagało. Całe dnie spędzała w sypialni, większość posiłków także jadła właśnie tam. Nie mogłem jednak zapomnieć, że nawet ona stanowi dla mnie zagrożenie. Pod moim dachem znajdowały się dwie kobiety, którym nie do końca ufałem. Jednej z nich gotów byłem pozbyć się w ciągu chwili, natomiast drugiej nie potrafiłem zostawić. Najgorsza była niepewność co do intencji Zoe. Podczas każdej rozmowy patrzyłem na nią, zastanawiając się, czy mówi prawdę. Czasami wiedziałem, że tylko udaje. Wciąż pamiętałem rozmowę w moim biurze, gdy zapytała, kim jest Santos. Musiała to wiedzieć, a mimo wszystko udawała, że nie ma pojęcia na temat jego działalności. Jak więc mogłem jej ufać i mówić cokolwiek, co mogło mnie pogrążyć? Byłem idiotą, bo robiłem to niejednokrotnie, po czym zastanawiałem się, czy przekazała informacje dalej. Obiecałem sobie, że gdy tylko pozbędę się Nory, załatwię sprawę z Zoe. Byłem gotów na wszystko byle tylko przerwać grę, która z każdym kolejnym dniem doprowadzała mnie do coraz większej paranoi.

W sobotę w domu już od rana panował chaos. Pojawienie się mojego rodzeństwa nie było mi na rękę. Nie w momencie, w którym za drzwiami czaił się wróg. Podwojona ochrona była wszystkim, co w tamtej chwili mogłem zrobić. Gdyby nie wyraźna prośba matki, z pewnością odwołałbym spotkanie, by nie narażać całej rodziny. Pozostało mi mieć nadzieję, że nic złego nie wydarzy się w ciągu dwóch najbliższych dni.

– Dlaczego trzymasz tu Norę? – zapytała pełna wyrzutów Katherine. – Nie mogłeś znaleźć jej schronienia w innym miejscu? Piwnice też wydają się odpowiednie.

– Jest tu niemal tydzień i do tej pory widziałem ją trzy razy – wyjaśniłem szybko, choć nawet mnie nie przekonywał ten argument.

Nie chciałem przyznawać siostrze racji, choć zdecydowanie ją miała. Poza tym nie dało się ukryć, że musiałem uważać na wszystko, co się działo, mając w domu policjantkę, której zamiarów wciąż nie udało mi się odkryć. Wolałem nie wierzyć intuicji, która niegdyś kazała mi jej zaufać.

– Nadia mówiła, że Mia szuka Santosa, może w końcu trafi na jego ślad – poinformował Richie.

– To nie będzie takie proste – wtrącił Ash. – Przejrzałem każdą kamerę w Nowym Jorku. Skurwiel nieźle się ukrywa. Wszystko dokładnie przemyślał.

– Nie możemy przecież czekać, aż sam się nam pokaże.

– Owszem, ale nie zrobimy niczego więcej, jeśli nie wyjdzie ze swojej kryjówki.

– A może cały czas z niej wychodzi, mając na sobie niezły kamuflaż? – zasugerował Jacob.

– To także nie jest wykluczone – odpowiedziałem bratu. – Sprawdziłem informacje na jego temat. Zwykle nie opuszcza Meksyku. Jeśli się na to zdecydował, z pewnością jest przygotowany.

– Tu nie może chodzić tylko o narkotyki – stwierdził zamyślony Seth. – Obstawiam handel żywym towarem. Na tym ojciec zarabiał najwięcej.

– Nie z Santosem – głos zabrał Vincent. – Przerzucali tony kokainy. Gdyby chodziło o handel ludźmi, ojciec nie dopuszczałby mnie do tej sprawy tak często. Niejednokrotnie nadzorowałem prace nad sprzedażą narkotyków ściągniętych z Meksyku.

– A więc Hugo stracił wielkie pieniądze – powiedziałem zamyślony.

– Ogromne – sprostował Vin. – Z pewnością go to zabolało.

Blakemore Family. Tom 5. Alexander - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz