Rozdział dwudziesty trzeci

2.7K 297 9
                                    


Alexander

Kiedy Zoe jeszcze spała, wymknąłem się z sypialni z myślą, że zaczyna mi odpierdalać. Zeszedłem na dół, odnalazłem Emmę i poprosiłem o przygotowanie śniadania na tacy. Nie umknął mojej uwadze jej uśmiech, którego tak bardzo starała się ukryć. Zignorowałem to, tak, jak większość przesłanek mówiących o tym, że robię coś bardzo pojebanego. Stałem w progu kuchni, gdy nagle obok mnie pojawiła się matka.

– Podobno masz gościa.

Ona także próbowała ukryć uśmiech.

– Gdzie Richie? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Przypomniałem sobie, że muszę coś mu obciąć.

– Daj spokój, Alex. Mieszkamy w jednym domu. Naprawdę myślisz, że twój brat musiał mówić cokolwiek?

Przelotnie spojrzałem także na Emmę, która kończyła przygotowywać śniadanie. Wierna mojej matce od lat, również mogła wspomnieć o moim gościu. Z drugiej jednak strony matka miała racje, mieszkaliśmy przecież w jednym domu. Gdy podeszła do mnie z tacą jedzenia, wziąłem ją od niej i odwróciłem się w stronę wyjścia. Zanim jednak ruszyłem dalej, spojrzałem na matkę.

– Masz rację, ciężko o tajemnice, gdy mieszka się razem.

– Zamierzasz po cichu wyprowadzić ją z domu, czy jednak mi ją przedstawisz?

– Zoe tu zamieszka – poinformowałem oficjalnym tonem.

W odpowiedzi matka otworzyła szerzej oczy.

– Jak długo się znacie? – zapytała podejrzliwie.

– To dość skomplikowane. Porozmawiamy o tym później.

Po tych słowach wyszedłem i ruszyłem od razu w stronę drzwi. Oczywiście na schodach musiałem spotkać Richiego, który uśmiechnął się na mój widok z tacą jak ostatni kretyn.

– Śniadanko do łóżka, mój braciszek jest niepoprawnym romantykiem – skomentował rozbawiony.

– Zamknij się – odparłem znudzonym tonem. – Po obiedzie musimy porozmawiać.

– Nie podoba mi się to. Znów coś się stało?

– Tego jeszcze nie wiem.

Kiwnął głową, a jego uśmiech zgasł. Na szczęście. Kiedy nie szczerzył się jak idiota, był bardziej znośny.

Po chwili byłem w sypialni. Zoe już nie spała. Siedziała na środku łóżka z nieco zdezorientowaną miną. Na mój widok uniosła kącik ust.

– Nie kłamałeś – stwierdziła wesoło, patrząc na tacę z jedzeniem, którą położyłem na jej nogach.

– Ja nigdy nie kłamię.

– Nigdy? – Zmrużyła oczy.

– Nie wierzysz mi?

– Tego nie powiedziałam.

Usiadłem obok niej. Nie kontynuowałem naszej rozmowy. Zamiast tego zająłem się śniadaniem, które bardzo szybko zniknęło z talerzy. Odstawiłem tacę na komodę, po czym przez kilka kolejnych minuto obserwowałem ubierającą się kobietę. Na pół godziny zamknęła się w łazience, a kiedy z niej wyszła, wyglądała na gotową do wyjścia. Miałem wrażenie, że nie może się tego doczekać.

– Kiedy masz się wyprowadzić? – zapytałem, zakładając marynarkę.

– Dostałam trzy dni na spakowanie się. Do końca jutrzejszego dnia ma mnie nie być.

– A więc jutro rano wyślę ludzi po twoje rzeczy.

– Jesteś pewien, że to dobry pomysł?

– Oczywiście.

Tak naprawdę trochę się wahałem. Miałem wprowadzić do domu kobietę, której nie znałem zbyt dobrze. Zastanawiałem się, czy moja intuicja dobrze mi podpowiadała. Byłem niemal pewien, że ta kobieta jest godna zaufania i coś mi mówiło, że mam rację.

– W takim razie jesteśmy umówieni. A teraz, jeśli to nie problem, czy mógłbyś odwieźć mnie do domu? Chciałabym dokończyć pakowanie.

– Dobrze. – Otworzyłem drzwi i spojrzałem na kobietę. – Istnieje prawdopodobieństwo, że moja matka będzie na nas czekała. Chce cię poznać – rzuciłem rozbawiony.

– Wolałabym nie poznawać jej we wczorajszej sukience – odparła poddenerwowana.

Wyszliśmy z sypialni, kierując się prosto na schody. Ku mojemu zaskoczeniu, do samego wyjścia nie spotkaliśmy zupełnie nikogo. Na zewnątrz było kilku moich ludzi, ale nie zauważyłem ani matki, ani Richie'go, co trochę mnie uspokoiło.

Odwiozłem Zoe, po czym szybko wróciłem do domu, chcąc porozmawiać z bratem. Wciąż miałem w głowie nazwisko tej kobiety i nie mogłem przestać myśleć o tym, co miała wspólnego z ojcem. Spodziewałem się, że Richie nie odpowie mi na nurtujące mnie pytania, ale być może będzie mógł dowiedzieć się, kim jest Gabriella Tognazzi.

Brat czekał na mnie pod domem. Weszliśmy do środka, kierując się prosto do gabinetu. Z szuflady wyciągnąłem kalendarz ojca, otworzyłem go na stronie z nazwiskiem tajemniczej kobiety i podałem go Richie'mu. Ten spojrzał na wskazaną przeze mnie stronę, po czym uniósł wzrok, posyłając mi pytające spojrzenie.

– Kto to?

– Właśnie tego chciałbym się dowiedzieć.

– Umówił się z kimś. – Wzruszył ramionami. – Może to jakaś dziwka?

– I dlatego umówił sią z nią długo przed śmiercią? On nie planował spotkań z dużym wyprzedzeniem. Zobacz na poprzednie strony, są zupełnie puste.

Spojrzał przelotnie na niewypełnione kartki, po czym znów skupił się na mnie.

– Może Vincent będzie coś wiedział?

– Nie. Pytałem go już o to. Powiedział, że skądś kojarzy to nazwisko, ale zupełnie nie pamięta skąd. Ma się odezwać, jeśli przypomni sobie cokolwiek.

– Spróbuję się czegoś dowiedzieć. To włoskie nazwisko, więc pewnie tam trzeba szukać tej kobiety.

– Próbowałem to zrobić na własną rękę, ale niczego nie znalazłem. Jakby w ogóle nie istniała.

– Może to coś w rodzaju szyfru – powiedział zamyślony. – Może chodziło o kogoś innego, ale ojcu zależało na ukryciu prawdy?

– Nic mnie nie zaskoczy. Wydaje mi się, że to coś ważnego. Jeśli udałoby się nam dowiedzieć czegoś więcej, może doszlibyśmy do niej?

– Postaram się. – Złapał za kartkę i przepisał imię i nazwisko tej kobiety, po czym zacisnął jej w pięści i wstał z fotela. – Znam kilku ludzi we Włoszech. Może z ich pomocą dojdziemy do tego, kim jest ta cała Gabriella.

Po wyjściu brata spędziłem jeszcze kilka minut w gabinecie. Nie mogłem znaleźć sobie zajęcia, więc wyszedłem i od razu wpadłem na matkę. Wyglądało na to, że na mnie czekała.

– Porozmawiamy?

Jej ton sugerował jasno, że nie przyjmuje odmowy.

– Znam Zoe niedługo – powiedziałem od razu, wiedząc, że od tego zacznie swoje przesłuchanie. – Za to znam ją dobrze. Ma problem z domem, w którym obecnie mieszka.

– Jestem daleka od ingerowania w wasze życie, Alex. Chcę tylko wiedzieć, czy jesteś pewien. Wprowadzasz do tego domu kogoś nowego. Może przemawia przeze mnie paranoja, ale muszę wiedzieć, czy na pewno dobrze to sobie przemyślałeś.

– Możesz być spokojna. Wszystko mam pod kontrolą.

– Pod kontrolą? – Zaśmiała się. – Jeśli mężczyzna z rodziny Blakemore niesie kobiecie śniadanie do łóżka, oznacza to tylko tyle, że już dawno stracił kontrolę

– A więc jest ze mną źle. – Uśmiechnąłem się, po czym podszedłem do matki. – Spokojnie, nic złego się nie stanie

– Wierzę ci, synu.

Na ten dzień nie miałem żadnych planów. Po obiedzie ponownie skupiłem się na odnalezieniu jakichkolwiek informacji o tajemniczej kobiecie z kalendarza ojca i nim się obejrzałem, nastała już północ. Zrezygnowany opuściłem jego biuro, po czym udałem się na górę. Byłem zmęczony i zrezygnowany, a kolejny dzień zapowiadał się dość intensywnie.

Blakemore Family. Tom 5. Alexander - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz