Zoe
Miałam dość. Tak strasznie chciało mi się płakać, że z trudem opanowałem emocje. Nie wiedziałam, co się ze mną działo. A może wiedziałam, tylko nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. Nie mogło mi przecież zależeć na Alexie. Po raz kolejny chciałam uciec i o wszystkim zapomnieć. Uniosłam głowę, by spojrzeć na swoje odbicie. W moich oczach widać było zwątpienie. Właśnie w tamtej chwili uświadomiłam sobie, że nie jestem w stanie doprowadzić zadania do końca. Nie mogłam. Nienawidziłam się za moją słabość, a jednocześnie byłam dumna z swojej postawy. Ambicje nie zaćmiły mi zdrowego spojrzenia. Alexander Blakemore nie był człowiekiem o kryształowym sercu, ale bez wątpienia je miał. W przeciwieństwie do swojego ojca, za którego grzechy nie mógł przecież odpowiadać.
Po kilku wdechach i wytłumaczeniu samej sobie, że nie mogę przywiązywać się do tego mężczyzny, postanowiłam wyjść i udawać, że wszystko jest w porządku. Nawet jeśli jego brak zainteresowania moją osobą bolał. Nawet jeśli miałam zobaczyć go z inną kobietą. Nawet jeśli po tej nocy miałam zniknąć z jego życia raz na zawsze. Musiałam dać sobie radę, choć to i tak nie miało już znaczenia. Było po prostu za późno. W tamtym momencie wiedziałam, że walczę o przetrwanie. Straciłam część siebie i łudziłam się, że ta druga zostanie ze mną. Ciężko było uwierzyć, że wyjdę z tego z życiem.
Otworzyłam drzwi i niemal wpadłam na stojącego przed nim mężczyznę. Uniosłam głowę, z zaskoczeniem odkrywając, że stoi przede mną Alexander. Nagle zabrakło mi słów. Patrzyłam więc na niego, czekając, aż się odezwie.
– Uciekasz.
To nie było pytanie. Stwierdził coś, co uważał za oczywiste. Miał rację, choć nie chciałam się do tego przyznawać.
– Poszłam tylko do łazienki – odparłam drżącym głosem.
– Uciekłaś do łazienki – poprawił mnie stanowczym tonem. – Myślałem, że kobieta taka jak ty jest odporna na takie miejsca.
– Kobieta taka jak ja? – zapytałam drwiąco. – Nic o mnie nie wiesz.
– To prawda. A więc może opowiesz mi, jaka naprawdę jesteś?
Oparł się o ścianę i przyglądał mi się wyczekująco. Naprawdę chciał rozmawiać na korytarzu przy toaletach? Cóż, właśnie na to wyglądało.
– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Od pewnego czasu nie poznaję sama siebie. Wiem jednak, że nie przywykłam do takich widoków. Wiem też, że błędnie zrozumiałam nasze relacje.
– Nasze relacje? – Uniósł brwi.
Zapytał o to w taki sposób, że zrobiło mi się wstyd. Poczułam się tak, jakbym powiedziała coś bardzo głupiego. Alexander Blakemore miał jednak złe strony i właśnie poznałam jedną z nich. A przynajmniej tak wtedy mi się wydawało.
– Nieważne.
Chciałam go ominąć, wrócić do tego przeklętego stolika i przetrwać jakoś wieczór. Nawet, jeśli łączyłoby się to z patrzeniem na kobiety obmacujące mężczyznę. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale nie miałam innego wyjścia.
– Poczekaj. – Alex złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
Oparłam plecy o ścianę i patrzyłam na niego z zaciekawieniem. Chciałam dowiedzieć się, co chodziło mu po głowie.
– Tak? – odezwałam się, gdy on wciąż nic nie mówił.
Jego twarz się wyraźnie spięła. Coś go gnębiło.
– Mogę ci ufać?
Mimowolnie otworzyłam szeroko oczy. Zaschło mi w gardle, a dłonie zaczęły drżeć. Chciałam odpowiedzieć na jego pytanie szczerze, ale problem polegał na tym, że nie miałam pojęcia, jak brzmi odpowiedź. Szybko dotarło do mnie, że ją znam, ale wstydzę się tego.
– Tak – odpowiedziałam cicho.
– Jesteś pewna?
– Możesz mi ufać.
Ani na moment nie odwróciłam od niego wzroku, a było to ciężkim zadaniem.
– A więc powiedz, kim jesteś.
Już niewiele brakowało. Tak mało dzieliło mnie od przyznania się do wszystkiego... Powiedziałabym mu, gdyby nie grupa kobiet, która z głośnym śmiechem wtargnęła do łazienki. Razem z Alexandrem spojrzeliśmy na nie i chyba oboje stwierdziliśmy, że to nie miejsce na takie rozmowy. Mężczyzna opuścił na moment głowę, a gdy znów na mnie popatrzył, w jego oczach dostrzegłam rezygnację. Nie miałam pojęcia, co właściwie chodzi mu po głowie, ale w tamtej chwili nawet nie chciałam tego wiedzieć. Byłam wykończona. Psychicznie czułam się jak wrak człowieka. Za dużo się wydarzyło, zbyt wiele poświęciłam i zdążyłam zapomnieć już, kim byłam naprawdę.
– Wracajmy – powiedział niechętnie.
Kiwnęłam głową w geście zgody. Szłam tuż obok niego, intensywnie rozważając przyznanie się do wszystkiego, co ukrywałam. Naprawdę chciałam powiedzieć mu, kim jestem. Niezależnie od tego, czy dożyłabym do rana. Chciałam mu przysiąc, że nie zamierzam wykonać swojego zadania. Bałam się jednak, że nie miałam tyle odwagi.
Przy stoliku Seth i dwie jego kelnerki bawili się w najlepsze. Nie był to widok, który chciałam oglądać. Uniosłam głowę i spojrzałam na Alexandra, który zdawał się być także niezadowolony z tego, na co patrzył.
– Wracajmy do domu – stwierdził po chwili.
– Dobrze – powiedziałam z ulgą.
Kiedy już wychodziliśmy z klubu, wpadliśmy na Richie'go i Nadię. Mężczyźni odeszli na bok, by wymienić ze sobą kilka krótkich zdań. Obaj zdawali się być dość pobudzeni, co nawet mnie zaciekawiło. Żałowałam, że nie potrafiłam czytać z ruchu warg.
– Jak to jest wejść do tej rodziny i nie zwariować? – Nadia zapytała z przebiegłym uśmiechem na twarzy.
– Ty mi powiedz.
– Nie różnię się od nich, by to wiedzieć.
– A ja nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wcale nie weszłam do tej rodziny.
Kobieta zaśmiała się krótko.
– Uwielbiam oglądać ludzi, którzy okłamują samych siebie.
Rzuciłam jej pytające spojrzenie, w nadziei, że rozwinie swoją wypowiedź, ale wtedy wrócił do mnie Alex. Złapał mnie za rękę i poprowadził za sobą. Milczeliśmy całą drogę. Nie wiedziałam, o czym myślał mężczyzna, ale ja nieustannie układałam w głowę treść mojej wypowiedzi, w której miałam przyznać się do wszystkiego. Czułam się niemal gotowa do przyznania.
W domu Seth'a poszliśmy od razu do sypialni. Kiedy tylko zebrałam się w sobie, Alexander wyszedł do łazienki i spędził tam naprawdę dużo czasu. Wystarczająco, bym usnęła w oczekiwaniu na niego.