Rozdział 9- ,,Infarctus"

133 18 2
                                    

Zawał ( łac. infarctus, ang. infarct) – ogólne pojęcie patomorfologiczne  oznaczające rodzaj martwicy spowodowanej skrajnym ograniczeniem perfuzji (przepływu) krwi przez obszar tkankowy danego narządu.



Twarz ciotki wydawała się zlewać z bielą ścian szpitalnych, kiedy wysłuchiwała zeznań Aleksandra, a ręce jej drżały, gdy zapisywała najważniejsze informacje do pozwu. Była równie mało czuła, jak jego ojciec, ale nigdy nie poddała się demonom ambicji i chorobliwemu braku cierpliwości. Ciotka Klementyna mimo swojemu wiecznie kamiennemu wyrazowi twarzy i oschłemu tonowi głosu zawsze dbała o swoją córkę i zamierzała wymierzyć sprawiedliwość, nawet, jeśli jej kosztem było utracenie brata.   

Po usłyszeniu całej historii zamknęła swój zeszyt, pożegnała się z kuzynostwem i wyszła z sali.

Przypatrywali się sobie w milczeniu. Oboje poobijani i zmęczeni. To był pierwszy raz, jak Zuzia usłyszała całą historię i mimo prób powstrzymywania łez, Olek widział, że dziewczyna jest bliska rozpaczy nad jego losem.

- Moja mama jest dobrym adwokatem. Dosięgnął ich konsekwencje. Obu.

Kilka dni spędzili w swoim towarzystwie, a ich osobiste rozmowy przerywały wizyty Lisów, Abby, czy trenera Wymacka. Podczas jednej z nich, Olek poprosił Finna o zmycie mu z włosów farby, co zrobił zaraz po powrocie Alka do akademika. 

Jego naturalne, miedziane włosy z początku peszyły go, przypominając o poprzednim życiu, jednak były one manifestacją. Pokazywały Viktorowi i ojcu, że już przed nimi nie ucieka. Wciąż się ich bał i miał naiwną nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczy ich na oczy, jednak adwokatura, zniesmaczonej zachowaniem brata, ciotki dodawała mu odwagi i wiary w lepsze jutro. 

Lisom spodobał się nowy kolor czupryny Aleksa, najbardziej podekscytowany był Finn, który nalegał na zużycie pozostałej z jego farbowania niebieskiej farby, jednak Alek się nie zgodził.

Trener nie pozwolił Alkowi powrócić do treningów przez upływem dwóch tygodni od wyjścia ze szpitala, więc obrońca spędzał ten czas na trybunach obserwując swoich kolegów, czy ucząc się na kolokwia. Jednego razu zmęczony po całej nocy wkuwania uciął sobie drzemkę z której wybudził go szelest ubrań i mocne, drogie perfumy. 

Kevin siedział na krawędzi siedziska ze spuszczonym wzrokiem. Wyglądał  tak niepewnie, że Alek odczuł potrzebę dania mu przemowy motywacyjnej. Jednak napastnik zebrał się po chwili i rzekł:

- Wiem o twojej umowie z Andrew

- Już jej nie ma. Zerwałem ją, kiedy jej nie dotrzymał.

Doskonale wiedział, że nie było możliwości, by Minyard przyszedł na czas. Podstęp Viktora był starannie zaplanowany, jednak Brózda umyślnie wykorzystywał pobicie na swoją korzyść i wycofanie się z umowy, która nie była już taka korzystna, kiedy ciocia Klementyna dowiedziała się całej prawdy i stanęła po jego stronie, czego się nie spodziewał, bo zawsze była bardzo blisko z ojcem. 

- On na to nie pozwoli.

- Może włożyć sobie swoje pozwolenie w dupę- osunął się na krześle opierając stopy o siedziska przed nim. Stadion był pusty. Jak długo spał?- Wiem, że wciąż mi zagrażają, ale wolałbym drżeć z przerażenia w twojej obecności...-spojrzał na Daya- Oczywiście, jeśli mi na to pozwolisz. 

Kevin wzdrygnął się pod jego wzrokiem, ale nie odszedł, jak ostatnio. Pochylił się i otarł się nosem o nos Alka, a od duszącego zapachu perfum Bróździe zawirowało w głowie. Ciemne, długie rzęsy trzepotały powoli tuż przed jego oczami, a różowe usta czekały na pozwolenie. 

Alek objął ramionami ciasno szyję chłopaka i przycisnął go do siebie, by połączyć się w intensywnej mieszaninie gorących westchnień i mokrych języków. 

Na myśl przyszły mu wszystkie marzenia na które dotychczas sobie nie pozwalał. Powrót do Polski, cukiernia w rodzinnym Zakopanem, wypieki z przepisów jego mamy, wspinaczki po Tatrach z Kevinem, życie z Kevinem, biskość dziadków, pies, dom, Europa, natura, spokój. 

To wszystko wydawało się tak piękne i nieprawdopodobne. Nawet, jeśli uda mu się wygrać sprawę w sądzie, nawet jeśli ojciec i Viktor zniknął z jego życia to Kevin nigdy nie wyjedzie do Polski. Jest Amerykaninem, chce wziąć udział w Igrzyskach Olimpijskich, tutaj jest jego dom i rodzina, a Alek nie ma prawa prosić go o zrezygnowanie z przyszłości dla niego.

- Dlaczego płaczesz?

Alek wytarł łzy o wnętrze koszulki, objął napastnika w pasie, chowając głowę w jego klatce. 

- Nie przejmuj się

Nie potrafił tego powiedzieć. Skrzywdziłby ich obu mówiąc mówiąc to na głos.

Kocham cię.

Nienawidzę tego miejsca. 

***

Jakuba spowinął nagle paniczny strach. Bał się, jednak nie wiedział dokładnie czego. Tyle przetrwał, tyle zrobił. Sam dokonał niemożliwego. Zrealizował sen jego rodziców. Z pucybuta stał się milionerem, szanowanym zawodnikiem exy. Umocnił drużynę sam po tym, jak ten ruski alkoholik zdechł. Wychował jego syna lepiej niż własnego, marnotrawcę. A przynajmniej tak mu się zdawało. Ostatkiem sił zawołał swojego ostatniego towarzysza, kiedy czuł, że nie może już oddychać, a mocny ból w klatce piersiowej posłał go od razu na podłogę. 

Viktor nie przybiegł od razu. Przyszedł ze złośliwym wyrazem twarzy, gotowy do narzekania, że go wybudzono, jednak kiedy dostrzegł swojego opiekuna zbladł i opadł przy nim, nie wiedząc co zrobić. Krzyczał coś do niego, łapał za telefon, próbował rozpiąć mu koszulę, ale Jakub nic nie zrozumiał. 

- Powiedz Justynie, że ją kocham...na prawdę...i j-... też...mimo wszys-

Zamarł w bezruchu. Viktor przyglądał się mu zakłopotany.

- Twoja żona nie żyje, tłumoku! Ona nie żyje, o blyat!- przyglądał się Jakubowi roztrzęsiony.

Dodzwonił się w końcu na numer alarmowy, ale zamiast wyjaśnień asystent usłyszał tylko płacz osamotnionego chłopca wyjącego nad jeszcze ciepłymi zwłokami swojego żywiciela, który nadal ściskał w pięści wezwanie do sądu.



Po Drugiej Stronie Lustra || •all for the game•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz