Tak bardzo bolała mnie cała ręka i górna część nogi.
To było nie do zniedienia.
Długo jeszcze krzyczałam i ksztusiłam się łzami.
W pewnym momencie zaczęła mocno boleć mnie głowa.
Modliłam się w duchu aby nic więcej mi się już nie stało, żeby bracia mnie tu znaleźli lub ktokolwiek albo nie wiem żeby cudem udało mi się uciec.
Chociaż nie wiem czy dałabym radę z obolałą i krwawiącą nogą.
Miałam w planach powiedzieć im jak znowu tu przyjdą żeby zażądali okupu od moich braci i żeby nic mi już więcej nie robili.
Nie wiem. Albo uprowadzali nastolatków i się nad nimi znęcali albo przygotowali to krzesło specjalnie dla mnie.
Bo chyba nikt normalny nie trzyma metalowego krzesła w piwnicy w domku na odludziu w dodatku przywierconego do podłogi.
Gdy się już wystarczająco uspokoiłam, jak najszybciej chciałam im zaproponować wzięcie okupu za mnie i, że to będzie się im bardziej opłacało niż torturowanie mnie do upadłego.
Po jakimś czasie gdy żaden w ogóle nie przyszedł wpadłam na pomysł żeby krzyczeć tak głośno tak aby przyszli.
Zaczęłam krzyczeć.
Jak mnie gardło bolało od wcześniejszych krzyków...
Po niedługim czasie drzwiczki od piwnicy się uchyliły a w nich ujrzałam głowę zamaskowanego nadal porywacza.
Sukces.
Zamilkalam na chwilkę gdy go zobaczyłam, a potem znowu zaczęłam krzyczeć tak aby zszedł.-Chryste zamknij mordę.
Nie posłuchałam.
-Japierdole.
Zaczął schodzić a ja zamilkłam gdy stał już w piwnicy.
-Czego drzesz mordę?!- wykrzyczał.
-Może będziecie chceli wziąść za mnie okup i nic mi nie robić?- zapytałam.
Parsknął, odwrócił się i już miał wchodzić po schodach kiedy ja go zatrzymałam.
-Czekaj!- zatrzymał się i odwrócił ze znudzonym spojrzeniem.
-Okup wam się bardziej opłaca bo przecież będziecie mieli wtedy dużo pieniędzy- wytłumaczyłam mu.
Wpatrywał się we mnie chwilę jakby coś analizował po czym wszedł po schodach.
Westchnęłam a po policzkach zaczęły na nowo spływać mi łzy.
Po chwili przyszedł do piwnicy razem ze swoim wspólnikiem.
Już się ucieszyłam bo miałam nadzieję że zgodzą się wziąść od moich braci okup a mi nic więcej się nie stanie.
-A więc proponujesz abyśmy wzięli okup od twoich braci w zamian za nie robienie tobie więcej krzywdy?- zapytał jeden z nich.
-Tak- przytaknęłam energicznie kiwając głową ignorując przy tym ból ręki jaki przy tym odruchu powstał tylko taki dwa razy większy.
Odeszli trochę dalej ode mnie i sciszonymi głosami coś do siebie nawzajem mówili, wyglądali jakby się naradzali co zresztą mogło być na dziewiędziesiąt procent możliwe.
Po około minucie odwrócili się w moją stronę.
-Zgoda. Zgadzamy się na okup- oznajmił jeden z nich.
-To dzwońcie do Vincenta po te cholerne pieniądze i wypuście mnie z tąd- ponaglilam ich.
-Chwila nie tak szybko. Zgadzamy się na okup ale nie powiedzieliśmy, że nic więcej tobie nie zrobimy- ostatnie słowa wypowiedział spragnionym tonem.
-C-co?- głos mi się złamał. - Ale jak to?!
-To co słyszałaś.
-Dzisiaj się jeszcze pobawimy a jutro dopiero zazdzonimy do Monetów.