Lodowaty jak zawsze ton głosu mojego najstarszego brata, rozbrzmiał w całej piwnicy.
-Jak się masz?- zapytał kpiącym tonem ten który trzymał telefon.
-To jakiś żart?- teraz Vince brzmiał jeszcze bardziej lodowato jeżeli to w ogóle możliwe.
-Nie no co ty Vince... żartować z ciebie? W życiu.
-Kim jesteś?
-Kimś- prychnął.
-rozłączam się- powiedział stanowczo mój brat.
-Aż tak mało ci zależy na siostrzyczce, że chcesz się rozłączyć i nawet jej nie usłyszeć...?
-Macie ją?!
-Niech sama ci powie- przybliżył telefon do mojej twarzy.
-H-halo Vince?
-Hailie nic ci nie jest?- ton Vince'a nadal był lodowaty, ale ja potrafiłam już rozpoznać, że teraz mówił ze zmartwieniem i troską.
-Jest...
-Co ci zrobili?- zapytał mój brat ze wyraźną wściekłością w głosie ale nadal nad sobą panując.
Porywacz zabrał telefon z przed mojej twarzy zanim zdążyłam chociaż otworzyć usta i przemówił do słuchawki:
-Nic wielkiego... Ma TYLKO dużo siniaków, ran, nie wiem prawdopodobnie jeszcze wstrząs mózgu i mocno krwawi- wymieniał z kpiną -a może być jeszcze gorzej.
Zaśmieli się obaj, a Vince milczał.
-Czego chcecie?- Zapytał mój brat przerywając dzwoniącą w uszach ciszę.
-Pieniędzy- powiedział ten drugi -dużo pieniędzy.
-Ile.
Chwilę się zastanawiali.
-Dziesięć milionów- powiedział dobitnie.
Vince milczał jakieś dwie sekundy po słowach mojego porywacza i odpowiedział:
-Dobrze.
-Siostre oddamy wam w sobote. A czas i miejsce jeszcze zdążymy umówimy więc odbieraj od nas telefony bo za każdy nieodebrany telefon wasza siostrzyczka będzie cierpieć jeszcze bardziej.
Kiedy mnie porwano był poniedziałek. Teraz prawdopodobnie jest wtorek. Oni chcą mnie torturować do soboty?!
-Chce ją jeszcze dziś- powiedział rozkazująco Vince.
-Nie ma mowy- prychnął -zabawa u nas dopiero się rozkręca. Nie Hailie?
-Proszę nie- pisnęłam zalewając się poraz tysięczny w ciągu tego całego trzymania mnie w piwnicy łzami.
-Nie wiesz nawet z kim zadzierasz- wypowiedział lodowato Vincent do moich porywaczy.
-Teraz będziemy zajęci perełką. Pa pa.
Rozłączył się.
Błagam oby Vince jak najszybciej mnie znalazł. Żeby jakoś namierzył połączenie, nie wiem, nie znam się na tym, ale błagam. BŁAGAM. Znając Vince'a, napewno od początku mojego porwania postawił wszystkich na nogi. Napewno moi bracia robią wszystko od samego początku żeby mnie znaleźć.
-To co? Gotowa na powtórkę?
Jeszcze zanim zanim zdążyłam co kolwiek odpowiedzieć albo chociaż zapłakać, on zacisnął obie ręce na moim gardle.
Dusił mnie.
Nie mógł mnie przecież zabić! Chciał okup za mnie to co on do cholery jasnej wyprawia?!
Szarpałam rękoma i nogami z całych sił.
Na marne. To wszystko na marne. Może i lepiej jakby mnie jednak zabił? Przecież jeszcze nie dawno chciałam umrzeć.
Minęło parę długich sekund.
Przed oczami zaczęły mi się pojawiać mroczki.
Czułam, że zaraz stracę przytomność.
I tak się stało.