Obudziłam się.
W pomieszczeniu panował taki sam pół mrok jak wcześniej.
Próbowałam z całych sił się wydostać.
Cholerne krzesło, jeszcze metalowe.
Tak szarpałam rękoma aż mnie zabolały nadgarstki.
Minęło parę minut, może nawet nie pięć a do piwnicy właśnie wchodziło dwóch mężczyzn.
-no no perełka Monetów się obudziła- powiedział jeden z nich.
Co?! Byli tu gdy spałam?
Ta myśl mnie przeraziła.
W mgnieniu oka się rozpłakałam.
Niewiadomo co chcieli mi zrobić, a napewno nie są delikatni co udowodnili wcześniej.
-Czego ode mnie chcecie?!- wykrzyczałam.
-Monetowie zapłacą za to co nam zrobili- oznajmił jeden.
-Moi bracia was zabiją!- powtórzyłam.
Obaj się zaśmieli.
-Z czego rżycie!!?- aż mnie gardło zabolało.
-Ej!
-Nie pozwalaj sobie gówniaro!
-Zapłacisz za to jak się do nas odzywasz!
Gdy to wypowiedział w mig znalazł się obok mnie I zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować uderzył mnie w brzuch.
Uderzył. Znowu. W. Brzuch.
Tylko tym razem owiele mocniej.
Odrazu splunelam krwią.
Znowu obaj się zaśmieli.
-Czego ode mnie chcecie?- zawyłam.
-Głucha jesteś?- jeden powiedział z kpiącym tonem.
-Mówiłem przecież, że Monetowie zapłacą za to co nam zrobili- odezwał się drugi.
-No ale co ja mam z tym wspólnego?!- zawylam znowu.
-Jesteś ich skarbem.
-Najważniejszą dla nich osobą.
-Mają nam zapłacić a tą zapłatą będzie twoje cierpienie.
-Zabijemy cię powili.
Zadrżałam.
-Twoje cierpienie będzie dla nas najlepszą zapłatą.
-Bo wtedy oni będą cierpieć.
Zaśmieli się po raz trzeci w ciągu tych paru minut.
Jeden z nich wyjął z kieszeni spodni coś błyszczącego i wąskiego.
Nie minęło długo czasu od kiedy zorjęowałam się, że to scyzoryk.
Zaczął zmierzać w moim kierunku.
Dzieliło nas tylko jakieś dziesięć kroków.
Zaczęłam się drzeć i błagać żeby nic nie robił tak głośno jak tylko potrafiłam.
Zrobił mi dwa głębokie cięcia na ramieniu przecinając jednocześnie materiał mojej koszuli od mundurka szkolnego.
Wydarłam się.
Szybko moja biała koszula zrobiła się czerwona na rękawie.
Jezu to mnie tak bolało.
Chyba trzeba będzie nawet sszywać.
Ale nie myślałam o tym zabardzo skupiona na bólu.
Nie minęła nawet minuta a ten zrobił mi kolejne cięcia tylko że na udzie.
Teraz już dławiłam się własnymi łzami.
Nie tylko z bólu ale również i z tego jaki los mnie spotkał.
Wiedziałam, że moi bracia już napewno wszędzie mnie szukają ale obawiałam się, że mogą mnie tutaj nie znaleźć.
Wyłam tak jakby obdzierali mnie ze skóry.
Drugi za to kopnął mnie niby na odwal ale bardzo boleśnie w piszczel.
Wydarłam się i chyba już gardło mi się ścierało.
Chwilę się jeszcze ze mnie pośmiali i wyszli.
Tak poprostu.
Nie dowierzałam w to co się właśnie wydarzyło.