Po chwili całe zamieszanie od którego byłam tak jakby zdystansowana, ucichło.
Widziałam wszędzie tylko jasne światło, które wydawało się, że jest nieskończone.
Nawet nie wiem w którym momencie zaczęłam iść do przodu z czystej ciekawości, ale już po dwóch pierwszych krokach, zatrzymałam się gwałtownie.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie co się dzieje.
Już nic nie czułam, żadnego bólu, nic nie słyszałam, a w koło było tylko jasne światło.
Zamurowało mnie gdy uświadomiłam sobie, że to śmierć.
Nie wiedziałam czy umieram czy już umarłam, ale nie mogłam umrzeć.
Nie mogłam.
Nie teraz.
Tak czy siak musiałam mieć teraz operacje.
Albo... Byłam już po operacji i właśnie umarłam...?
Nie.
Muszę mieć teraz operacje i musi się ona udać.
Czuje to.
W dziwny sposób czuje, że mam teraz operacje.
Nie wiem z kąd ale teraz jestem pewna, że odbywa się moja operacja.
Nie chciałam umierać.
W głowie nagle pojawiły mi się same dobre chwilę zarazem z chłopakami.
Bo czy opowiadałam jak razem z Shane'em zrobiliśmy własną pizze? W tym celu nawet kupiliśmy przez internet olbrzymi kamienny piec, który teraz służy nam jedynie jako dekoracja do ogrodu. Przy okazji odkryłam, że z Shane ma dryg do gotowania i pomyślałam sobie, że mogły być z niego całkiem przyzwoity kucharz, gdyby tylko nie był taki leniwy.
A to jak Will wyciągnął mnie na jeden ze swoich słynnych porannych biegów do pobliskiego lasu? Po tym treningu myślałam, że wypluje sobie płuca.
A to, że Tony uczył mnie strzelać z łuku? Kiedyś się nudziłam i Tony chyba też, bo ulitował się nademną jednocześnie zastrzegając sobie, że nauczy mnie obsługi łuku tylko wtedy, gdy będę robić wszystko, co mi każe, dlatego musiałam biegać jak na sfrajerzoną młodszą siostrę przystało, i znosić wszystkie strzały.
Dylan obiecał raz zabrać mnie do kina, po czym wybrał film totalnie nie w moim stylu ( coś o kosmosie i robotach ) i zżerany przez poczucie winy, następnego dnia wziął mnie na seans znowu, tym razem na melodramat. Zasnął na nim, ale to nie szkodzi bo przynajmniej nie wyjadł mi popcornu.
A z Vince'm na przykład, mogłabym przywołać bardzo miłe popołudnie, kiedy to pogoda dopisywała i mój brat spędził ze mną swoją przerwę lunchową. Po zjedzeniu zrobiłam mu czarną jak zło kawę, a sobie herbatę z jaśminem, i rozsiedliśmy się na tarasowych leżakach. Pamiętam, że udało mi się go tak rozśmieszyć, że poraz pierwszy widziałam, jak coś rozlał. Potem musiał iść przebrać swoją koszule.
Miałam ochotę płakać na samą myśl o chłopakach i o tym, że mogłam umrzeć, ale coś mi na to nie pozwalało.
Jakby wszystkie moje łzy się już skończyły.
Tyle wspaniałych chwil przeżyłam razem z chłopakami i tyle mogliśmy zrobić.
Tyle przed nami.
Chciałam studiować, podróżować, jeść dobre jedzenie i śmiać się do upadłego.
Chciałam się upić, zatańczyć na barze, spać na plaży.
Chciałam jeszcze raz usiąść za kółkiem mojego złotego Porsche.
Chociaż raz błagam.
To nie fair, że zamiast tego walczyłam o życie na stole operacyjnym, a chłopcy przeżywali katusze w poczekalni.
W pewnej chwili światło zmieniło się w mrok.
Zamarłam.
W tym właśnie momencie poczułam delikatny ból w górnej części nogi, na ręce i w miejscu w które zostałam dźgnięta.
Otworzyłam bardzo powoli oczy, dopiero po sekundzie uświadamiając sobie, że ciemność jaka nastała to tylko moje zamknięte oczy.