Myślałam, że zamknęłam oczy tylko na chwilę, ale okazało się, że zasnęłam.
Gdy się przebudziłam, wszystko mnie bolało, jeszcze niezagojone rany i mięśnie.
W salce panował półmrok bo na zewnątrz było już ciemno, a pomieszczenie delikatnie oświetlała lampka na stoliku obok łóżka.
Grał też telewizor włączony na kanał z wiadomościami.
Chciałam przetrzeć oczy dłonią, ale wtedy uświadomiłam sobie, że ktoś mnie za nią trzyma.
Will.
Moje ciało się napięło, a serce zabiło mocniej i aż boleśnie uderzało w klatkę piersiową.
Szybkim ruchem zabrałam swoją dłoń od jego.
Nadal nie miałam pewności czy to co się wydarzyło w lesie to sen czy rzeczywistość.
Bo przecież to było tak prawdziwe...
Byłam zdolna oddać wszystko by to okazało się tylko snem, inaczej nie przeżyłabym wiedząc, że mój ulubiony brat pozwolił na coś takiego.
Will taki nie był, ale to było takie realistyczne, a ten ból taki prawdziwy, że nie miałam pewności.
-Jak się czujesz, malutka?- zapytał łagodnie.
Will nachylił się nade mną odrazu, gdy poczuł, że się poruszyłam.
Łypnęłam na niego nieufnym spojrzeniem, a mnie łamało się serce, że mam teraz taki dystans do swojego ulubionego brata u którego zwykle szukałam wsparcia lub szłam się wyżalić.
Nos mnie zapiekł, a oczy się zaszkliły.
-Hailie, słyszysz?- odezwał się drugi głos, ten zaś był lodowaty.
Vince podszedł do mojego łóżka i tak samo jak Will nachylił się nademną.
-Coś cię boli?- zapytał znowu Will.
Tak, bolało mnie wszystko i dajcie mi spokój.
Niezagojone rany piekły, a ból mięśni sprawiało, że ledwo byłam w stanie się poruszyć.
Do tego zaczynała mnie boleć głową od nadmiaru trudnych emocji i traum jakie miałam.
Nie byłam też w stanie wydusić z siebie słowa, przytłoczona bólem.
Delikatnie pokiwałam głową, co było ledwo zauważalne.
-Dobrze, dobrze... zaraz przyjdzie pielęgniarka i cię zbada, dobrze? Wytrzymasz?- mówił pospiesznie Will.
A czy mam jakiś inny wybór?
Pomyślałam rozdrażniona, że to wszystko musiało się przytrafić akurat mnie.
Przymknęłam też na chwilę oczy, ale one okazały się na tyle ciężkie, że trudno mi było je znowu podnieść.
Ale nie spałam.
Boże czy ja kiedyś wyjdę z tego szpitala czy będę tak w kółko umierać i zmartwych wstawać?!
Nie minęła nawet minuta, a usłyszałam jak drzwi od salki się otwierają.
Usłyszałam głos kobiety który nie należał do najbardziej przyjemnych.
Domyśliłam się, że to pielęgniarka po tym jak Vincent rozkazał jej mnie zbadać i dać coś przeciwbólowego.
Ja zaś nie zamierzałam nikim rozmawiać ani nawet patrzeć, między innymi dlatego, że moje powieki nadal wydawały się tak ciężkie, a ja dziwiłam się, że nie zasypiam.
Postanowiłam więc udawać, że śpię i tylko przysłuchiwać się co mówią.
Poczułam jakąś rzecz na czole.
Odrazu przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, ale mimo to nadal się nie poruszyłam.
-temperatura trzydzieści osiem i dziewięć, ma gorączkę.
Poważnie? Jeszcze gorączki mi tu brakowało.
-Ide po leki przeciwgorączkowe. Proszę poczekać.- powiedziała pielęgniarka która sekundę później wyszła z sali.
A czy ktoś na lorda miał by się z tąd ruszać?
I właśnie po tej myśli uświadomiłam sobie, że wszyscy wokół zaczynają mnie denerować, a ja chyba zaczęłam mieć dystans do ludzi.
Chciałam płakać.
-Mamy żarcie!- usłyszałam głośny głos Dylana który rozbrzmiał na równi z otwierającymi się drzwiami.
No super, jeszcze wrzeszczącego Dylana mi tu brakowało.
-Jak z nią?- Ten głos zaś należał do Tony'ego i aż się zdziwiłam, że Tony o to pyta.
-Chyba nie najlepiej. Zanim zasnęła zapytałem się czy coś ją boli na co pokiwała głową, łzy zaczęły jej lecieć z oczu, a teraz jeszcze ma wysoką gorączkę.- mówił Will.
-Nie zasłużyła na to wszystko co ją spotkało- odezwał się Shane -To całe porwanie i tak już ją wykończyło. Przecież ona tam piekło przeżyła. A teraz jeszcze to co jej się przytrafiło tutaj w szpitalu... Przecież to takie niesprawiedliwe! Ona ma dopiero szesnaście lat!- kontynuował, a na końcu złamał mu się głos.
Dobra teraz to na poważnie chciało mi się płakać.
Na nowo poczułam te pieczenie w nosie, a dwie sekundy później poczułam jak łza przemyka się przez wciąż zamknięte powieki i spływa po policzku.
Odrazu poczułam na policzku palce ścierające moją łzę.
-Hailie śpisz?- zapytał Will z słyszalnym zmartwieniem.
Miałam do niego dystans, ponieważ nadal nie miałam pewności czy te traumatyczne wspomnienia z lasu wydarzyły się naprawdę czy nie.
Chociaż w głębi duszy wierzyłam, że Will nie zrobiłby mi czegoś takiego.
Nie odezwałam się ani nie otworzyłam oczu tylko nadal udawałam, że śpię.
Miałam dosyć życia i trochę też żałowałam, że nie umarłam, gdy miałam taką okazję.
Na przykład mogłam się szybciej wykrwawić, gdy uciekłam od porywaczy i jechałam z Vince'm do szpitala.
Tak to teraz jestem narażona na jeszcze więcej cierpienia, bólu i traum.
Ostanie co usłyszałam to dźwięk otwieranych drzwi, ponieważ znowu odpłynęłam.