-sześć-

443 36 9
                                    

W poniedziałek wyglądałem jak śmierć. Sińce pod oczami się odznaczały, bo bardzo słabo spałem. Użyłem trochę korektora, by wyglądać bardziej ludzko.

Do szkoły przyszedłem grubo spóźniony, ale przyszedłem. Chociaż w sumie mama wytargała mnie z łóżka i kazała iść.

-Już myśleliśmy że cię nie będzie - oznajmił Makki. Siedział na kolanach Mattsuna. Iwy jeszcze dzisiaj nie widziałem.

-Mhm...

Oparłem głowę o przedramiona, wręcz kładąc się na ławce. Potrzebowałem choć odrobiny snu.

-Ile do dzwonka? - zapytałem odwracając głowę w ich stronę.

-Z pół godziny. Jesteś zmęczony? Co się w ogóle stało?

-Nic się nie stało - okłamałem ich - nie spałem za dobrze.

-Obudzimy cię przed dzwonkiem. Śpij - poczułem głaskanie po głowie.

Faktycznie udało mi się trochę przespać. Czułem się odrobinę lepiej, ale może to za sprawą bluzy, która miałem na ramionach. Pachniała Hajime.

-Przyszedł chwilę po tym jak usnąłeś. Z dwadzieścia minut bawił się twoimi włosami. Nie czułeś?

-Spałem jak zabity - mruknąłem - dał mi bluzę?

-Tak. Masz sobie zostawić do końca dnia. Przynajmniej tak powiedział. I prosił żebyś napisał mu jak się czujesz. Wie że nie najlepiej dzisiaj.

Zdjąłem ubranie z ramion i włożyłem na siebie. Była przyjemnie ciepła i ładnie pachniała. Wystukałem na komórce szybką wiadomość że czuje się lepiej. To miłe że się troszczył. Otrzymałem w odpowiedzi mniej więcej tyle, że jak coś mogę zawsze do niego napisać, gdybym czuł się źle.

-Co to za romanse? - jasnowłosy zajrzał mi przez ramię - nie zdążyłeś nam opowiedzieć jak randka!

-Normalnie. Wyszliśmy coś zjeść a później odprowadził mnie do domu.

Nie powiedziałem im o tym co widziałem podczas wieczornego biegania. Czułem że nie mogłem mówić o tym na prawo i lewo. Najpierw musiałem porozmawiać z Hajime.

-Jadłeś?

-Nie chciałem wyjść na dziwadło. Zmusiłem się.

-To zawsze jakiś krok do przodu. Nawet jeżeli wymusiłeś to na sobie. I nie jesteś dziwadłem. Myślę, że by to zrozumiał.

-Nie wyjadę do chłopaka którego ledwo co poznałem z tekstem że hej, sory, ale ja nie chcę jeść. Mogę za to posiedzieć i się na ciebie pogapić. To głupie.

-Wiesz o co mi chodzi. Ale nie ważne. Tylko cię odprowadził?

-Pocałował mnie w czoło - dodałem cicho. Spojrzeli na mnie w szoku - no co?

-Miłość od pierwszego wejrzenia. Jak nic.

-Dajcie spokój - przewróciłem oczami - ile mamy dzisiaj lekcji? - szybko zmieniłem temat.

Podsunęli mi karteczkę z planem zajęć. Przeleciałem po nim wzrokiem. Nie ma mowy że będę dzisiaj siedział do siedemnastej.

-Nawet nie myśl o urwaniu się - powiedział ciemnowłosy, jakby czytając mi w myślach.

-Jesteście okrutni.

Pierwsze dwie lekcje, jakim był japoński, ledwo co przeżyłem. Dalej chciało mi się spać, a w dodatku było mi trochę słabo. Gdy tylko to zauważyli, zabrali mnie do sklepiku. Usiedliśmy na ławce, po kupieniu paru rzeczy.

Tego co się stało później, w życiu bym się nie spodziewał. Podszedł do nas Hajime, którego jeszcze dzisiaj nie widziałem. Był dziwnie nerwowy, a w dodatku trzymał na rękach dziecko. Może trzyletnie. Skąd on je do cholery wziął?

-Słuchajcie, możecie go popilnować, tak na dwie minutki? Muszę coś załatwić, proszę.

-Okej... - zgodziłem się wyciągając ręce po chłopca. Wziąłem go na kolana, a Hajime przy nim kucnął.

-Zaraz będę z powrotem. Posiedzisz chwilkę z Tooru, okey? - zagadał malucha na co ten kiwnął główką. Iwa szybkim krokiem gdzieś poszedł, zostawiając nam dziecko.

-To było dziwne - skomentował Makki.

-Myślicie że jest jego? - zapytałem, przyglądając się dziecku. Miał takie same oczy jak Iwa. Normalnie kopiuj wklej.

-Wątpie. Może rodzeństwo?

-Tylko skąd go wziął tak nagle?

-Hej, jak masz na imię? - zwróciłem się do chłopca. Był zestresowany. Czegoś wypatrywał, mając łezki w oczach.

-Haru...

-Okej. Nie musisz się nas bać - uśmiechnąłem się łagodnie - jak się tu znalazłeś?

-Mama ze mną przyszła... Ona krzyczała na Hajime n-no i...

Uspokoiłem go trochę, bo się rozpłakał. Wziąłem go nawet do sklepiku i kupiłem lizaka. Iwa do nas wrócił po kilku minutach.

-Dziękuję wam... Muszę lecieć do domu.

-Wszystko dobrze? - zapytałem w razie czego. Gdy wziął chłopca na ręce, podwinęła mu się koszulka. Młody miał siniaka na brzuchu. Chyba tylko ja to dostrzegłem. Od razu przypomniałem sobie o tym co widziałem po naszej randce. Oraz o siniaku na nadgarstku Iwy, nieudolnie zakrytego korektorem.

-Tak, jest w porządku - uspokoił mnie uśmiechem.

-Jeżeli mogę zapytać... Jest twoje? - wypalił jasnowłosy. Po tym pytaniu zielonooki spojrzał na nas w mały szoku.

-Nie - zaśmiał się cicho - to mój brat. Mama go podrzuciła bo nie mogła się nim zająć i w ogóle.

Kłamał. Czułem że kłamał i coś tu było bardzo nie tak.

hunger ~ iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz