W poniedziałek wyglądałem jak śmierć. Sińce pod oczami się odznaczały, bo bardzo słabo spałem. Użyłem trochę korektora, by wyglądać bardziej ludzko.
Do szkoły przyszedłem grubo spóźniony, ale przyszedłem. Chociaż w sumie mama wytargała mnie z łóżka i kazała iść.
-Już myśleliśmy że cię nie będzie - oznajmił Makki. Siedział na kolanach Mattsuna. Iwy jeszcze dzisiaj nie widziałem.
-Mhm...
Oparłem głowę o przedramiona, wręcz kładąc się na ławce. Potrzebowałem choć odrobiny snu.
-Ile do dzwonka? - zapytałem odwracając głowę w ich stronę.
-Z pół godziny. Jesteś zmęczony? Co się w ogóle stało?
-Nic się nie stało - okłamałem ich - nie spałem za dobrze.
-Obudzimy cię przed dzwonkiem. Śpij - poczułem głaskanie po głowie.
Faktycznie udało mi się trochę przespać. Czułem się odrobinę lepiej, ale może to za sprawą bluzy, która miałem na ramionach. Pachniała Hajime.
-Przyszedł chwilę po tym jak usnąłeś. Z dwadzieścia minut bawił się twoimi włosami. Nie czułeś?
-Spałem jak zabity - mruknąłem - dał mi bluzę?
-Tak. Masz sobie zostawić do końca dnia. Przynajmniej tak powiedział. I prosił żebyś napisał mu jak się czujesz. Wie że nie najlepiej dzisiaj.
Zdjąłem ubranie z ramion i włożyłem na siebie. Była przyjemnie ciepła i ładnie pachniała. Wystukałem na komórce szybką wiadomość że czuje się lepiej. To miłe że się troszczył. Otrzymałem w odpowiedzi mniej więcej tyle, że jak coś mogę zawsze do niego napisać, gdybym czuł się źle.
-Co to za romanse? - jasnowłosy zajrzał mi przez ramię - nie zdążyłeś nam opowiedzieć jak randka!
-Normalnie. Wyszliśmy coś zjeść a później odprowadził mnie do domu.
Nie powiedziałem im o tym co widziałem podczas wieczornego biegania. Czułem że nie mogłem mówić o tym na prawo i lewo. Najpierw musiałem porozmawiać z Hajime.
-Jadłeś?
-Nie chciałem wyjść na dziwadło. Zmusiłem się.
-To zawsze jakiś krok do przodu. Nawet jeżeli wymusiłeś to na sobie. I nie jesteś dziwadłem. Myślę, że by to zrozumiał.
-Nie wyjadę do chłopaka którego ledwo co poznałem z tekstem że hej, sory, ale ja nie chcę jeść. Mogę za to posiedzieć i się na ciebie pogapić. To głupie.
-Wiesz o co mi chodzi. Ale nie ważne. Tylko cię odprowadził?
-Pocałował mnie w czoło - dodałem cicho. Spojrzeli na mnie w szoku - no co?
-Miłość od pierwszego wejrzenia. Jak nic.
-Dajcie spokój - przewróciłem oczami - ile mamy dzisiaj lekcji? - szybko zmieniłem temat.
Podsunęli mi karteczkę z planem zajęć. Przeleciałem po nim wzrokiem. Nie ma mowy że będę dzisiaj siedział do siedemnastej.
-Nawet nie myśl o urwaniu się - powiedział ciemnowłosy, jakby czytając mi w myślach.
-Jesteście okrutni.
Pierwsze dwie lekcje, jakim był japoński, ledwo co przeżyłem. Dalej chciało mi się spać, a w dodatku było mi trochę słabo. Gdy tylko to zauważyli, zabrali mnie do sklepiku. Usiedliśmy na ławce, po kupieniu paru rzeczy.
Tego co się stało później, w życiu bym się nie spodziewał. Podszedł do nas Hajime, którego jeszcze dzisiaj nie widziałem. Był dziwnie nerwowy, a w dodatku trzymał na rękach dziecko. Może trzyletnie. Skąd on je do cholery wziął?
-Słuchajcie, możecie go popilnować, tak na dwie minutki? Muszę coś załatwić, proszę.
-Okej... - zgodziłem się wyciągając ręce po chłopca. Wziąłem go na kolana, a Hajime przy nim kucnął.
-Zaraz będę z powrotem. Posiedzisz chwilkę z Tooru, okey? - zagadał malucha na co ten kiwnął główką. Iwa szybkim krokiem gdzieś poszedł, zostawiając nam dziecko.
-To było dziwne - skomentował Makki.
-Myślicie że jest jego? - zapytałem, przyglądając się dziecku. Miał takie same oczy jak Iwa. Normalnie kopiuj wklej.
-Wątpie. Może rodzeństwo?
-Tylko skąd go wziął tak nagle?
-Hej, jak masz na imię? - zwróciłem się do chłopca. Był zestresowany. Czegoś wypatrywał, mając łezki w oczach.
-Haru...
-Okej. Nie musisz się nas bać - uśmiechnąłem się łagodnie - jak się tu znalazłeś?
-Mama ze mną przyszła... Ona krzyczała na Hajime n-no i...
Uspokoiłem go trochę, bo się rozpłakał. Wziąłem go nawet do sklepiku i kupiłem lizaka. Iwa do nas wrócił po kilku minutach.
-Dziękuję wam... Muszę lecieć do domu.
-Wszystko dobrze? - zapytałem w razie czego. Gdy wziął chłopca na ręce, podwinęła mu się koszulka. Młody miał siniaka na brzuchu. Chyba tylko ja to dostrzegłem. Od razu przypomniałem sobie o tym co widziałem po naszej randce. Oraz o siniaku na nadgarstku Iwy, nieudolnie zakrytego korektorem.
-Tak, jest w porządku - uspokoił mnie uśmiechem.
-Jeżeli mogę zapytać... Jest twoje? - wypalił jasnowłosy. Po tym pytaniu zielonooki spojrzał na nas w mały szoku.
-Nie - zaśmiał się cicho - to mój brat. Mama go podrzuciła bo nie mogła się nim zająć i w ogóle.
Kłamał. Czułem że kłamał i coś tu było bardzo nie tak.
![](https://img.wattpad.com/cover/342621453-288-k63144.jpg)
CZYTASZ
hunger ~ iwaoi
FanficJedno zdanie wystarczyło, by umysł Oikawy Tooru został nieodwracalnie zniszczony