-osiem-

354 27 13
                                    

-Że on zrobił co? - Takahiro spojrzał na mnie w szoku - zabiję gnoja. Ja go zabije! - chciał wstać, ale przytrzymałem go za dłoń. Usiadł z powrotem, obrażony jak nie wiem co.

-Siedź. Nikogo nie zabijesz. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego - mruknąłem. Biłem się jednak z myślami. Miałem w głowie jednocześnie sytuację z mojego domu i też to co zobaczyłem wcześniej.

-Jak ty nie chcesz, to my też nie. Zachował się chujowo. Tak się nie robi.

Opowiedziałem chłopakom o tym co między nami się stało. Nie rozmawialiśmy od tego czasu, a ja ewidentnie unikałem Hajime. Chciałem dać nam czas na ochłonięcie. To nam się przyda.

Wyszedłem z klasy i chciałem od razu iść do sali w której następnie mamy lekcje. Zostałem jednak szybko zatrzymany.

-Tooru, nie unikaj mnie - Hajime złapał mnie za nadgarstek - chciałem pogadać.

-Nie chcę rozmawiać.

-Proszę. Daj mi pięć minut. Potem dam ci spokój.

-Masz pięć minut - zdecydowanie zbyt szybko mu uległem. Mimo to, odepchnąć jego dłonie gdy chciał mnie objąć.

-Słuchaj, naprawdę przepraszam za to co między nami się stało. Miałem paskudny dzień i potrzebowałem się na czymś wyładować. Nie chciałem by padło na ciebie. Zachowałem się jak dupek.

-Mogłeś powiedzieć co się dzieje. Porozmawialiśmy jak ludzie.

-Wiem, ale... To raczej sprawa rodzinna. Nie chcę cię w to mieszać. Serio mi na tobie zależy, nie chce cię stracić przez moją głupotę. Dasz mi drugą szansę? Proszę cię...

-Nie powinienem tego robić - objąłem się ramionami - przesadziłeś.

-Zrobiłem tamto pod wpływem emocji, uwierz mi. Wiem że przegiąłem, ale nikogo nie polubiłem tak jak ciebie. Jak będzie trzeba będę cię prosił na kolanach o szansę. Zrobię wszystko.

-Jak spierdolisz tą szansę, to już na dobre - odwróciłem od niego wzrok, bo wiedziałem że zielone tęczówki by mnie kupiły. Zresztą już to zrobiły.

-Jesteś najlepszy - szepnął - bardzo cię lubię, wiesz? - przytulił mnie.

-Dla jasności. Jeszcze ci nie wybaczyłem, dostałeś szansę by to naprawić.

-Będę się starał - pogłaskał mnie po policzku. Chciał mnie pocałować, ale nie mogłem dać się tak łatwo. Odsunąłem głowę - okey, rozumiem - westchnął, całując mnie w czoło.

-No a... Wiesz że możesz mi powiedzieć o co chodzi, prawda? Postaram się pomóc jeżeli masz problemy.

-Nie wtrącaj się w to - powiedział trochę za ostro, co zaraz do niego dotarło - wybacz. Doceniam to że chcesz pomóc, ale dam sobie radę - pogłaskał mnie po włosach - po prostu odpuść. Nie było sprawy.

-Widziałem siniaki na twoim nadgarstku. Na brzuchu twojego brata też - wypaliłem. Cały zesztywniał. Przez kilka sekund był nieobecny - Iwa...

-Nie mów nikomu - spuścił wzrok - proszę.

-Nie powiem. Tylko ze mną porozmawiaj. Nie możesz trzymać tak wszystkiego w sobie, bo to cię w końcu przerośnie.

Byłem pieprzonym hipokrytą. Sam nie chciałem mu powiedzieć o swoich problemach, a wymagałem że on to zrobi.

-Okej. Dobrze. Powiem ci o wszystkim - westchnął - ale nie tutaj.

-Możemy pójść do mnie po lekcjach.

-W porządku...

***

Podczas drogi czułem że jest zestresowany. Nie złapał mnie za rękę, ale to rozumiałem. Czekała nas naprawdę trudna rozmowa.

Gdy usiedliśmy razem na łóżku, złapał moje obie dłonie. Zastanawiał się chwilę jak zacząć.

-Moja mama pije - wypalił - robi się przez to agresywna i wyładowuje na nas. Broniłem brata jak mogłem, ale... Pamiętasz jak poprosilem cię o nocleg?

-Mhm...

Chwilę zastanawiał się co dalej. Czuł się niepewnie. Zachęciłem go ręką by się we mnie wtulił. Opierałem się o ścianę za łóżkiem, a on o mój tors. Kontynuował, gdy wtopiłem dłoń w jego włosy i delikatnie głaskałem.

-W ten sam dzień... Mieliśmy małą wizytę opieki społecznej. Odebrali jej Haru, a mnie nie mogli. Musiałem zostać z nią, bo jestem pełnoletni. Nie mam z nim kontaktu, w ogóle - pojedyńcza łza spłynęła mu po policzku. Szybko ją starł - przepraszam, niepotrzebnie się rozklejam.

-Płacz jest potrzebny - pogłaskałem go po policzku. Widok zaszklonych oczu mnie zabolał - możesz płakać, Iwa. Nie czyni cię to słabym, a pokazuje że byłeś silny zbyt długo. Potrzebujesz tego.

-Dziękuję - powiedział prawie bezgłośnie.

Długo jeszcze siedzieliśmy w tej pozycji. Chyba do momentu w którym nie zasnął, obejmując mój tors. Wydawał się wtedy tak kruchy, że każdy ruch mógł go rozbić na malutkie kawałki. Sięgnąłem jedynie po koc i nas okryłem.

Chciałem mu pomóc. Ochronić przed całym złem tego świata.

hunger ~ iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz