-czternaście-

339 24 1
                                    

Następnego dnia przeszedłem już kontrolę wagi oraz badania krwi. Po tym chciałem wziąć prysznic bo czułem że tego potrzebuje. Miałem łazienkę zaraz obok sali. Była całe szczęście tylko do mojej dyspozycji. Dowiedziałem się też, że nie mogę być tam sam, ze względu na bezpieczeństwo. Musiała być ze mną pielęgniarka. Nazwali mnie "niestabilnym psychicznie"

-Jeżeli nie chcesz nikogo obcego, mogę wejść z tobą - zaproponował Iwa. Zgodziłem się na to.

Cierpliwie poczekał aż się rozbiorę, odwracając wzrok. Zerknął tylko na chwilę, upewniając się że nie potrzebuje pomocy z wejściem do wanny. Chciałem zrobić to szybko. Pozwolił mi umyć się samemu.

Gdy skończyłem, zapytał tylko czy mi nie pomóc. Poradziłem sobie sam. Podczas wychodzenia z łazienki, objął mnie ramieniem.

-Nie traktuj mnie jak kalekę - mruknąłem odpychając jego ramię.

-Próbuję ci pomóc. Nie chcę żebyś znowu zrobił sobie krzywdę czy zasłabł - złapał mnie za obie dłonie. Oparł czoło o te moje - troszczę się o ciebie.

-Ja po prostu... To że tu jestem, nie znaczy że będę mdlał by każdej możliwej okazji. Nie musisz się tak przejmować - przysiadłem na łóżku. Usiadł obok mnie.

-Bedę się przejmował. Miałbym być obojętny w stosunku do swojego chłopaka?

-Chłopaka? - powtórzyłem cicho - traktujesz mnie jak...

-Tak, Tooru. Jak swojego partnera - przeniósł dłoń na mój policzek i delikatnie musnął usta. Oparłem czoło o jego bark. Do teraz nie byłem pewien co między nami było. Jednak uświadomił mi że to odwzajemnia.

-Wiesz że to nie będzie łatwy i kolorowy związek, prawda? Będzie ciężko. Nie nadaje się do związków.

-Wiem. Ale postaram się ci pomóc. Najlepiej jak potrafię.

Bez trudu wziął mnie na swoje kolana, by móc czule przytulić. Dopiero po paru minutach zdałem sobie sprawę z tego, że się na nas gapią.

-Zero prywatności - mruknąłem do chłopaków. Iwa cicho się zaśmiał - wyjdziemy później na spacer? Tylko we dwójkę?

-Chciałbym, ale ci na to nie pozwolę - musnął ustami mój nos - doskonale wiesz że każda spalona kaloria oddala cię od zdrowia.

-Ale ja już nie mogę patrzeć na ten pokój - jeknąłem cicho.

-Co najwyżej mogę cię zabrać do kawiarenki na parterze, jeżeli chcesz stąd wyjść.

-Okej okej...

Poszliśmy w czwórkę a Hajime zapłacił za herbatę dla mnie. Nikt nic nie powiedział gdy wsypałem do niej cukier, ale widziałem te delikatne uśmiechy.

Cicho rozmawialiśmy, a ja opierałem się o ramię swojego chłopaka. Co chwilę zerkałem na witrynę z ciastami, próbując się przekonać do jakiegoś. Walczyłem z myślami. Czułbym się jednak zbyt niezręczne, gdybym jadł jako jedyny.

-Iwa-chan... - zaczepiłem chłopaka, otulając ręce wokół jego ramiona - czy gdybym... Zdecydował się na jakieś ciasto, wziąłbyś też coś dla siebie?

-Nie chcesz jeść sam? - domyślił się. Pokiwałem głową - dobrze. To chodź.

Poza urodzinowym tortem i ciastem które zjadłem na randce z Iwą, bardzo dawno już nie miałem w ustach tego typu wypieków. Trochę się za tym stęskniłem, więc byłem podekscytowany na myśl jak dobre to może być. Z tyłu głowy jednak dalej miałem myśli że nie powinienem. Zawahałem się w trakcie drogi, ale jednocześnie musiałem skorzystać z tego nagłego impulsu chęci jedzenia.

Wróciliśmy z ciastami, a ja pod stołem złapałem dłoń zielonookiego. Dodawało mi to trochę otuchy.

-Jesteś cholernie silny - usłyszałem szept. Po tym dostałem buziaka w skroń.

Pierwszy moment załamania nastąpił gdy zostałem sam. Iwa wrócił na chwilę do domu po ubrania dla siebie, a chłopaki już poszli do domu. Zostałem sam z swoimi myślami. Choroba podpowiadała mi że powinienem teraz spalić te kalorie. Walczyłem z sobą by tego nie robić.

Teoretycznie mogłem. Na spalenie kalorii było bardzo dużo sposobów. Nikt by nawet nie zauważył.

Chowałem głowę między kolanami i płakałem, nie czułem się dobrze. Potrzebowałem kogoś, kto mnie uspokoi. Potrzebowałem teraz Iwy.

Wpadłem w taką panikę, że dostałem od pielęgniarki zastrzyk z lekami na uspokojenie. Gdy tylko zobaczyła że nie potrafię się uspokoić, płaczę i jest mi duszno, od razu zawołała lekarza. Po lekach zrobiłem się trochę senny. Tętno też mi już spadło, bo przed chwilą sięgało stu trzydziestu. Ręce przestały mi się trząść.

-Hej... Już jestem - Iwa powiedział łagodnie i przy mnie usiadł - jak się czujesz?

-Już lepiej - odpowiedziałem cicho - połóż się obok - przesunąłem się. Za oknem było już ciemno i mimo tego że nie wiedziałem która jest godzina, chciałem już iść spać.

Czule mnie objął i bawił się włosami gdy leżałem na jego torsie. Uśpił mnie jego szept, mówił że bardzo mnie kocha, że jestem silny i w ogóle.

Poczułem się bezpiecznie.

hunger ~ iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz