Przez cały dzień kręciło się wokół mnie masa lekarzy, pielęgniarek i co chwilę czegoś chcieli. Byłem zmęczony. Chciałem już iść do domu. Tak bardzo nienawidziłem szpitali.
-Ile jeszcze tu będę? - zapytałem lekarza.
-Dopóki twoje BMI przestanie zagrażać życiu. Trzy, może cztery tygodnie.
Wróciłem w końcu na salę, oczywiście na wózku. Miałem ograniczać poruszanie się do minimum. Gdy mnie zabrali na badania Iwa dalej spał, ale teraz już był na nogach. Jego mina wyrażała ulgę, ale i ogromne zmartwienie. Od razu podszedł.
-Dobrze że do nas wróciłeś - powiedział cicho. Pomógł mi położyć się na łóżku, a ja poprosiłem go by położył sie obok. Był trochę tego niepewny, bo bał się że mnie przypadkiem skrzywdzi.
-Proszę. Chcę cię przytulić.
Zgodził się, a ja już po chwili mogłem wtulać się w klatkę chłopaka. On też mnie przytulał. Czułem spokój. Wiedziałem że przy nim nigdy nie stanie mi się krzywda.
Resztę dnia spędziliśmy na rozmowach w czwórkę. Chłopaki pod wieczór podjechali po moje ubrania, o które ich poprosiłem. Zostałem sam z Iwą.
-Powiedzieli mi... - zaczął temat, którego wolałbym uniknąć - dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie? Porozmawialibyśmy i dałbym ci jakieś wsparcie. Jakiekolwiek...
-To nie miało sensu. Nie chciałem obarczać tym kolejnej osoby, a i tak nie jesteście w stanie mi pomóc. Rozumiesz? To nie jest takie proste.
-Obiecasz mi że spróbujesz z tym walczyć? Dla nas?
Pokiwałem powoli głową. Dla nas...
Pod wieczór musieli wyciągnąć mi sondę, bym mógł zacząć z normalnymi posiłkami. Przerażało mnie to. Już i tak podobno moja waga poszła w górę przez czas w którym tu leżałem. Nie miałem jeszcze okazji przyjrzeć się swojemu ciału czy wadze.
Samo wyciąganie cholernie bolało. Iwa pozwalał mi trzymać go za rękę a dodatkowo starał się uspokoić. Wbijałem mu paznokcie w rękę. Pielęgniarka niechętnie patrzyła na to że on tu w ogóle jest, ale ja się uparłem by został. Pod koniec puściła mi się krew z nosa, więc dostałem tylko papier do obtarcia. Iwa mi pomógł i poczekał ze mną aż przejdzie.
O dwudziestej dostałem kolację. Dwie bułki maślane, porcja masła, wędlina, warzywa i herbata, najpewniej słodzona.
-Okey, to co? Zjesz całe prawda? - zapytał Iwa siedząc obok. Byłem mu wdzięczny za to że kupił sobie w automacie herbatę i coś do jedzenia, bym nie musiał mierzyć się z tym sam.
-Jeżeli tego nie zrobię to będę tu siedział wieki - zagryzłem wargę wpatrując się w jedzenie.
-Nie śpiesz się. Jestem z tobą.
Po zjedzeniu pierwszej porcji pieczywa, dostałem buziaka w czoło i usłyszałem że jest dumny. Nie śpieszyłem się, tak jak mi powiedział. Zajmował mnie rozmową, więc nawet nie zarejestrowałem tego że wszystko zniknęło z talerza. Potrzebowałem dobrych kilku minut na przyswojenie tego.
-Za dużo emocji? - pogłaskał mnie po policzku widząc zaszklone oczy - nie płacz. Trzeba być silnym, babe. No już, uśmiechnij się - pocałował mnie w nos.
Widząc że moje samopoczucie nie jest najlepsze, położył się ze mną i włączył nam film na telefonie. Pozwalał bym się przytulał do jego torsu, poprzez obejmowanie mnie ramieniem. Przymknąłem na chwilkę oczy.
-Śpi? - usłyszałem nad sobą. Dalej przytulałem się do swojego chyba chłopaka.
-Mhm - Iwa odpowiedział pomrukiem, głaszcząc mnie po włosach - zjadł kolację, nie czuje się teraz najlepiej.
Porozmawiali jeszcze chwilę o mnie, a ja się tylko przysłuchiwałem. Iwa jeszcze zadeklarował że zostanie na noc. Chłopaki pojechali do domu.
Czułem jak Hajime bardzo ostrożnie się porusza, odkładając telefon na stolik. Przykrył mnie kocem. Zrobiłem się odrobinę zmęczony, sen naprawdę dobrze by mi zrobił.
-Kocham cię - usłyszałem jeszcze, zanim zasnąłem na dobre
CZYTASZ
hunger ~ iwaoi
Fiksi PenggemarJedno zdanie wystarczyło, by umysł Oikawy Tooru został nieodwracalnie zniszczony