ROZDZIAŁ PIERWSZY - POŻEGNANIE

2.4K 77 49
                                    

Emily

Nie wierzę..., po prostu nie wierzę, że to już dziś. Od wielu dni przygotowywałam się do tego wyjazdu, a i tak ciągle nie mieści mi się w głowie, że przez najbliższych kilka miesięcy, a może nawet lat, nie będzie mi dane usnąć we własnym łóżku. Zdaję sobie sprawę, że na chwilę obecną jest to tak naprawdę jedyne wyjście z sytuacji i jakaś cząstka mnie jest nawet wdzięczna ciotce Jane za to, że wyciągnęła do mnie..., a raczej do nas, pomocną dłoń, ale pomimo to, przeprowadzka z niewielkiego miasteczka Winchester, w którym mieszkam od urodzenia, do samego centrum tętniącego życiem Londynu wydaje mi się teraz prawdziwą abstrakcją.
Gdyby nie to, że mam zaledwie siedemnaście lat i wciąż nie ukończyłam jeszcze college'u, to za pewne dziś wszystko wyglądałoby inaczej. Jednak pełnoetatowe zajmowanie się domem w tym wieku, do tego jeszcze zakupy, na które wciąż brakuje mi pieniędzy, gotowanie, szkoła i...ojciec, który nigdy nie wiadomo, czy w ogóle będzie w stanie mnie rozpoznać, zaczęły mnie już po woli przerastać. Po niemal dwóch latach życia w takim zawieszeniu, wreszcie do mnie dociera, że potrzebuję pomocy dorosłej, odpowiedzialnej osoby; inaczej skończę jako samotna, zmęczona życiem kobieta, której jedyną rozrywką będzie popijanie popołudniowej herbatki w towarzystwie kilku ukochanych kotów.

Siadam na skraju swojego łóżka i jeszcze raz omiatam wzrokiem cały pokój, aby dokładnie zapamiętać każdy jego szczegół. Jest urządzony dość skromnie, ale za to z wyczuciem dobrego stylu, z którego moja mama słynęła w całym naszym miasteczku. W rogu pomieszczenia stoi biała, trzydrzwiowa szafa z dużym lustrem umieszczonym na całej powierzchni środkowych drzwi, obok niej znajduje się pasująca do niej komoda z czterema szufladami a przy przeciwległej ścianie stoi biurko w towarzystwie krzesła na kółkach i dwóch wysokich regałów wypełnionych książkami, które stoją po obydwu jego stronach. Na wszystkich ścianach pomalowanych na biało i szaro, wisi cała masa zdjęć przedstawiających mnie, moich rodziców oraz moją najlepszą przyjaciółkę, Madison, a z sufitu zwisa jedyna kolorowa rzecz, jaką posiadam w swoim pokoju - jasnoniebieski żyrandol ozdobiony żółtymi gwiazdkami, który kształtem przypomina trochę latający, chiński lampion. Podłoga w całości pokryta jest miękką, jasnoszarą wykładziną a przy drzwiach wejściowych leży wycieraczka w nieco ciemniejszym odcieniu - głównie, dlatego, że dość często bywam roztargniona i zdarza mi się zapomnieć ściągnąć buty, zanim wejdę do pokoju. Natomiast łóżko z białą, drewnianą ramą i twardym jak skała materacem znajduje się tuż pod oknem. Pamiętam jak wiele czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do spania na tym płaskim, kamiennym bloku - nazwałam go tak już w momencie, kiedy po raz pierwszy na nim usiadłam, a on nie ugiął się pod ciężarem mojego ciała nawet na milimetr; ale o dziwo, odkąd rodzice kupili mi ten materac - który swoją drogą kosztował ich fortunę i jest chyba najdroższą rzeczą w całym naszym domu, moje problemy z kręgosłupem zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Kilka lat temu, podczas zajęć z gimnastyki akrobatycznej, jeden z kręgów znajdujących się w części lędźwiowej mojego kręgosłupa, niefortunnie przesunął się w prawo, w wyniku czego zaczęłam się zmagać z bezustannym, paraliżującym bólem spowodowanym uciskiem na nerwy. Po całej serii badań i prześwietleń, które ciągnęły się miesiącami, skierowano mnie w końcu na fizjoterapię do specjalnej grupy zajmującej się problemami kręgosłupa. Niestety. Kilkunastominutowe sesje skakania na wielkiej piłce i wymachiwania nogami w powietrzu nie przynosiły żadnych efektów, dlatego wspólnie z rodzicami postanowiliśmy poszukać pomocy w sieci; choć mój ojciec zwykle unikał takich rozwiązań, twierdząc, że od leczenia są wyłącznie lekarze.
Pierwsze, co przyszło nam wtedy do głowy, to - fora internetowe. I całe szczęście, bo okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Ludzie uwielbiają dzielić się swoimi doświadczeniami w internecie, dlatego już po kilku minutach udało nam się znaleźć skuteczną pomoc. Część osób polecała różnego rodzaju maści lub plastry rozgrzewające albo silne leki przeciwbólowe, ale ja tego wszystkiego próbowałam już dawno temu i nawet, jeśli jakieś proszki przynosiły mi ulgę, to trwało to zaledwie kilka godzin, a później znów zaczynał się koszmar. Natomiast naszą uwagę zwróciło to, że kilka osób upierało się przy zmianie materaca na ekstremalnie twardy. Przyznam szczerze, że już wcześniej obiło mi się o uszy, że takie rozwiązanie w wielu przypadkach potrafiło zdziałać cuda, ale jakoś nie bardzo chciało mi się w to wierzyć. Niby w jaki sposób spanie na kamiennej płycie miałoby poprawić kondycję mojego kręgosłupa? Nie mam pojęcia, ale na szczęście, moi rodzice i tak postanowili kupić mi ten materac, twierdząc, że oprócz pieniędzy, nic więcej nie mamy już do stracenia. Ulga przyszła o wiele wcześniej niż się spodziewałam. Już po kilku dniach, a raczej nocach, mogłam w końcu odstawić tabletki przeciwbólowe, a kilka tygodni później całkowicie zapomniałam, że kiedykolwiek zmagałam się z takimi problemami. Niestety, wtedy stało się coś dużo gorszego niż niefortunny upadek na gimnastyce. Wtedy, moja mama odeszła na zawsze...

HOPELESS LOVE -ZAKOŃCZONA❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz