ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY - ZNISZCZYŁEŚ MI ŻYCIE

1.2K 62 57
                                    

                                                                                        
                              Nathan

– Chcesz mi, kurwa, powiedzieć, że przez ostatnie półtora roku...ani przez chwilę nie przyszło ci do głowy, żeby sprawdzić, co się stało z kobietą, którą wtedy potrąciliśmy? – wykrzykuję, wymierzając palec w Parkera. – Ty jebany, samolubny...

– Nie, to nie tak! – Parker wchodzi mi w słowo ostrym tonem. – Ja nawet nie miałem, jak się tym zająć... – informuje, po czym opuszcza wzrok na podłogę, aby uniknąć konfrontacji. – Ty nic nie rozumiesz... – wzdycha bezradnie. – Na drugi dzień po wypadku, mój ojciec już z samego rana zjawił się w szpitalu i jak tylko się upewnił, że nic mi nie jest, to od razu mnie stamtąd zabrał i jeszcze tego samego wieczora wysłał do Barcelony... – tłumaczy, kręcąc głową w taki sposób, jakby właśnie pochylał się nad własną głupotą. – Teraz już wiem, że te indywidualne treningi pod okiem najlepszego trenera, były tylko pretekstem do tego, żeby jak najszybciej pozbyć się mnie z miasta, a najlepiej z kraju. Codziennie zadręczałem go telefonami i wypytywałem o to, co się stało z tą kobietą i z... – urywa na chwilę i głośno wypuszcza powietrze z ust – i z tobą, ale on przez cały czas mnie zapewniał, że..., że wszystko jest pod kontrolą.

– Bo przecież było – wyduszam gniewnym tonem. – Tylko, że pod jego pierdoloną kontrolą.

– Barry...

– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie zwracał się do mnie tym imieniem?! – wyrzucam mu, zaciskając dłonie w pięści, a potem kieruję się na balkon, bo czuję, że jeśli zaraz nie zapalę papierosa, to płuca rozpieprzą mi klatkę piersiową na strzępy.

– Sorry, ciągle nie mogę się do tego przyzwyczaić – odpowiada, unosząc dłonie w obronnym geście. – Pamiętam, że nigdy nie lubiłeś tego imienia i... w sumie wcale ci się nie dziwię... To w końcu najbardziej obciachowe męskie imię w tym kraju.

Ignoruję tę idiotyczną uwagę, chociaż obaj doskonale wiemy, że w szkole podstawowej nieźle się z tego powodu nacierpiałem.

Wyciągam paczkę papierosów z kieszeni a potem odpalam jednego z nich i opierając się plecami o barierkę, wciągam porządną dawkę dymu do płuc. Parker zajmuje miejsce tuż obok mnie i również zapala papierosa.

– Zmieniłeś imię, nazwisko i nawet numer telefonu, a potem wyprowadziłeś się do centrum miasta i poszedłeś do innej szkoły – wylicza, po czym wypuszcza z ust chmurę szarego dymu.

– To były żądania twojego starego – odpowiadam, strzepując popiół na kamienne płytki, podczas, kiedy Parker obrzuca mnie zdumionym spojrzeniem.

– Mojego starego?! – dopytuje, mrużąc wściekle oczy. – Kazał ci...

– Taa – prycham, machając lekceważąco dłonią. – Kazał mi się całkowicie od ciebie odciąć. – Ponownie wciągam dym do płuc, po czym rzucam Parkerowi krótkie spojrzenie. Wciąż sprawia wrażenie mocno zdezorientowanego. – Bał się, że przyjaźń z kolesiem, na którym wisi wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci – tu wskazuję na siebie palcem, robiąc wściekłą minę – zrujnuje jego synowi piłkarską karierę, dlatego jednym z warunków jego umowy było to, że mam jak najszybciej zniknąć z twojego życia.

– To zakłamany skurwiel! – wykrzykuje Parker, parskając śliną na boki. – Mi powiedział, że po tym, co się stało, nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego i że to twoja matka i Ethan rozkazali mu, żeby dopilnował abym trzymał się od ciebie z daleka.

– Nie – zaprzeczam, kręcąc głową. – Moja matka i Ethan nie mieli z tym nic wspólnego.

Parker wciąga dym do ust a potem z rezygnacją wypuszcza go ponad swoją głowę.

HOPELESS LOVE -ZAKOŃCZONA❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz