15

83 4 3
                                    

Rano obudziłam się dość wcześnie. Budzik miałam ustawiony na godzinę 8 a wstałam o 6:40. Podniosłam się i spojrzałam na chłopaka, który spał obok.

Zaczynałam powoli rozumieć, że zaczyna mi się on podobać. Na początku roku myślałam, że jest wielkim draniem, który tylko łamie dziewczęce serca. Dopiero teraz dostrzegałam to co wcześniej miałam zaślepione. Był czuły i delikatny. Będąc w jego towarzystwie nie miałam poczucia, że jestem gorsza. Poświecał mi dużo uwagi. Nie miał też złych ocen. A jego znajomi to głównie chłopacy z drużyny, czyli także moi przyjaciele. Tylko jedno pytanie krążyło mi po głowie. Czy on czuje to samo co ja?

Zastanawiając się nad tym udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się w zwykłe ubrania i weszłam do pokoju, gdzie spał jeszcze Victor. Usiadłam koło niego i delikatnie szturchnęłam go w rękę mając zamiar go obudzić.

-Wstawaj, nudzi mi się- powiedziałam do niego nie przestając go budzić- za chwilę pójdę do chłopaków jak się nie wstaniesz!- chciałam się podnieść, ale poczułam jego dłoń na moim nadgarstku.

-Możesz mnie nie szantażować od samego rana?-zapytał zaspanym głosem- I tak by cię nie wpuścili. Sami jeszcze śpią- odpowiedział siadając przy mnie.

-Widać moje metody działają, bo wstałeś zanim zdążyłam odejść- uśmiechnęłam się zadziornie.

Czekałam aż chłopak się ogarnie, żeby zejść na śniadanie i dowiedzieć się czegoś więcej o naszych startach.

Leżałam na łóżku, gdy drzwi do naszego pokoju się otworzyły. Zdziwiłam się, bo byłam pewna że zamykałam je. Ulżylo mi dopiero w chwili gdy włamywaczem a dokładnie włamywaczami okazali się chłopaki z drużyny. Weszli i rzucili się na łóżko prawie mnie przygniatając.

-Zaraz ją udusicie idioci- usłyszałam głos Victora, który pewnie wyszedł właśnie z łazienki. Oczywiście ja nie wiem czy tak było bo ktoś na mnie leżał.

-Nic jej nie będzie- powiedział Alan- tęsknimy za nią! Dzisiaj wieczorem przychodzicie do nas i oglądamy razem całą serię Spidermana- spojrzał się na Victora- To nie podlega dyskusji.

-Jak musimy...- odpowiedział od niechcenia Victor- dobra spadajcie z tąd. Zaraz zejdziemy do was na śniadanie.

Wszyscy jak potulne pieski wyszli zamykając za sobą drzwi. Zauważyłam, że wszyscy mają respekt w stosunku do kapitana drużyny. Słuchali się go, ale nie bali się. Jedynie Alan czasami się stawiał. Widać było, że mocniej trzyma się z nim niż z resztą.

-Po co oni tu przyszli?- zapytał stając ja przeciwko łóżka przeglądając swoje ubrania w walizce.

-Nie mam pojęcia- powiedziałam przyglądając się mu. Wyglądał naprawdę gorąco w mokrych włosach zaraz po kąpieli.

Chłopak wzruszył ramionami i poszedł się ubrać. Wrocił i udaliśmy się razem na śniadanie. Dosiedliśmy się do reszty drużyny i jak wczoraj podszedł do nas trener. Wszyscy grzecznie się z nim przywitaliśmy a on zaczął mówić.

-Jedziemy na miejsce o 14 i tam mamy pół godziny na zapisanie się. Victoria niestety nie udało się ogarnąć szatni dla ciebie więc musicie się zmieścić w jednej- powiedział i spojrzał na mnie po krótkiej przerwie dodał- mam nadzieję, że to nie jest dla ciebie problem.

-Oczywiście, że nie o ile oni- spojrzałam na chłopaków- nie będą podglądać.

-Jak my byśmy mogli!- odparł Alan teatralnie łapiąc się za serce. Uśmiechęłam się.

-Dobra dobra bądźcie idealnie na czas, bo nie ręczę za siebie- odezwał się trener surowym tonem i poszedł dokończyć swoje jedzenie.

Z tego co wiem to trenerzy często są nie mili i surowi dla swoich podopiecznych przez rozpoczęciem konkuręcji, żeby ich mocno zmotywować. Nie zdziwiłam się nieuprzejmym tonem Davea.

Po śniadaniu czyli jakoś koło godziny 9:00 poszliśmy na spacer po naszym ośrodku. Nie był on duży, ale mały też nie. Zdecydowaliśmy się usiaść w altanie nie daleko małego stawu. Napisałam też do Kamili, że jesteśmy tam gdzie jesteśmy i może się do nas przyłączyć. Nie musiałam czekać na odpowiedź, bo dostałam ją po sekundzie. Po kilku kolejnych minutach zobaczyłam zbliżającą się dziewczynę do nas.

-Siema laska!- przywitał się z dziewczyną Alan gdy tylko ją zobaczył.

Przesiedzieliśmy i przegadaliśmy cały czas. Rozmawialiśmy głównie o mojej starej i teraźniejszej szkole Kami. Po tych kilku godzinach rozstaliśmy się z dziewczyną i udaliśmy się do naszych pokoi przygotować się do zawodów.

Spakowałam torbę do której włożyłam strój, ręcznik, czepek z logiem naszej szkoły, okulary do pływania, kosmetyki do kąpieli i resztę potrzebnych rzeczy. Oczywiście prawie zapomniałam o wodzie, gdyby nie Eric. Przyszedł do nas i przyglądał się jak pakuje torbę, upewniając się, że niczego nie zapomniałam.

-Stresujecie się?- powiedział Eric podnosząc się do pozycji siedzącej na łóżku.

-Tu nie ma się czym stresować- zaczął Victor patrząc na mojego brata- Popłyniemy tak dobrze jak tylko potrafimy. Chociaż uważam że i tak wygramy- przeniósł swój wzrok na mnie i delikatnie się uśmiechnął dodając mi trochę odwagi.

-Damy radę. Przecież ty tam będziesz- uniosłam wzrok na mojego brata- Tata prosił, żebyś nagrał mu mnie. I później wysłał oczywiście.

-I tak bym to zrobił- odpowiedział szybko- Dobra to ja idę nie będę wam przeszkadzał. Powodzenia, bo nie wiem czy jeszcze damy radę porozmawiać przed startem- rzucił ostatnie słowa i wyszedł.

Przed umówioną godziną zeszliśmy na dół. Byliśmy pierwsi, bo chłopakow nie było widać. Usiedliśmy na kanapie w holu.
Po kilku minutach kanapa obok mnie ugieła się i dokładnie w tym miejscu pojawił się Alan kładąc swoją rękę na oparciu za moją głową. Zaraz za nim szła reszta drużyny.

Tak nazywałam nas drużyną, bo przez ten krótki okres zżyliśmy się z sobą i traktowałam ich wszystkich jak drugą rodzinę.

Po kolejnych kilku chwilach w pomieszczeniu pojawił się trener oznajmiając, że już jedziemy. Bez chwili zawachania ruszyliśmy do busa. Chciałam zabrać swoją torbę, ale jej nie było. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam ją na ramionach Victora. Uśmiechnęłam się i ruszyłam za nimi, bo zostawili mnie kawałek w tyle.

-Dziekuje- poiwedziałam gdy weszliśmy do środka busa. Zajęliśmy swoje miejsca, które zajęliśmy sobie podczas jazdy w tą stronę.

-Pamietajcie o wszystkim co wam mówiłem na treningach- głos trenera rozbrzmiał w autobusie- Jako kapitana na te zawody zostawiam Victora. Holly płyniesz pierwsza swoim stylem, żeby chłopacy w razie jakichś problemów mogli zadgonić. Czy ktoś ma jakieś pytania?

-Z jaką szkołą rywalizujemy na początku?- trener chyba się spodziewał tego pytania, bo odpowiedział bez zastanowienia.

-Spectar Academy potem Juness. A następne będą zależeć od wyników.

Dojechaliśmy na miejsce po 20 minutach. Cały czas rozmawiałam z chłopakami i nie było nawet minuty ciszy. Widać było po nich, że są spokojni. Ich humor udzielił się i mi, bo nie byłam zestresowana. No może trochę, ale to nie było aż w takim stopniu jak myślałam że będę.

Too Hard For MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz