29

55 2 1
                                    

Staliśmy i czekaliśmy na wszystkich już około 10 minut. W pewnym momencie zobaczyłam zbliżającego się do nas Simona. Na szczęście zatrzymał się w bezpiecznej odległości od nas.

-Czego ty jeszcze od niej chcesz?!- Zaczął Victor gdy dostrzegł sylwetkę drugiego chłopaka- Nie rozumiesz, że ona nie chce mieć z tobą nic wspólnego?

-Wiem. Zrozumiałem to widząc was wszystkich razem na scenie- Mówił z wyraźnym smutkiem w głosie- Przepraszam za to nachodzenie cię. Teraz widzę twoje szczęście i nie będę stawał przeciwko. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. Nawet bez mojej obecności w twoim życiu.

-Dziękuję- Lekko się uśmiechnęłam. Victor zaś nadal był spięty, ale objął mnie opiekuńczo ramieniem.

-Powiedz mi jeszcze jedno Holly. Później zniknę z twojego życia.

-Słucham w takim razie. Co mam ci powiedzieć?

-Wybaczysz mi to co zrobiłem?

-Już dawno ci wybaczyłam. To nie znaczy, że chcę utrzymywać z tobą kontakt.

-Dziękuję za wszystko. Bądź szczęśliwa i życzę waszej dwójce szczęścia- Dokończył i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Cieszyłam się o zakończonym etapie w moim życiu. Miałam nadzieję, że Simon naprawdę zostawi mnie już w spokoju tak jak powiedział. Eric napewno będzie zadowolony z takiego obrotu spraw. Co prawda ja też jestem, ale to nie to samo.

-Jak się czujesz skarbie?- Zapytał zatroskany Victor spoglądając w moje oczy.

-Cieszę się. To koniec tego złego rozdziału w moim życiu- Oplotłam go rękami i przytuliłam moją głowę do jego klatki piersiowej, a on swoją położył na moich włosach.

-Też się z tego powodu cieszę.

-A nasze gołąbeczki nie wytrzymają bez siebie nawet 10 minut!- Krzyknął Travis idąc z Kamilą za rękę w naszą stronę.

-Ty bez swojej dziewczyny też długo nie wytrzymasz, więc lepiej nie zaczynaj- Zgasił go Alan podchodząc do nas z resztą ekipy i moim bratem.

-Byliście najlepsi!- Pochwaliła nas Kamila.

-Teraz macie już koniec stresu do piątku!- Dodał Eric.

-Eric i Kamila jadą z nami- Krzyknął Dave odchodząc od autokaru prawdopodobnie naszej szkoły- Wsiadać ludzie! Nie będę na was czekał!

Posłusznie zajęliśmy nasze miejsca w pojeździe i odjechaliśmy do ośrodka.

-Holly. Nie uwierzysz co się stało!

-Co takiego?

-Nasz mały braciszek do mnie dzwoni!- Zadowolony z siebie przyłożył telefon do ucha i zaczął rozmowę.

-Niesamowite- Dodałam mrucząc pod nosem tak, że tylko siedzący obok Victor to usłyszał. Jego reakcja była prosta, po prostu głośno się zaśmiał.

Dojechaliśmy spokojnie na miejsce i prosto z busa udaliśmy się na kolację. Było już blisko 20 więc za chwilę zamknęliby nam stołówkę.

Każdy poszedł coś sobie nałożyć do zjedzenia i usiedliśmy razem. Większość moich bliskich się tutaj znajdowała. Brakowało tylko rodziców, Matta i Dannego. Cieszyłam się tymi chwilami spędzonymi z nimi.

Można powiedzieć, że doszłam do miejsca, gdzie chciałoby być dużo osób. Mam kochającą rodzinę, super znajomych i chłopaka moich marzeń. Czego chcieć więcej. Tak naprawdę wszystko czego potrzebuję w formie nie materialnej mam, albo jestem w stanie sobie zapewnić.

***

-Ale tu jest głośno! Zaraz mi łeb pęknie- Marudził Danny siedzący obok mnie.

Czekaliśmy właśnie na stadionie na Kamilę i chłopaków którzy kupowali przekąski i jakieś picie dla nas wszystkich. Dziś jest ostatni mecz w piłkę nożną naszej szkoły, więc ja jak zawsze przyszłam ubrana w koszulkę Erica a pozostali zabrali z sobą gadżety z logo szkoły.

-Nie marudź. Jakby było cicho martwiłbyś się czemu tak jest.

-Masz rację, ale nie zabronisz mi trochę pomarudzić.

-Proszę- Usiadł z mojej drugiej strony Victor podając mi napój.

-Dziękuję.

Mecz zakończył się remisem i z powodu, że to miał być ostatni mecz całego turnieju musiały zostać wykonane też karne.

W pewnym momencie do piłki podszedł Eric. Wiedziałam, że jak on kopnie to gol wleci chodźby nie wiem co się działo. Wiele razy to ja stałam na bramce przy strzałach Erica i nigdy żadnego nie obroniłam. Nie dlatego, że aż taka słaba jestem, tylko dlatego, że Eric zdecydowanie robi to bardzo mocno.

Mój brat wykonał strzał i tak jak myślałam trafił. Obrócił się na pięcie w moim kierunku i zadedykował mi ten piękny gol. Uśmiechnęłam się i zrobiłam z moich dłoni serce i wyciągnęłam je w jego stronę. On za to wysłał mi buziaka w powietrzu.

-Normalnie twój brat mi zaraz cię poderwie- Mruknął do mojego ucha Victor.

-Raczej nie. Rodzice nie zgodziliby się na taki związek- Nie takiej się reakcji się spodziewałam, ale zaczął się śmiać.

-Nie wątpię.

Rzuty karne się skończyły a wynik wynosił 4:3. To oznaczało kolejną wygraną naszej drużyny, byłam bardzo dumna z nich wszystkich. Cała drużyna piłkarzy cieszyła się z wygranej. Eric wyglądał na szczęśliwego, wszyscy wiedzą dlaczego.

Wróciliśmy do ośrodka i rozsiedliśmy się z naszą drużyną jak i piłkarzy w lobby i rozmawialiśmy o wszystkim. Początkowo nasza rozmowa się totalnie nie kleiła, ale z biegiem czasu jak się poznaliśmy było coraz lepiej.

-Pamiętam jak kiedyś Victor bał się iść do pielęgniarki bo wyglądała jak wiedźma!- Zaczął wspominać jeden z piłkarzy, z tego co pamiętam ma na imię Isac.

-Wcale nie!- oburzył się wspomniany Victor.

-Ehem wcale- zaśmiali się wszyscy.

-Jak ci się podoba w tej szkole?- zapytał któryś z piłkarzy Erica.

-Myślałem, że będzie dużo gorzej. Podoba mi się przede wszystkim jedna rzecz.

-To znaczy?- dopytywałam.

-Podoba mi się, że po przeniesieniu nas do tej szkoły poprawił się kontakt między nami. To znaczy między mną, Mattem i oczywiście tobą Holly.

-Czyli uważasz, że gdyby nie przeniesienie, nie byłbyś blisko z Holly?

-Tak- odpowiedział bez zawachania- Wiem jakim typem byłem wcześniej i bardzo tego żałuję. Gdyby nie to, że stała się bardzo drastyczna sytuacja to nie byłoby tak jak teraz.

Wiedziałam o jakiej sytuacji on mówił i szczerze zgadzam się ze zdaniem mojego brata. Gdyby nie było sytuacji z Simonem, moja relacja ze starszym bratem polegałaby na mijaniu na korytarzach i wymienianiu podstawowych informacji takich jak opieka nad Mattem. Teraz z perspektywy czasu widzę pozytywy właśnie tego zdarzenia. Eric był wcześniej chłopakiem, który miał dziewczyny tylko na jedną noc, ego nie mieściło się w dosłownie niczym.

A teraz? Jest zupełnie inny niż wcześniej. Jest on opiekuńczy, czuły, dba o nas i widać jego zaangażowanie w naszą rodzinną relację. Pomimo, że nie mieszkamy już z obojga rodzicami, stara się mieć dobry kontakt z nimi. Eric nie ma już dziewczyn na jedną noc, nie pali fajek i nie pije przesadnych ilości alkoholu.

Too Hard For MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz