19

77 2 6
                                    

-Erick!- krzyknęłam śmiejąc się cały czas z powodu, że bez przerwy mnie łaskotał- Przestań już! Zaraz się posikam!

Nie zaprzestał swoich czynów a jedynie trochę odpuścił. Spojrzał na mnie i głosem nie znoszącym sprzeciwu zapytał.

-Idziesz ze mną na ten mecz?

-Wiesz, że i tak idę dla Kamili. Travis mówił że też chcę iść- wstałam z łóżka chcąc się przebrać z piżamy.

Jak już to zrobiłam poszliśmy z Victorem i Erickiem na śniadanie. A tam jak zawsze podszedł trener i powiedział dzisiejszy plan dnia.

-Za godzinę jedziemy na siatkówkę WSZYSCY- podkreślił ostatnie słowo- Zabierzcie wasze spakowane torby, bo zaraz po meczu jedziemy na basen. Resztę już wiecie po poprzednim razie. Płyniecie w tej samej kolejności co ostatnio. Widzimy się za godzinę w busie- odszedł do stolika przy którym siedzieli inni trenerzy.

Godzinę później siedzieliśmy już w busie i rozmawialiśmy o naszym zainteresowaniu siatkowką, które tak naprawdę było zerowe. Jechałam tam z chęcią tylko dlatego, że grała w nią Kamila.

Szczerze to nawet nie wiem w jaki sport gra Danny. On zmienia dyscypliny jak skarpetki. Kiedyś chodził ze mną na basen, potem na siatkówkę z Kamilą, jeszcze później na koszykówkę. A teraz to nie mam pojęcia w co gra. Jest szansa, że przyjechał na ten turniej tylko dlatego, że ich trener musiał kogoś zabrać jako zespół dopingujący, bo nie mieli takiego. Będę musiała go zapytać o to w najbliższym czasie.

Wysiedliśmy pod halą sportową. Od razu udaliśmy się w poszukiwaniu wejść na trybuny. Rozejrzałam się dookoła i jedyne co zauważyłam to dziewczyny śliniące się na widok chłopaków z mojej drużyny. Miałam też wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale nie zwróciłam na to uwagi. Pomyślałam, że jest tu tyle ludzie i może mi się poprostu wydawać.

Usiedliśmy na samej górze trybun, bo oni tak chcieli. Nie chciałam tam siedzieć. Wolałam być bliżej boiska i wspierać w ten sposób Kamilę.

-Idę usiąść niżej i przy okazji poszukam Dannego- powiedziałam, a gdy wstałam odezwał się też Travis.

-Nie możesz pójść sama- zarządził- Idę z tobą- podszedł do mnie i poszliśmy razem.

Zobaczyłam, że z oddali macha do mnie Danny pokazując, że mam do niego podejść. I tak też zrobiliśmy.

Cieszyłam się, że moja drużyna polubiła się z moimi przyjaciółmi ze starej szkoły. Powiedziałabym nawet że się zaprzyjaźnili. W pewnym momencie poczułam w mojej kieszeni wibracje. Nie miałam pojęcia kto to dopóki nie spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam wiadomość od Victora.

Od Victor:
Po prawej stronie siedzi jakiś typ i się do ciebie ślini. Niech lepiej przestanie, bo to się źle dla niego skończy.

Spojrzałam w stronę, gdzie siadział a on patrzył na mnie. Powiedziałam bezdźwięcznie "nie bądź zazdrosny". On w odpowiedzi wysłał mi kolejną wiadomość.

Od Victor:
Wcale nie jestem zazdrosny. Tylko dbam o to co jest dla mnie ważne.

Odczytałam wiadomość i chwilę zastanawiałam się co mu odpisać. Po kilkunastu sekundach wysłałam mu wiadomość.

Do Victor:
Nie musisz się martwić. Nie zamierzam nawet gadać z tym chłopakiem. Wystarczy mi Danny :*

Znowu się odwróciłam, żeby spojrzeć na chłopaka. Odczytując moją wiadomość uśmiechnął się i też spojrzał w moją stronę. Wysłał mi buziaka w powietrzu. Uśmiechnęłam się na ten mały, ale znaczący gest. Od razu zrobiło mi się milej.

-Chyba ktoś się zakochał- wyszeptał do mojego ucha Danny- Napisał ci że jesteś dla niego ważna. To musi coś znaczyć delfinku.

-Nie przesadzaj- odpowiedziałam mu też szeptem i wróciłam do oglądania meczu.

***

Po zakończonej rozgrywce poszliśmy do naszego busa. Nawet nie miałam czasu, żeby pogratulować Kamili wygranej. Stwierdziłam, że zrobię to wieczorem.

Tak jak kilka dni wcześniej weszliśmy do szatni i przebraliśmy się w stroje, przyszedł do nas trener.

-Dziś płyniemy jedną sztafetę. Tylko z Human Academy. To może być najtrudniejszy start na tym turnieju, więc proszę skupcie się- powiedział drapiąc się po głowie trener- Jak to wygracie zabiorę was do KFC. Może to będzie dla was motywacją.

Chłopacy odpowiedzieli tylko, że postarają się jak mogą. Zresztą ja tak samo. Serio nie chciałam zawieść chłopaków i trenera. Wiedząc, że co roku przegrywają o milimetry było jeszcze ciężej.

W końcu musieliśmy wyjść z szatni i stanęliśmy na swoich miejscach będąc wywołanych przez komentatorów. Jako, że ja zaczynałam stanęłam na słupku startowym. Czułam się lekko nie pewnie wiedząc, że obok mnie nie ma żadnej dziewczyny, tylko chłopak pokroju chłopaków z mojej drużyny.

Usłyszałam dźwięk gwizdka na znak rozpoczęcia wyścigu. Skoczyłam do wody i popłynęłam chyba najszybciej jak potrafiłam. Dotknęłam murka kilka sekund po chłopaku obok mnie.

Któryś z chłopaków pomógł mi wyjść z basenu tak jak poprzednim razem. Nie wiedziałam nawet który, bo tak bardzo stresowałam się wynikiem. W końcu nastąpiła ostatnia długość należąca do Victora. Od niej zależał cały wynik ponieważ cały czas szliśmy łeb w łeb.

Victor dopłynął już do końca. Wyglądało to tak jakby w tym samym czasie zawodnik z drużyny Human Academy dotarł na metę. Sędzia przez głośniki oznajmił, że musi sprawdzić wynik na kamerach, bo nawet on nie był w stanie wychwycić kto był szybszy. Po kilku minutach pełnych stresu rozległ się głos.

-Po ciężkim i trudnym sprawdzeniu. Okazało się że o długość małego palca wygrywa drużyna żółta!

Rozejrzałam się po minach chłopaków. Chyba nie dowierzali, że w końcu udało nam się pokonać naszych rywali. Ja też się bardzo cieszyłam. Zaczęliśmy skakać i piszczeć z radości. Nawet trener Dave nie założył swojej maski obojętności. Cieszył się razem z nami.

Poszliśmy do szatni, bo to była ostatnia konkurencja grupowa na tym turnieju. Zostały już tylko konkurencję "solo", które będą dopiero w drugim tygodniu.

-Jestem z nas mega dumny!- powiedział Dave jak tylko zamknął drzwi do szatni- W końcu skopaliście im tyłki!

-Uważam, że to w dużej części zasługa Holly- spojrzał na mnie Victor- To dzięki tobie, bo bardzo nas motywujesz.

Zrobiło mi się bardzo ciepło na sercu. Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam.

-A ja uważam, że jest to zasługa nas wszystkich. Jesteście dla mnie bardzo ważni i wiem o tym jak wygrana tej sztafety dla was dużo znaczyła.

-Dobra dosyć tych czułości- odezwał się trener- W nagrodę zabieram was wszystkich do McDonald's.

Ubraliśmy się i wyszliśmy z szatni w bardzo dobrych humorach. Przed szatnią czekał na mnie mój brat razem z Kamilą.

-Brawo dziewczyno! Masz te moc!- krzyknęła do mnie Kamila rzucając mi się na szyję- Jestem taka dumna!

-Nie przesadzaj. Też grałaś dziś mega dobrze!- oddałam uścisk i przeniosłam spojrzenie na brata.

-Nie patrz tak na mnie- powiedział Eric- Jestem tak samo dumny jak ona! Dałaś czadu młoda!

-Dziękuję- przytuliłam go.

Niestety nie mogłam już z nimi rozmawiać dłużej. Powiedziałam tylko Erickowi, że jutro chcę z nim porozmawiać i odeszłam w stronę mojej drużyny, która czekała aż skończe rozmawiać.

Too Hard For MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz