Rozdział 5

115 9 13
                                    

Następnego ranka obudził mnie obcy zapach. Morze. Byłam nad morzem? Nie potrafiłam sobie przypomnieć wczorajszego dnia. Ale dlaczego miałbym być nad morzem? Wtedy otwarłam oczy i zobaczyłam swój pokój. No tak, wcale nie byłam nad morzem, przecież to było niemożliwe. W tym momencie zorientowałam się, że jestem w bluzie Vanessy, wczoraj nie miałam siły ani głowy by się przebrać. Stąd ten zapach. Wtuliłam policzek w przyjemny materiał zaciągając się jej zapachem. Coraz bardziej mi się podobała ta woń.

Zmusiłam się do wstania. Kiedy usiadłam na łóżku poczułam jak zaczyna mi łupać w głowie. Było wczoraj tyle nie pić, miałam ogromnego kaca. Jęknęłam zrozpaczona. Dzięki bogom, że dziś była niedziela i nie musiałam iść do szkoły. Przebierając się z wczorajszych ubrań, by uniknąć podejrzeń, zwlekłam się do kuchni na śniadanie.

W kuchni przy stole siedzieli moi rodzice popijając poranną kawę. Nalałam sobie wody do szklanki i od razu ją wypiłam. Czy bardzo podejrzane będzie, jak naleje sobie od razu drugą i ją wypiję? Nie wiedziałam, ale kac i pragnienie wygrały, więc pochłonęłam drugą szklankę. Rodzice jednak byli zbyt bardzo pochłonięci swoim śniadaniem by zwrócić na mnie uwagę.

- Marnie wyglądasz - zauważyła mama patrząc na mnie uważnie

- Nie wyspałam się, bo siedziałam do późna nad nauką - wykręciłam się wymówką, bo podejrzewałam, że wyglądałam tak samo tragicznie jak się czułam.

- To dobrze, nauka jest bardzo ważne, jeśli chcesz zajść daleko i osiągnąć ten sam sukces co my...

Zaczęła się ta sama gadka co zawsze, więc się wyłączyłam nakładając sobie śniadanie. Wtedy przyszło powiadomienie o nowej wiadomości. Mimo iż zgubiłam wczoraj na imprezie telefon, rodzice od razu skombinowali mi nowy, jak im powiedziałam, że gdzieś zapodziałam stary. Plus bycia bogatym był taki, że nowy telefon nie był żadnym wydatkiem, to tak jakby kupić sobie nową parę trampek, bo te wcześniejsze się zepsuły. Sprawdziłam telefon dyskretnie pod stołem.

Vanessa: Księżniczka żyję po imprezie?

Mimowolnie się uśmiechnęłam. To miłe, że się o mnie martwiła.

Ja: Czuję bardziej jak zombie niż żywa

Vanessa: Dobrze się składa, że oglądałam "Noc żywych trupów", mam wprawę w polowaniu na zombie

Zaśmiałam się pod nosem.

- Pan Green chce żebym go reprezentował w sądzie - głos ojca ściągą mnie z powrotem do rzeczywistości. - Potrzebuje adwokata.

Oczywiście, że państwo Green nie byli ostatnio u nas na kolacji towarzystwo by spędzić po prostu wieczór w gronie przyjaciół. To wszystko było po to by na Green mógł się rozeznać w osiągnięciach mojego ojca, w końcu rozmawiali tyle o pracy, to wszystko było podłożem pod to by mój ojciec wziął sprawę pana Greena. Tutaj nic nie działo się bezinteresownie, wszystko było po coś.

- Po co mu adwokat? - zapytałam mimowolnie zainteresowana.

- Został oskarżony o oszustwa podatkowe - odpowiedział ojciec.

Oczywiście jak zawsze chodziło o pieniądze, o co by innego. Dalszej rozmowy nawet już nie słuchałam, zbyt zdekoncentrowana bólem głowy i wymuszeniem w siebie śniadania. Chciałam wczoraj pić alkohol to teraz cierpłam. Ważne, że rodzice się nie zorientowali i nic nie podejrzewali.

- Kochanie - zwróciła się do mnie mama, zmuszając się do koncentracji i myślenia, co tego ranka było dość trudne. - Słyszałam, że jesteście z Ethanem dobrymi przyjaciółmi spędzacie w szkole razem dużo czasu.

FallenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz