Siedziałyśmy z Vanessą na plaży, a słońce właśnie chowało się w morzu na horyzoncie. Plaża była pusta nie licząc kilku przechodniów, którzy jednak byli daleko od nas. Fale obmywały nasze bose stopy, a promienie zachodzącego słońca padały na nas, oświetlając nas pomarańczowymi i czerwonymi promieniami zachodu. Wiatr rozwiewał moje włosy i czułam morską bryzę i kropelki wody na twarzy, które wyrzucały w naszym kierunku wzburzone fale. Siedziałam w bluzie Vanessy, która pachniała nią, pachniała morzem, a do tego zewsząd też roztaczał mnie zapach morza nad którym byłyśmy. Słońce chowało się w wodzie, malując barwami wodę. Vanessa trzymała mnie za rękę, opierając głowę na moim ramieniu, wie czułam bijące od niej ciepło.
Czułam jak moje serce przepełnia radość i spokój. Miałam wrażenie, że czas się dla nas na chwilę zatrzymał i pragnęłam by ta chwila trwała najdłużej jak się dało, nie chciałam być teraz gdziekolwiek indziej. Czułam się wolna, pełna możliwości i rzeczy, które mogę w życiu przeżyć.
Spojrzałam na zgięcie łokcia, gdzie miałam tatuaż kwiatu rumianku. Od zawsze chciałam go mieć, aż w końcu Vanessa mnie przekonała bym sobie go zrobiła i teraz każdego dnia nie mogłam się nacieszyć jego widokiem. Każdego dnia uczyłam się pomału robić rzeczy, które pragnęłam i nie wahać się w stawianiu na swoim. Nie było to łatwe, ale robiłam postępy, a Vanessa zawsze mnie wspierała i mówi jak jest ze mnie dumna.
Cały czas mieszkałam z babcią, ale nie zapowiadało się byśmy długo miały mieszkać tylko we dwie. Harry nad wyraz często u nas bywał i byłam pewna, że lada dzień wprowadzi się do nas na stałe. Nie miałam nic przeciwko temu, Harry zawsze był dla mnie jak ojciec, a moje relacje z babcią miały się bardzo dobrze, udało nam się zbudować więź i miałyśmy dobry kontakt.
Moje relacje z rodzicami dalej były w najlepszej formie, bolało mnie to, ale ta rana zaczynała się powoli zasklepiać, w końcu zostanie po niej tylko nieprzyjemna blizna. Z tego co widziałam z wiadomości i artykułów, moja matka dalej utrzymywała nieskazitelny wizerunek i próbowała udawać, że nic się nie stało. Media nad wyraz chętnie rzuciły się na fakt, że bywałam nieobecna na bankietach matki i nie widywało mnie się już tak często w świecie bogaczy. Nie tęskniłam za bankietami i przepychem bogactwa. Nie byłyśmy z babcią bogate, ale niczego nam nie brakowało, wciąż miałam dostęp do mojego konta bankowego. Przez tyle lat żyłam otoczona bogactwem, że wystarczy mi na resztę życia.
Czułam jak włosy Vanessy łaskotały mnie w twarz. Zrobiłyśmy sobie spontaniczny wypad nad morze, bo Vanessa pamiętała jak kiedyś z zafascynowaniem mówiłam o moim pobycie nad morzem za dziecka i postanowiła znów mnie tu zabrać, przez co myślałam, że pęknie mi serce z miłości do niej. Siedziałyśmy zatem teraz na plaży podczas zachodu słońca, obie zakochane i szczęśliwe.
Nie byłam już Kopciuszkiem, który całe życie spędzał na balach, których wcale nie chciał, nie będąc nawet w pełni sobą. Tego dnia kiedy Kopciuszek uciekł z balu i spotkał czarnowłosą dziewczynę, która okazała się grać rolę matki chrzestnej, w końcu Kopciuszek został wybawiony od losu, którego nie chciał. Vanessa sprawiała, że zaczęłam żyć, żyć po swojemu i czerpać z życia garściami oraz w końcu oddychać pełną piersią. Byłam sobą, nie oczekiwaniami mojej matki i ambicjami ojca, byłam tylko ja i było mi ze sobą dobrze.
Kopciuszek już nie istniał. Historia o Kopciuszku upadła.
The end
CZYTASZ
Fallen
Teen FictionKiedy Kopciuszek ucieka z balu, książę wybiega za nim, chcąc odzyskać swoją ukochaną... A nie moment... To nie ta historia... W tej bajce nie było księcia. Ale była macocha, czy zła ciężko stwierdzić, ale pragnęła by Kopciuszek spełnił każde jej oc...