Rozdział 18

97 12 3
                                    

Bagaże zostawiłam przy drodze, w tym momencie nie były mi potrzebne. Nogi miałam jak z waty, kiedy podchodziłam do drzwi domu Vanessy. Długo przed nimi stałam wahając się. Serce tłukło mi się o żebra w zdenerwowaniu i strachu. Może jednak powinnam zawrócić? Kto chciałby być nachodzą przez byłą?

Jednak wiedziałam, że jeśli teraz bym odeszła i odeszła i odpuściła, pewnie bym sobie tego nigdy nie wybaczyła, musiałam to zrobić, bez względu na wszystko. Tak więc, starając się więcej tego nie analizować, zapukałam do drzwi.

Drzwi po chwili otworzyły się. Za nimi stała Vanessa. Spojrzała na mnie zaskoczona, ewidentnie się mnie nie spodziewając.

- Chcę z tobą być - wypaliłam zanim całkowite dopadł mnie stres i przerażenie uniemożliwiając mi mówić.

Vanessa patrzyła na mnie jeszcze bardziej szokowana, nie bardzo wiedząc co się dzieję. Nie dziwiłam się jej. Mówiłam dalej przepełniona niespodziewaną odwagą.

- Całe życie próbowałam spełnić nierealne oczekiwania moich rodziców, wszystko co robiłam było podyktowane tym by byli ze mnie zadowoleni, a okazuję się, że oni są pozbawionymi uczuć cyborgami i niemożliwe jest spełnić ich wymagania, bo nie da się być idealnym czego oni oczekują. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.

Zobaczyłam, że w oczach Vanessy pojawił się błysk nadziei, lecz nie pozwalała dać niczego po sobie poznać. Czekała co powiem dalej, więc mówiłam dalej.

- Nasze zdjęcia wyciekły do prasy, ogłaszając światu wszem i wobec, że jesteśmy parą i myślę... i myślę, że to bardzo dobrze - o dziwo naprawdę tak myślałam. - To sprawiało, że w końcu zrozumiałam jak okrutny jest ten świat i nikogo tak naprawdę nie obchodzi kim jestem, czy coś czuję i czy w ogóle jestem człowiekiem. Ten świat zawsze będzie na mnie żerować, na tym, że jestem sensacją i śmiem odstawać od normy. Nie chcę żyć w takim świecie, nie chcę być jego częścią, nie jeśli nie mogę być sobą i udawać idealną, bo taka nie jestem i nigdy nie będę. Ale co najlepsze, wcale nie musze być idealna, mimo że przez całe życie tak myślałam.

Zrobiłam przerwę na wdech i w tym czasie zobaczyłam, że Vanessa zaczęła się uśmiechać, jakby cały czas czekała aż w końcu to wszystko zrozumiem i pojmę. A to nareszcie się stało.

- Tak więc... - kontynuowałam. - Nie jestem już Clermont, rodzice się mnie wyrzekli, a ja nie chcę znów udawać idealnej i błagać ich o przebaczenie by znów przyjęli mnie do swojego bezwzględnego świata. Nie chce do niego wracać, nie kiedy wiem jak okropny jest. Matko, teraz chyba nawet nie mam nazwiska...

- Jeśli się ze mną ożenisz, będziesz mogła być Jones - to było pierwsze co powiedziała do mnie Vanessa i wiedziałam, że się ze mnie nabija. Mimo to się roześmiałam.

- Więc przyszłam ci powiedzieć, że księżniczka w końcu uwolniła się z swojej klatki - w tym monecie moja dotychczasowa odwag mnie opuściła i ostatnie słowa wypowiedziałam nieśmiało, wpatrzona w swoje buty, bojąc się reakcji Vanessy.

- Myślałam, że nigdy to nie nastąpi. Cieszę się, że przejrzałaś na oczy.

- Tak, ja też się ciszę - spojrzałam na nią nieśmiało.

Wyglądała tak jak zawsze. Wyluzowana i pewna siebie opierała się o framugę, z swoich psotnym uśmieszkiem czających się na jej wargach. Była piękna, jej widok uświadomił mi jak bardzo za nią tęskniłam i jak mi jej brakowało.

- Muszę ci teraz wymyślić nowe przezwisko, księżniczko? - zażartowała sobie Vanessa.

- Dla ciebie mogę zostać księżniczką - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Po raz pierwszy od tygodni uśmiechnęłam się całkowicie szczerze, jednocześnie czułam jakby ogromny ciężar został mi zdjęty z pleców. Ciężar nierealnych oczekiwań moich rodziców i starty Vanessy. Może jednak wszystko wróci na swoje tory?

FallenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz