15.

1.7K 96 8
                                    

— Jedziesz gdzieś czy będziesz się lenić przez całe wakacje w domu? — pytam Violetty, uśmiechając się do siebie. Uwielbiam z nią rozmawiać. Zwłaszcza tak późno, przed snem, kiedy mogę zapomnieć o całym dniu i niczym się nie przejmować.

No chyba, że zaczyna tworzyć bezsensowne teorie na temat mojego romansu z Francescą. Wtedy mam ochotę się rozłączyć.

— A ty niby co będziesz robić? — W słuchawce rozbrzmiewa jej słodki śmiech.

— Będę planować swoje życie, leżąc na kanapie. Albo w łóżku. Coś ci nie pasuje w moim stylu życia?

— Ależ skąd. A ja... Nie, raczej nie.

— Co jest? — Siadam na łóżku i uważnie wsłuchuję się w jej cichutki oddech. Przed chwilą się śmiała, a teraz ton jej głosu stał się inny. Poważny.

— Nie, nic. Po prostu co roku jeździłam gdzieś z tatą, a teraz... — urywa. — Nieważne. — Pociąga smutno nosem.

— Nie płacz. Przepraszam.

Nie odpowiada. Oddech ma nieco przyśpieszony, a co chwilę słyszę ciche łkanie. Żałuję, że nie jestem teraz z nią i nie mogę jej mocno przytulić. Żałuję, że jej o nim przypomniałem. Chociaż pewnie przecież nie zapomniała, bo o takich osobach się nigdy nie zapomina. Ale i tak przez większość czasu nie myśli o tacie, nie wspomina różnych chwil spędzonym z nim... I oczywiście ja musiałem sprawić, że zaczęła o tym myśleć i teraz płacze.

Jak zwykle.

— Misia, przepraszam. Ale nie płacz, proszę cię. Nie płacz.

— Nie płaczę. — Głos jej się łamie, na co ja wzdycham cicho.

— No właśnie słyszę. Uśmiechnij się i staraj się o tym nie myśleć. Posłuchaj... — zaczynam, starając się wymyślić coś, co może choć trochę ją pocieszy. — Pomyśl, że teraz on jest na takich wakacjach i patrzy na ciebie ciągle. I wie, co robisz, wie, że płaczesz. A na pewno nie chciałby, żebyś płakała, zwłaszcza z jego powodu. Zawsze chciał dla ciebie jak najlepiej, więc uśmiechnij się dla niego i dla mnie, dobrze?

— Ale ja nie chcę.

— Poczekaj na mnie, za chwilkę będę.

— Leon, nie...

— Tak, poczekaj na mnie — przerywam jej, zanim kolejny zdąży powiedzieć kolejny raz, że wcale nie muszę do niej przychodzić. — I nie zrób sobie nic, proszę. Proszę. — Rozłączam się i prędko wychodzę z pokoju.

Do: Misia ♥
22:43
Kochanie, otwórz mi

Czekam jakiś czas pod drzwiami i przestępuję z nogi na nogę z nerwów. Martwię się o nią i nie chcę, żeby coś się jej stało... Żeby coś sobie zrobiła. Nie chcę. Po krótkiej chwili drzwi otwierają się i Violetta wciąga mnie za rękę do środka. Patrzy na mnie nieco zagubionym wzrokiem, a twarz ma lekko czerwoną. Na jej policzkach widzę mokre, roztarte ślady łez. Ma na sobie starą, spraną i trochę za dużą bluzę, która należała do jej taty. To była jego ulubiona, często w niej chodził. Jakiś czas mierzę dziewczynę wzrokiem, po czym przytulam ją mocno.

— Przepraszam — szepcze, wtulając twarz w moje ciało i oddychając głęboko. Odsuwam się od niej i łapię ją za rękę, gdy zdaję sobie sprawę z tego, co powiedziała. — Nie, nie o to chodzi. Przepraszam za to, że musiałeś tutaj przychodzić i że rozpłakałam się z byle powodu... Przepraszam.

— Nie przepraszaj mnie za to. — Ponownie ją przytulam, tym razem o wiele mocniej. — To nie byle powód, przecież ja rozumiem. I nie musiałem tu przychodzić, bo równie dobrze mógłbym mieć to gdzieś i iść spać. Ale nie zrobiłem tak i nie zrobię, bo jesteś dla mnie zbyt ważna i zbyt bardzo się o ciebie martwię, żeby cię tak zignorować. No i chciałem cię przytulić — tłumaczę, uśmiechając się do niej. Ona tego nie odwzajemnia, przez co zaczynam ją łaskotać. To zawsze na nią działa i tym razem jest tak samo. — Kocham twój uśmiech. Całą cię kocham.

teraz wiem, że ziemia jest niebem [leonetta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz