02.

3.2K 110 14
                                    

Stoję przed głównym wejściem do Studio. Minął miesiąc od śmierci mojego ojca, a ja... Ech, wczorajszego ranka przyszedł list ze szkoły zaadresowany do mnie. Jeśli w ciągu miesiąca nie zdam czterech sprawdzianów i nie poprawię ocen, które spadły z powodu mojej nieobecności — wyrzucą mnie. Naprawdę zależy mi na Studio. Dostałam się do niej bezproblemowo, bo dobrze się uczę, sprawdziany klasyfikacyjne ze śpiewu, tańca oraz gry na fortepianie zdałam z najwyższą ilością punktów... Popełniłabym duży błąd, gdybym w tym momencie zrezygnowała. Dzięki tej szkole mogę osiągnąć coś większego, niż... na przykład bycie kelnerką w marnej restauracji.

Coś o wiele większego.

Moje samopoczucie dość wzrosło w ciągu ostatnich dni, więc postanowiłam wrócić do normalnego trybu życia. Mój tata na pewno by tego chciał...

Przynajmniej w jakimś stopniu normalnego, jeśli w ogóle mogę to tak nazwać. Prawda?

Zerkam na zegarek. Dziesiąta dwanaście. Zajęcia rozpoczęły się już dawno temu.

Jesteś spóźniona, Castillo... A ty nigdy się nie spóźniasz.

Rozglądam się dookoła. Na zewnątrz nie ma nikogo, nawet nauczyciela dyżurującego. To dziwne... Ostatni raz unoszę głowę do góry i spoglądam na ogromny szyld wiszący na ścianie budynku. Studio 21. To mój drugi dom.

Podchodzę bliżej drzwi i po chwili zastanowienia popycham je lekko. Otwierają się z cichym skrzypnięciem, a ja wchodzę do środka. Już nie ma odwrotu, klamka zapadła. Niemalże od razu czuję na sobie wzrok wszystkich osób znajdujących się w tej chwili w korytarzu. Uśmiecham się nerwowo. Poprawiam torebkę zjeżdżającą z mojego ramienia i ruszam w kierunku swojej szafki. Po drodze macham dłonią do bliżej znajomych mi osób, lecz wszyscy tylko patrzą na mnie krzywo lub całkowicie mnie ignorują.

Coś nie tak? Wiem, spóźniłam się, ale... przecież każdy czasami się spóźnia.

Odsuwam od siebie zbędne myśli.

Obok szafek, w tym także mojej, stoi Francesca z Camilą, a na ławce po ich lewej stronie siedzą Maxi i Natalia trzymający się za ręce. Nie było mnie tylko miesiąc, a przecież oni się nienawidzili.

Co jest grane?

Uśmiecham się do wszystkich, a oni również nie zwracają na mnie uwagi. Coś tutaj jest zdecydowanie nie tak, jak być powinno.

— Cześć — mówię nieśmiało i dopiero wtedy oczy całej czwórki skupiają się na mnie, a rozmowy milkną. — Tęskniłam za wami. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo...

I to ostatnie, co powiedziało którekolwiek z nas. Francesca uśmiecha się do mnie cierpko, a reszta po prostu macha ręką i już po chwili wraca do swoich rozmów.

Uśmiecham się sztucznie i otwieram swoją szafkę. W środku znajduje się jedynie kilka książek i zeszytów. Wyciągam z niej notatnik i przeglądam się w małym lusterku wiszącym wewnątrz fioletowych drzwiczek. Niżej przyklejone są trzy moje ulubione zdjęcia. Na pierwszym jestem ja z Fran, stoimy na ławce, trzymamy się za ręce i śmiejemy się. Drugie przedstawia moją klasę na zakończeniu roku dwa lata temu, a na trzecim jestem ja i... Leon. Chłopak przytula mnie mocno, a ja uśmiecham się do niego. Patrzę na nie przez chwilę, po czym szybkim ruchem odklejam je od metalowych drzwiczek. Zgniatam je w dłoniach i wyrzucam do zielonego kosza na śmieci stojącego przy mojej nodze.

Stoję przez chwilę w bezruchu, aż w końcu zamykam szafkę z hukiem. Nikt nawet nie zwraca na to uwagi, więc kieruję się w stronę gabinetu dyrektora, by omówić moją nieobecność w szkole. Patrzę w stronę drzwi wejściowych, które się otwierają. Do środka wchodzi wysoki, szczupły chłopak, ubrany w ciemne dżinsy i niebieską koszulę w kratę. Ma piękny, szeroki uśmiech, zielone oczy i brązowe włosy z rozwianą, delikatnie opadającą na czoło grzywką.

teraz wiem, że ziemia jest niebem [leonetta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz