12.

1.8K 90 8
                                    

Do: Frania
17:01
Szczegóły są takie, że ich nie ma?

Od: Frania
17:02
Są. Powiedziała, że jesteś słodki, jak się tak o nią martwisz

Do: Frania
17:04
Ja zawsze jestem słodki :)

Od: Frania
17:04
Chciałbyś :)

Martwię się o nią, bo w moich oczach wciąż jest tą małą, bezbronną dziewczynką, którą muszę chronić. Właściwie, to nie muszę, bo nikt mi nie każe i nawet Violetta ciągle powtarza, bym przestał, bo nic się nie dzieje i nie mam powodu. Ale chcę i będę się o nią martwił, bo jest dla mnie najważniejsza.

I nie pozwolę, by ktokolwiek ją skrzywdził.

***

— Hej, hej — mówię z uśmiechem, wchodząc do pokoju Violetty po usłyszeniu cichutkiego „proszę". Siadam obok niej na jej łóżku i wręczam jej do ręki małego pluszowego misia.

— Miałeś dzisiaj nie przychodzić podobno — odpowiada cicho i obraca kilka razy pluszaka w dłoniach, by dokładnie go obejrzeć. W końcu uśmiecha się do mnie. — Jest uroczy.

— Wyganiasz mnie? — pytam z udawanym smutkiem, na co ona zaczyna się śmiać.

— Nie wyganiam cię. I dziękuję za misia, ale nie musiałeś.

— Chciałem, żebyś się uśmiechnęła. I jak widać osiągnąłem sukces, gratulacje dla mnie. — Odwzajemniam jej uśmiech, a ona przysuwa się bliżej mnie i całuje mnie delikatnie w policzek.

— Wystarczyłoby, że tutaj jesteś, no ale dziękuję.

Patrzę na nią i przyglądam jej się przez chwilę. Oczy ma nieco zaczerwienione, tak samo jak miejsca wokół nich, a powieki delikatnie opuchnięte. Włosy ma w nieładzie, jakby dopiero co zmierzwił je porywisty wiatr. Inni pewnie powiedzieliby, że przed chwilą płakała. Ale uśmiecha się, szczerze i pięknie. A w jej głębokich, brązowych oczach jest coś, co nie pozwala mi myśleć o tym, że mogłaby być smutna.

Marszczę brwi, gdy zaczynam się gubić we własnych myślach. A już po chwili zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo taki ktoś jak Viola potrafi namieszać mi w głowie.

Ktoś tak ważny.

I to wszystko przez to, że się o nią martwię i nie chcę, by już kiedykolwiek płakała. Czasy smutku i rozpaczy się skończyły, koniec. Teraz powinna się uśmiechać, ile tylko się da.

Po burzy zawsze wychodzi słońce.

— Wszystko okej? — pytam troskliwie, ścierając z jej policzka samotną rzęsę. — Wydajesz się być smutna.

Unosi wzrok znad pluszaka, którego ciągle kurczowo trzyma w dłoniach, jak mała, wystraszona dziewczynka, której został tylko mały miś. Uśmiecha się do mnie.

— Smutna? Nie jestem smutna, jak zresztą widać. Bardziej zmęczona. Od razu po powrocie do domu położyłam się, bo trochę źle się poczułam i przed chwilą się obudziłam —tłumaczy z delikatnym uśmiechem. — Co pewnie też widać.

— Troszeczkę — odpowiadam, poprawiając jej włosy. — Ale na pewno wszystko w porządku? Znam cię i doskonale wiem, że potrafisz się uśmiechnąć również wtedy, kiedy jesteś smutna.

— A kto zawsze mi powtarzał, że nie sztuką jest iść przez życie z uśmiechem, kiedy wszystko jest w porządku, lecz wtedy, gdy jest źle? I staram się do tego stosować.

teraz wiem, że ziemia jest niebem [leonetta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz