07.

1.9K 92 11
                                    

— Viola... Posłuchaj, wiem, że nie śpisz i wiem, że tam jesteś, więc nie musisz udawać. Po prostu chcę wiedzieć, czy wszystko w porządku, bo nie odpisywałaś mi i martwię się — tłumaczy cichym i nieco drżącym głosem. — Bardzo.

Sięgam ręką po poduszkę leżącą obok mnie i nakrywam nią głowę.

Niech on sobie już pójdzie, proszę.

— Violetta — szepcze i słyszę, że naciska klamkę, by wejść do środka. — Zamknęłaś drzwi. Viola. Naprawdę się o ciebie boję.

Rzucam poduszkę na podłogę, wstaję z łóżka i zdecydowanym krokiem podchodzę do drzwi.

— Leon, idź sobie — odpowiadam, chociaż niekoniecznie było to najlepszym rozwiązaniem. Głos mi się załamał, a do oczu napłynęły kolejne łzy. Słyszę jak oddycha z ulgą i wiem, że w innych okolicznościach by się uśmiechnął. — Proszę cię, idź.

— Co się stało? — pyta spokojnym głosem, na co ja wzdycham głośno.

— Nic — kłamię. — Zostaw mnie samą.

— Nie zostawię cię. I nie pójdę, dopóki nie powiesz mi, co się stało — mówi, po czym nastaje chwila ciszy. — Misiu...

Przekręcam klucz w zamku i powoli otwieram drzwi. Niepewnie unoszę głowę, by spojrzeć mu w oczy, ale nie potrafię. Co chwilę spoglądam gdzieś indziej, byleby nie na niego. Kątem oka widzę, że bacznie mnie obserwuje i jakby boi się wykonać jakikolwiek ruch.

— Co się stało? — pyta niepewnie.

I właśnie w tej chwili zdaję sobie sprawę, że muszę wyglądać co najmniej okropnie po kilku godzinach płakania. Czuję, że mam strasznie opuchnięte oczy, a policzki, jak i cała twarz, są czerwone.

Odsuwam się od drzwi, robiąc mu miejsce, by wszedł do środka. Gdy to robi, zamykam je cicho i po raz kolejny przekręcam klucz w zamku.

— Zamknęłaś drzwi na klucz, dlaczego? — pyta Leon, siadając na łóżku, a ja śmieję się głośno.

— Przecież cię nie zabiję, spokojnie — odpowiadam, spoglądając na niego. Po chwili siadam obok, przez co on odsuwa się nieznacznie ode mnie.

— A co, jeśli tak?

— No cóż, sądzę, że jeśli to zrobię, to będziesz martwy. Chyba się nie mylę, prawda? — Uśmiecham się słodko do niego, powodując tym, że chłopak zaczyna o czymś myśleć.

— Wiesz... tak sobie myślę... Jak mnie zabijesz, to będę cię straszył po nocach i szybko tego pożałujesz. Naprawdę.

Patrzę na niego z przymrużonymi oczami, a on obserwuje mnie uważnie. Po raz kolejny śmieję się, przybliżając się do niego i przytulając go mocno.

— Najlepszy przyjacielu na świecie...

— Czego ode mnie chcesz? — przerywa mi, uśmiechając się.

— Jak ty mnie znasz. Ogarnij się, musimy wreszcie napisać tą piosenkę.

— Więc najpierw otwórz drzwi.

— Nie. Zamknęłam je, żeby nie przeszkadzał nam mój tata, co chwilę będzie tu wchodził i sprawdzał, co robimy. To mnie rozprasza, wiesz o tym.

— Widzisz, może zna twoje plany i nie chce, żebyś mnie zabiła. To miłe, że tak mnie lubi.

— Już nie bądź taki pewny siebie. — Pokój znowu wypełnia się moim śmiechem. Patrzę na Leona, który uśmiecha się szeroko. — Nie szczerz się tak.

teraz wiem, że ziemia jest niebem [leonetta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz