the end.

1K 48 24
                                    

— Leon... — niepewny i cichy głos Francesci przerywa nieznośną ciszę w moim pokoju. — Śpisz?

Poruszam się delikatnie na znak, że ją słyszę. Nawet nie mam siły ani ochoty, by odezwać się chociaż jednym słowem. Do moich uszu dobiega skrzypiący dźwięk zamykających się drzwi, a chwilę później czuję, jak materac ugina się delikatnie obok mnie. Drobna dłoń Fran dotyka mojego czoła, odgarniając z niego zbyt długą już grzywkę. Nie byłem u fryzjera od dłuższego czasu. Najpierw nie miałem czasu, by zaprzątać sobie głowę takimi błahostkami, a teraz nawet nie chce mi się myśleć o wstaniu z łóżka i wyjściu do ludzi.

Przerasta mnie to.

— Przyniosłam ci coś — mówi spokojnie, a ja nawet nie silę się na odpowiedź. — To od Violetty — dodaje po chwili lekko drżącym głosem, gdy zauważa brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. Przez parę sekund w mojej głowie przewijają się jej słowa. Są coraz głośniejsze i cięższe, coraz bardziej we mnie uderzają.

Od Violetty.

W ostatnim czasie jej imię działa na mnie jak... sam nie wiem. Po prostu źle. Nie tak kojąco jak kiedyś. Wolałbym go nie słyszeć. Sprawia, że myślę o niej jeszcze więcej, jeśli to w ogóle możliwe. Że czuję, jakby ktoś wbijał mi nóż w serce. Że czuję, że zrobiłem coś źle, bo nie tak powinno się to skończyć. W ogóle nie powinno się skończyć, nie tak szybko. Może to moja wina. Może coś, co kiedyś zrobiłem, sprawiło, że tak jest. Karma. Ale co aż tak złego zrobiłem, że zabrało mi najważniejszą osobę na tym świecie?

Czuję, jak dziewczyna kładzie się za mną i przytula mnie mocno. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym zacząłem płakać. Tak właśnie działa na mnie wspomnienie o niej. Jakby za każdym razem, gdy ktoś powie jej imię, ciało zostawało w łóżku i zaczynało płakać, a dusza przenosiła się do innego miejsca i myślała o niej bez przerwy.

Francesca odkłada na bok jakąś kopertę, by wolną dłonią zetrzeć łzy z mojej twarzy. Robi to jak zawsze ostrożnie i delikatnie, a ja przez ten czas wpatruję się w jasnofioletową kopertę. Violetta kiedyś zostawiała mi takie koperty z liścikami w szafce szkolnej.

To od Violetty.

Jej imię znowu pojawia się z echem w mojej głowie. Staram się to zignorować i sięgam ręką po leżącą obok mnie kopertę. Przez kilka sekund wpatruję się w nią, oglądając z każdej strony. Gdy nią poruszam, czuję lekki zapach perfum, których Viola używała niemal zawsze. Zamykam oczy i uśmiecham się delikatnie, wdychając głęboko powietrze przez zatkany już od płaczu nos. Wyobrażam sobie, że to Viola jest tuż obok i że to ona mnie przytula.

— Przeczytaj.

Czuję mocny ucisk w klatce piersiowej, gdy dociera do mnie głos Francesci, sprowadzający mnie do rzeczywistości.

Violetta już nigdy mnie nie przytuli.

Delikatnie otwieram kopertę i wyciągam z niej białą kartkę. Nie była w kratkę ani w linię. Viola wolała pisać na całkowicie czystych, białych kartkach. Uważała, że pisanie na innych wygląda nieestetycznie. Mimo że zwykle miała bałagan w pokoju, a krzesło stojące przy biurku było niewidoczne pod stertą ubrań. Lubiła, by było estetycznie i porządnie, ale nie lubiła sprzątać.

Podnoszę się, by usiąść na łóżku. Francesca robi to samo i kładzie dłoń na moim ramieniu. Widzę kątem oka, że wpatruje się we mnie i najwidoczniej oczekuje jakiejś reakcji.

Rozkładam ostrożnie kartkę, jakbym bał się, że rozpadnie się przy gwałtowniejszym ruchu. I przypomina mi się sytuacja ze szpitala, gdy przyniosłem Violi skończoną przeze mnie piosenkę. Postępowała z tamtą kartką w identyczny sposób. Przez to wspomnienie łzy na nowo pojawiają się w moich oczach, na co Francesca od razu sięga po pudełko chusteczek leżące na stoliku obok. Spoglądam na nią i uśmiecham się lekko, by wiedziała, że doceniam to, że jest tutaj dla mnie i mimo że jej też jest bardzo ciężko, to nadal pozostaje silna, by się mną opiekować.

Dla mnie.

Ponownie przenoszę wzrok na kartkę i uważnie oglądam każdą, nieco krzywo zapisaną linijkę tekstu. Z trochę powykrzywianymi, niebieskimi literami. Nie lubiła pisać na czarno. W ogóle niezbyt lubiła ten kolor i nawet nie określała go mianem koloru. Uważała, że jest zbyt przygnębiający i smutny. Ja natomiast pisałem jedynie na czarno i nie znosiłem, gdy musiałem pożyczyć od kogoś długopis, a ta osoba dawała mi jakikolwiek inny kolor. Dlatego Viola zawsze miała przy sobie jeden czarny, specjalnie dla mnie. Większość mojej garderoby także była czarna, a w jej ubraniach nie dało się znaleźć niczego ciemniejszego od brązu.

Przeciwieństwa się przyciągają.

W niektórych miejscach tusz jest rozmazany, a dookoła tych miejsc są ślady łez. Czuję ucisk w gardle. Czuję, że nie dam rady tego przeczytać. Czuję, że ledwo zacznę, a łzy będą przysłaniać mi resztę tekstu. Pociągam lekko nosem i kieruję wzrok na pierwsze słowa listu.

Drogi Leonie

Nie, to brzmi zbyt poważnie.

Kochany Leonie

Kochanie,

nie do końca wiem, co powinnam napisać. I trochę ciężko mi porządnie utrzymać długopis, ale to nie jest teraz ważne.

Nigdy bym nie pomyślała, że będę kiedykolwiek pisać coś takiego. Nawet nie zastanawiałam się, co mogłoby być w takim liście... Po prostu chciałabym, żebyś wiedział, że mimo wszystko zawsze będę przy tobie i zawsze będę cię kochać. Zawsze.

Wierzę, że sobie poradzisz. Mnie też jest ciężko. Mogę sobie jedynie wyobrazić, jak się czujesz, co przeżywasz. Ale pamiętaj, że nie jesteś sam. Masz wiele osób, które są i będą przy tobie. Masz swoich rodziców, Francescę. Mnie. Wielu innych, cudownych przyjaciół. Nie chcę widzieć twoich łez, ostatni raz mi w zupełności wystarczy. Wolę widzieć twój piękny uśmiech. Uśmiech, w którym ktoś zakocha się tak samo bardzo jak ja. Może nawet bardziej. Mam nadzieję, że wtedy ty też się zakochasz, bo zasługujesz na to. Zasługujesz na miłość i szczęście. Wiem, że to może nie być łatwe, bo mi też byłoby trudno tak po prostu o tobie zapomnieć. Ale nie możesz już zawsze żyć tylko mną. Musisz zostawić mnie w swojej przeszłości i żyć dalej, z uśmiechem.

Powiedziałeś mi kiedyś, że razem możemy wszystko. Ale to nie znaczy, że beze mnie nie możesz nic.

Nie jestem dobra w mówieniu o uczuciach, wiesz o tym. Chcę tylko, żebyś wiedział, że kocham cię najbardziej na świecie. Dziękuję, że ty kochałeś mnie. Dziękuję, że mimo wszelkich trudności sprawiłeś, że czułam się szczęśliwa i byłam szczęśliwa. Dziękuję, że zawsze mogłam na ciebie liczyć.

Dzięki tobie wiedziałam, że ziemia jest niebem.

Kocham cię,

na zawsze twoja, Violetta

teraz wiem, że ziemia jest niebem [leonetta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz