Dwa tygodnie później.
Obudził mnie dźwięk budzika, wyłączyłam go po omacku i przetarłam oczy.
Spojrzałam na zegarek.
6:19
Wstałam leniwie z łóżka i dopiero po chwili dotarło do mnie, że dziś wracam do szkoły.
Poczułam nagły ścisk w żołądku.Poszłam do łazienki, aby wziąć długi, gorący prysznic.
Po wyjściu, znów dopadł mnie stres.
Przebrałam się w mundurek i usiadłam przy biurku.
Nałożyłam korektor, róż, rozświetlacz, tusz do rzęs i pomadkę z kredką do ust.Włosy zostawiłam rozpuszczone, jednak oddzieliłam pasemka grzywki, po czym nałożyłam, zwykłą, czarną opsakę.
- Malutka, chodź na śniadanie. - usłyszałam krzyk Willa, więc wzięłam swoją torbę i zeszłam na dół.
- Na co masz ochotę? - zapytał po chwili.
- Na nic. - odpowiedziałam odruchowo.
- Co?
- Co? Owsianka będzie okej.
Usiadłam przy stole, czując jak żołądek ściska mi się z nerwów.
- Na pewno dasz radę iść do szkoły? - zapytał po chwili.
- Tak, Will. To nic takiego.
- Jeśli omdlenie to dla ciebie nic takiego to...
- Will. Jest okej.
Około tydzień temu, gdy zeszłam na kolację, praiwe zemdlałam. Albo zemdlałam. Nie pamiętam dokładnie, bo uczucie jakie wtedy mi towarzyszyło było okropne.
Nagłe duszności.
Mroczki.
Nie mogłam ustać na nogach.
Ciemność.Po tej sytuacji, bracia naprawdę kurczowo przyglądali mi się podczas jedzenia, jesnak nie zauważyli nic innego. Jadłam tak jak zwykle, jednak nie wiedzieli, że wciąż wymiotuje.
Vincent chciał zabronić mi iść po tym do szkoły, ale jakimś cudem go ubłagałam.
Nie zauważyłam nawet kiedy Will postawił mi porcję owsianki, ale po jego zachowaniu, mogłam stwierdzić, że minęły conajmniej dwie minuty.
- Hej, malutka?
- Hm? - podniosłam na niego spojrzenie.
- Mówiłem, że masz już owsiankę. Na pewno wszystko dobrze?
- Tak, tak, jest okej.
- Jak coś, dzwoń do nas, jasne?
- Jasne.
Zjadłam trochę owsianki i czekałam gotowa na Willa.
- Jesteś pewna, że dasz radę?
- Tak.
Widziałam, że Will, nie był zachwycowy tą decyzją, ale nie kwestionował więcej.
Wsiadłam do samochodu.
Bawiłam się rękami i trzęsłam kolanem.Nie zauważyłam nawet, kiedy dojechaliśmy pod szkołę.
Wysiadłam z auta i niemalże odrazu poczułam na sobie spojrzenia innych osób.
Bo przecież nie dość, że Hailie Monet wróciła do szkoły po miesiącu, to jeszcze z Willem.Pożegnałam się z bratem i pewnym krokiem przeszłam przez mury szkoły.
Przy wejściu czekała na mnie Mona, która odrazu rzuciła mi się na szyję.