Leżałam tak jeszcze przez jakiś czas. W końcu jednak wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.
Rozczesałam włosy, ułożyłam je i przebrałam
się w sukienkę.Spojrzałam na telefon 16:03.
Mieliśmy wyjechać o 16:25 tak, aby był czas na dojazd i obejrzenie sali zanim wszyscy przyjdą.
Zakorektorowałam rany, ale na wszelki wypadek nałożyłam kilka bransoletek ponieważ korektor nie zakrywał dokładnie głębszych ran.
Dokończyłam swój lekki makijaż.
Stanęłam przed lustrem i przyglądałam się sobie kilka dobrych minut.
Wyglądałam okropnie.
Nie pasowałam tu.
Powinnam zniknąć.
Nie chcę tu być.
Nie chcę tam jechać.
Wszystko robię źle.Coraz ciężej mi się oddychało, nie mogłam złapać tchu.
Uklęknełam na zimnych płytkach w łazience i złapałam się za klatkę piersiową.- Malutka, już powinniśmy jechać!. - krzyknął z dołu Will.
- Tylko się załatwię! - starałam się brzmieć pewnie i normalnie.
Powinnam pojechać razem z mamą i babcią.
Oni mnie nie chcą.
Jestem inna niż oni.
Nie pasuję tu.Przesunęłam się na czworakach do szafki.
Próbowałam na ślepo ręką znaleźć jeden przedmiot.Znalazłam.
Nie zastanawiając się długo przyłożyłam żyletkę do żył i bez zawachania zrobiłam kilka kresek.
Z ręki zaczęła lać się krew, nie były to płytkie rany, wręcz przeciwnie.
Jednak nie przestałam.
Zrobiłam kilka mocniejszych i głębszych, niż poprzednie, cięć.
Krwi było jeszcze więcej. Była wszędzie.
Czułam, że to koniec.
Ale nie byłam przerażona.
Podobało mi się to.
Tego właśnie chciałam.- Hailie? Idziesz? - glos brata ledwo do mnie docierał.
- Hailie, otwórz drzwi.
Usłyszałam pukanie, a nawet walenie w drzwi do łazienki.
Jednak ja poprostu leżałam oparta o szafkę, wykrwawiałam się.
Słyszałam jeszcze kilka razy wypowiedziane moje imię, aż w końcu brat poinformował mnie, że w tej chwili wyważy te drzwi.
Zrobił to.Gdy tylko mnie zobaczył, ukucnął przy mnie i złapał za twarz.
- Hej, Hailie. Malutka, nie zamykaj oczu. - Moje powieki jednak sennie opadały powoli.- Hej, hej, hej nie zamykamy oczu jasne?
Słyszałam jego głos jakby był conajmniej na drugim końcu domu. Był strasznie cichy i zduszony. Widziałam za to, jak przez mgłe.
- Cholera jasna! Hailie, ej spójrz na mnie. Słyszysz mnie? Hailie do cholery.
Will chyba wyjął telefon i zadzwonił do kogoś, tłumaczył mu co się stało, czy coś w tym stylu, i kazał dla niego przyjechać tu jak najszybciej.
Ja już nie próbowałam zostać świadoma, zamknęłam oczy i przygotowałam się na naprawdę długi sen.
- Co ty zrobiłaś Hailie.. Czemu to zrobiłaś..
To były ostatnie słowa, które słyszałam w miare dobrze.
Później były tylko jakisś głosy, ale nie byłam w stanie określić do kogo należą.