Do południa czytałam. Później zostałam zawołana na obiad. Nie byłam zbyt chętna, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że coś jest na rzeczy, więc jak gdyby nigdy nic zeszłam i nałożyłam porcję jedzenia.
W kuchni był Will i Tony.
Nie zwrócili na mnie większej uwagi, usiadłam na swoim miejscu i zabrałam się powoli za jedzenie.Bracia dyskutowali coś o jakiejś imprezie, którą chcą zorganizować bliźniacy.
Will początkowo sceptycznie podszedł do tego pomysłu, ale końcowo wyraził zgodę na ich nieobecność.Tony zadowolony swoją wygraną wyszedł z kuchni, wtedy Will skupił swoją uwagę na mnie.
- Smakuje?
- Tak, jest pyszne.
Była chwila milczenia, jednak nie trwała ona długo.
- Hailie, czy coś się dzieje?
- Nie Will, jest okej. Powtarzam to już któryś raz.
- Ostatnio znów jesz mniej, malutka, musisz nam mówić kiedy coś jest nie tak.
- Wiem. Powiedziałabym, ale nie ma o czym, bo wszystko jest okej.
- Dlaczego nie jesz?
- Jem.
- Bardzo, ale to bardzo mało. Męczysz ten obiad już około piętnastu minut, a nałożyłaś sobie naprawdę mało.
I na to nie miałam przygotowanej odpowiedzi.
Nadeszła pora na ociupinkę improwizacji.- Poprostu zamyśliłam się, chciałam też zrozumieć o czym dyskutowaliście. Poza tym, jedzenie musiało trochę wystygnąć, było strasznie gorące. - wypowiedziałam to tak szybko i przekonująco, jakbym tekst znała od lat.
- Bliźniacy i Dylan zamierzają zrobić podobno jakąś wielką imprezę. Pytali o zgodę.
- Dziwne z ich strony.
Brat posłał mi pytające spojrzenie.
- No, że pytali. Myślałam, że żyją według zasady ,,Lepiej nie pytać o zgodę tylko później prosić o wybaczenie". Tylko, że w sumie oni nie proszą o wybaczenie.
- W sumie racja.
Dojadłam swoją procję, odłożyłam talerz i wróciłam do pokoju.
Tym razem już dojadając resztę, czułam, że będę musiała wymiotować.
Szybszym krokiem weszłam do łazienki i zwróciłam cały posiłek.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam rozmyślać.
Najpierw o końcu wakacji, o tym, że za niecały miesiąc wracamy do szkoły. Potem o braciach, czy mnie chcą, czy może jednak tak naprawdę nigdy nie będę jedną z nich? Co jeśli mnie nienawidzą?Takie myśli naprawdę często mnie odwiedzały, jednak zawsze starałam się je odpychać, teraz jednak pozwoliłam im krążyć. Co nie było jednak najlepszym pomysłem.
Wciąż pojawiały się nowe, jedna za drugą, i teraz było już za późno na niechcenie o nich myśleć.W końcu chcąc je zagłuszyć sięgnęłam po żyletkę.
Odsłoniłam rękaw i przybliżyłam ją do nadgarstka.Kilkanaście minut i kilkanaście kresek później, ulżyło mi.
Większość z nich, była dosyć głęboka, nie były tak płytkie jak poprzednie.
Ale czułam, że to mi się podoba.
Robienie tego, sprawia, że czuję się lepiej.Odłożyłam żyletkę i zasunęłam rękaw.
Z jednej strony czułam się strasznie tnąc się, ale z drugiej miałam wrażenie, że robię dobrze.
Ta druga u mnie przeważała.