Epilog.

1.6K 54 50
                                        

9 lat później.

- Mia! Nie możesz wychodzić na ulicę sama. Myszko, mogło ci się coś stać.

- Pseprasam mamusiu, biegłam za motylkiem. - dziewczynka spuściła oczy.

- No już szkrabie, chodź, nic się nie stało, ale musisz być ostrożna.

- Oki!

- Nigdy więcej dzieci! - usłyszałam krzyk z domu, wzięłam Mie na ręcę i wróciłyśmy do domu. - Nat zjadł cały słoik nutelli.

- Odpowiedziałabym coś, ale nie chcemy w tym wieu rozmawiać o kwiatkach i pszczółkach, więc zostawię twoją opinię w ciszy. Z resztą dobrze, że nutellę, nie świeczkę. Gdzie Lea?

- Leży w salonie. Nat, idź się ubierać, weź ze sobą Mię, dobrze?

Mały kiwnął głową i wziął siostrę za rączkę idąc na przedpokój.

- Idioto, ona ma niecały rok! Nie zostawia się dziecka samego!

Weszłam do salonu, dziewczynka leżała grzecznie na fotelu i bawiła się swoim misiem.

- Teraz to idioto, a dziesięć lat temu nie odważyłabyś się do mnie podejść.

- To ty nie chciałeś się hajtać z małolatą. Za co bardzo ci dziękuję i naprawdę żałuję, że zmieniłeś swoje nastawienie i nagle różnica wieku przestała ci przeszkadzać. - uśmiechnęłam się przesadnie słodko.

Wsadziłam ją do wózka i wróciliśmy do reszty.

- Gotowi? - zapytał.

- Tak! Idziemy na lody! Idziemy na lody! Idziemy na lody!

- Tak kochanie, idziemy na lody.

Po spacerze, z lodami w kubeczkach usiedliśmy w parku. Adrien usypiał jeszcze Leę, a Mia z Natem ganiali gołębie.

W pewnej chwili usłyszałam krzyk Mii.

- Maaamoooo!! Jakiś pan mówi, że cię zna i chce porozmawiać!!!

Zerwałam się na nogi i podbiegłam do dzieci. Spojrzałam na mężczyznę stojącego obok nich.

- Hailie. Tak dawno cię nie widzieliśmy.. Napra...

Kucnęłam obok brunetki i uciszyłam mężczyznę ręką.

- Myszko, weź brata i pójdźcie po tatę dobrze?

Mała pokiwała głową i z blondynem pobiegli do mojego męża.

- A z wami wszystkimi.. - wskazałam pokolei piątkę braci - ..nie chcę nawet rozmawiać. Po tym jak mnie ignorowaliście, nie potrzebuję waszej obecności.

- To Vince z Willem. - Shane wyszedł bliżej mnie.

Prychnęłam rozbawiona.

- Racja. Wasza trójka nie była święta, ale lepsza.

- Staraliśmy się jak mogliśmy i... czy to twoje dzieci? - Will zaczął się bronić.

- Nie i tak. Nie, nie staraliście się i tak, to moje dzieci. Mieliście w dupie to, że się cięłam, że byłam uzależniona, że się głodziłam!

- Ale zachowywałaś się.. - Vincent został taki jaki był. Lodowaty.

- O co chodzi skarbie? - Adrien stanął obok mnie i owinął rękę wokół mojej talii.

- Nie no, ale z nim? - Will wyglądał na naprawdę niezadowolonego.

- Ciebie chyba najmniej to powinno obchodzić. Zawsze miałeś mnie wspierać, ale nagle gdy naprawdę zaczęło być źle, byłeś po stronie Vince'a. Brałam jebany rophynol, a wy po dowiedzeniu się nie zareagowaliście!

- Mamusiu - Nat pociągnął mnie za sukienkę. - a co to rophynol?

- Nic takiego, zajmij się siostrą dobrze?

- Oki doki!

Nastała chwila milczenia, którą przerwał Dyl.

- Czyli się nie przywitasz?

Prychnęłam i uśmiechnęłam się.

- Z tobą? W życiu. - podeszłam do niego i przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk. - Jesteś z Martiną?

Kiwnął głową i odsunął się.

- Teraz jesteś dużą dziewczynką.

- Nienawidzę cię.

Zaśmialiśmy się.

Podeszłam do Shane'a.

Wystawiłam ręce do przytulasa, niemal odrazu odwzajemnił uścisk.

- Tęskniliśmy, wiesz młoda?

- Ja też. Czasami.

Przywitałam się też z Tonym.
I to tyle.

Żywiłam okropną urazę do najstarszych braci, w końcu zrozumieli to.

Nie miałam zamiaru im wybaczyć.
I mimo, że zrobili wiele dobrego, to jeszcze więcej złego.
Wciąż chodziłam na terapię, wciąż czasami brałam.

Sześć lat temu, wylądowałam na jakiejś imprezie. Chciałam już iść spać więc wzięłam, ale Mona zabrała mnie do klubu. Poszła wtedy z jakimś typem, a rophynol zaczął działać. Pamiętam mój strach, gdy obudziłam się w domu Adriena Santana. Gdy opowiadał mi wszystko co wie, zalewałam się łzami.
Mówił, że leżałam wtedy naga, bezwładna. Nade mną stał jakiś koleś. Gdyby Adrien przyszedł choćby pięć minut później, zgwałcił by mnie.

Jednak mimo tak traumstycznego przeżycia, wciąż zdarza mi się wziąć, gdy naprawdę tego potrzebuję.

Nie samookaleczam się już w ogóle. Z tego udało mi się wyjść.

A odżywianie, nie było wyśmienite, ale dobre.
Napewno lepsze niż, gdy byłam z braćmi.

Więc tak czy siak, nie wybaczę im.

Nie teraz.
Nie, gdy mam trójkę dzieci, męża, swój dom i niezastąpioną przyjaciółkę ze szkoły.
Nie teraz, gdy w końcu wyszłam z (większości) uzależnień.

Nie teraz, gdy wszystko jest dobrze.

_______________

Yup kochani. That's the end. (update, to nie jest koniec)

Jak wam się podobało zakończenie? Spodziewaliście się?

Sama nie wierzę, że już poraz drugi kończę coś na wattpadzie. To jest... WoW.

Dziękuję bardzo za tę przygodę!

Pamiętajcie piszcie co chcielibyście zobaczyć w następnej NOWEJ książce, bo wiele z was pisze mi o tym co pisać dalej w tym opowaiadaniu, nie i to chodzi, ten temat jest ZAKOŃCZONY

Mam nadzieję, że zobaczymy się, jak nie tutaj to na instagramie 💗

Kocham was 💋💗

4/4.

Historia Hailie (inna)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz