Otworzyłam powoli oczy.
Jeśli to kolejny koszmar, przysięgam, że następnym razem wynajdę jebanego płatnego zabójcę żeby mnie zabił już na dobre.
Rozejrzałam się po sali. Znów byłam w szpitalu. Chciałam obrócić głowę, ale odrazu poczułam przeszywający ból skroni.
To nie jest koszmar. W sumie jest. Ale na jawie.
- Malutka? - Will podszedł do mnie zwracając uwagę wszystkich braci.
- Jak się czujesz, Hailie? - najstarszy siedział najbliżej mnie. - Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Możecie wyjść. - Will zwrócił się do świętej trójcy.
Bracia wyszli niemal odrazu.
- Więc, Hailie, może zechcesz mi powiedzieć dlaczego wzięłaś prawie całe opakowanie, jednego z silniejszych leków?
Spojrzałam na nich po kolei i prychnęłam.
- Dopiero obudziłam się po paru godzinach nieprzytomności..
- Trzech dniach.
- Co?
- Po trzech dniach nieprzytomności.
- Jeszcze lepiej. Dopiero obudziłam się po trzech dniach nieprzytomności, a wy zamiasy zawołać lekarzy, pytacie mnie dlaczego chciałam się zabić?
- Uważam..
- Mam gdzieś co uważasz. Jak można być tak ślepym, że nawet gdy mówię, że czuję się źle PRZEZ WAS to i tak nagle pytacie dlaczego wzięłam te tabletki. Może dlatego, że mam dość? Mam dość was wszystkich! Jesteście okropni! Zrozumiem to, że nie umiecie zająć się siostrą, ale gdy masz wszystko podane na tacy, to czy aż tak ciężko to wziąć? Nieraz już mówiłam dlaczego czuję się tak a nie inaczej, a wy co? Zbyt zajęci pracą?
- A my nieraz mówiliśmy ci, że nie wszystko będzie idealne. Lekarz zaraz przyjdzie, a my, skoro tak bardzo chcesz, porozmawiamy później.
- Zgoda. Jeśli wyjdziecie teraz z sali.
Chwilę trwało, zanim w końcu bracia zgodzili się i opuścili salę, ale w końcu się zgodzili.
Lekarka porozmawiała ze mną i zawołała szpitalnego psychologa.
Nie byłam chętna do rozmowy z psycholożką, wiedząc, że muszę uważać na to co mówię. To było najgorsze.Wieczór minął dość spokojnie, dopóki nie wrócił najstraszy z jakże wspaniałą wiadomością. (No może i jeszcze kilka tygodni temu bym się z tego cieszyła, ale nie teraz.)
- Możesz się pakować. Lekarze dali ci wypis na żądanie.
- Ale ja nie chciałam żadnego wypisu.
- Rozumiem, ale nie masz...
- Dobra, już. Wiem o co ci chodzi.- przerwałam, nie chcąc aby prawił kolejne kazanie.
Vincent wyszedł i znów zostałam sama.
Wstałam powoli z łóżka i niemal upadłam przez zawroty głowy.Spakowałam swoje rzeczy, po chwili przyszli bracia i pojechaliśmy do domu.
***
Odrazu po przyjeździe poszłam do siebie. Usiadłam na podłodze przy łóżku, wzięłam do ręki telefon i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ponad sto nieodebranych połączeń i dwieście nieodczytanych wiadomości.
Teraz była 23:02.
Weszłam w messengera. Wszystkie były od Mony. Większość to spamienie emotką czatu, ale było kilka z treścią.