XIV

1.3K 52 55
                                    

*2 miesiące później*

Razem z Moną szłyśmy właśnie korytarzem liceum.
Do tej pory nikt nie dowiedział się o moich problemach. Oprócz niej.

Od czasu kiedy do niej zadzwoniłam cholernie mnie wspierała. Dzwoniła, lub choćby pisała codziennie, rozmawiałyśmy teraz o wszystkim. Dosłownie wszystkim.

Teraz nie była dla mnie tylko przyjaciółką.

Ale była też ogromnym wsparciem.

(dop. aut. kto myślał że będą razem? XD)

Bracia byli wciąż okropni. Dzielili się na dwie grupy.
Pierwsza - czyli ci, którzy się martwią i nieodstępują na krok.
I druga - czyli ci, którzy, ładnie mówiąc, mieli wyjebane.
Ale najgorsze było to, że zmieniali pobyt w grupie jak skarpetki. Raz Will był super opiekuńczy, a zaraz był po stronie złowrogo nastawionego Vince'a.

No tak. Nie wszyscy zmieniali grupy. Vincent ciągle był w jednej. W tej drugiej.

- Halo Hailie. Mówię do ciebie.

Odwróciłam się do Mony.

- Tak, przepraszam. Co mówiłaś?

- Wychodzimy dzisiaj gdzieś do galerii?

- Jasne. O której?

- Piętnasta trzydzieści pod moim domem?

- Okej.

- Wszystko dobrze? - zapytała lekko podejrzliwie po chwili.

- Tak. Jest dobrze. Chodźmy na biologię.

Kiwnęła głową i weszłyśmy do sali.

***

Po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu musiałam się przebrać.
Stałam teraz w garderobie i wybierałam coś ładnego, wygodnego i modnego.

Koniec końców, postawiłam basicowo, szerokie jeansy, koszulkę i basebolówkę.

- Shane! - krzyknęłam ze swojego pokoju.

Po chwili zjawił się wołany brat.

- Gdzie są moje wszystkie słodycze?

- Może myślałem, że ich nie lubisz?

- Coś za coś, podwieź mnie do Mony, wychodzimy do galerii.

- Nie ma opcji dziewczynko. Vincent...

- Wy w wieku osiemnastu lat, chodziliście wszędzie, piliście wszystko, więc ja chyba mogę iść spotkać się z przyjaciółką?

Westchnął.

- Jeśli Vince będzie miał pretensje wszystko idzie na ciebie. - upewnił się wskazując na mnie palcem.

- Tak. Dokładnie.

- Dawaj.

Uśmiechnęłam się i wsiadłam za bratem do auta.

Gdy dojechaliśmy, Mona czekała już pod domem. Podziękowałam Shane'owi i wysiadłam z samochodu.

- Nie no, ale szczerze? Byłam pewna, że cię nie puszczą.

- Nie dałam mu wyjścia. Idziemy?

- Tak, chodź. Najpierw możemy do galerii, później coś zjemy i wracamy.

Historia Hailie (inna)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz