Następnego dnia, gdy się obudziłam, najstarszych braci już nie było.
Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic.
Spięłam się, gdy poczułam jak gorąca woda zalewa rany, przymknęłam powieki i starałam się ignorować ból. Nie tylko ten fizyczny.
Jednak myśl o tym, jaki zawód sprawiłam im wszystkim, jak bardzo Vince musi być na mnie zły, a zarazem zawiedziony, jak bardzo Will się na mnie zawiódł, wcale nie pomagały.Wyszłam z pod prysznica i przebrałam się w czarny, ciepły dres. Wysuszyłam włosy i zrobiłam standardową pielęgnację twarzy.
Wchodząc do pokoju spojrzałam na zegarek.
Była dziewiąta czterdzieści.Zeszłam na dół, przy śniadaniu nie wydarzyło się nic niezwykłego.
Po posiłku wróciłam do swojego pokoju i wyszłam na balkon.
Usiadłam po turecku na podłodze i popatrzyłam w dal.Gdybym uparła się i pojechała z mamą i babcią do szpilata, prawdopodobnie zginęłabym razem z nimi. Nie byłoby mnie tu. Nie dowiedziałabym się, że mam piątkę braci, ani dlaczego tak naprawdę nie miałam kontaktu z tatą. Nie dowiedziałabym się też jakim dobrym jest człowiekiem. Nie żyłabym w ogromnym domu z ogromnym podwórkiem, nie chodziłabym do tej szkoły, nie miałabym swojej przyjaciółki. Nie poznałabym Mai, Monty'ego ani Blanche. Nie byłabym wtedy ciocią, przesłodkiego Flynn'a.
Nie podróżowałabym po wielu wyspach i krajach. Nie leciałabym prywatnym samolotem.
Nie byłabym w cholerę bogata.Z drugiej strony za to, gdybym pojechała, nie musiałabym się bać o swoje życie. Nikt nie chciałby mnie zabić, nikt by mnie nie porwał i nie próbował.. nie próbował zgwałcić. Nikt nie kontrolowałby tego jak się ubieram, albo z kim chodzę. Nie uczyłabym się samoobrony albo strzelać z broni, bo nie musiałabym się tak bardzo bać o swoje życie. Nie byłabym wtedy zamieszana w świat tajnych organizacji. Nie chodziłabym na terapię, bo najzwyczajniej na świecie, wszystko byłoby dobrze. Nie musiałabym rzucać w ludzi nożami, albo bronić się pałeczką. Nie poznałabym w życiu Adriena Santana albo Ryder'a.
Poprostu byłabym zwykłą nastolatką.A jednak nie jestem.
Nie pojechałam z mamą i babcią, więc jestem tutaj, jako szóste dziecko Camdena Moneta. Jako najmłodsza z całego rodzeństwa, jako jedyna kobieta.
Wciąż dowiaduję się o sobie wielu, czasami naprawdę okropnych, rzeczy. Może nie dosłownie o sobie, ale o mojej rodzinie, przez co również czuję się odpowiedzialna za ich czyny.Już nie raz ktoś we mnie strzelał, próbował mnie zabić, okraść, oszukać..
Teraz jestem silniejsza.
Ale tylko pod tym względem.Pod względem psychicznym, byłam jak kawałek lodu. Który bardzo łatwo zniszczyć, a jeśli go nie zniszczysz, lub odpowiednio o niego nie
zadbasz - sam się roztopi.Z każdym dniem, poddaję się coraz bardziej. Zaczynam przestawać dostrzegać sens w staraniu się, aby wszystko wróciło do normy.
Bo nie wróci.Z każdym poznaniem nowej osoby, nigdy nie wiem czy jest dla pieniędzy, czy dla mnie. Nigdy nie wiem, czy zaraz nie spróbuje mnie zabić.
Zawsze muszę uważać.Siedziałam tak jeszcze przez chwilę, gdy przypomniałam sobie, że znów nie poinformowałam Mony, więc sięgnęłam po telefon i do niej napisałam.
Do: Mona
Cześć, bardzo cie przepraszam, ale przez następny tydzień znowu nie będę chodzić do szkoły, dowiedzialam sie wczoraj wieczorem. Dasz sobie rade, xChwilę później dostałam wiadomość zwrotną.
Od: Mona
Girl, co ty przeskrobalas znowu? Musimy sie spotkac i wtedy WSZYSTKO mi wyjasnisz, nie orzyjmuje odmowien. nie całuje.