V

2.2K 67 66
                                    

 !Jeśli ktoś nie czytał tomów dalszych Rodziny Monet (1-3.2) i nie chce spoilerów, niech nie czyta opowiadania!

Przebudziłam się w nocy, było coś koło północy, albo później.
Czułam się okropnie.
Psychicznie i fizycznie.

Rozejrzałam się po pokoju.

Był w nim Will.

Nie spał, robił coś na laptopie.
Miałam nadzieję, że nie zauważył, że wstałam.

Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam.
Czułam ogromny niepokój, chociaż nie miałam pojęcia czemu.

Zaczęłam bawić się palcami i przygryzać wargę policzka od środka.

Coraz ciężej było mi oddychać.
Miałam wrażenie, że mam w gardle jakąś ogromną gulę, która uniemożliwia mi oddychanie.

W końcu podniosłam się do siadu i złapałam dłonią za klatkę piersiową.

Kątem oka widziałam, że Will odrazu na mnie spojrzał. Chyba nawet coś powiedział.

W oczach pojawiły mi się łzy, coraz ciężej oddychałam.

- Hej, malutka. Co się dzieje? - podszedł do mnie, po czym powtórzył - Hej, co się dzieje?

- No już, spokojnie. Jestem tutaj, oddychaj. D. Ciiiii.. No już, hej, spokojnie. Wdech i wydech. - powoli głaskał mnie po plecach.

Chwilę potrwało, zanim oddychałam normalnie, ale w końcu uregulowałam swój oddech.

- Spróbuj znowu zasnąć. Będę tutaj całą noc. Nie zostawilibyśmy cię. Dobranoc.

Chwilę jeszcze siedział przy mnie i z tego co pamiętam odszedł, dopiero wtedy, gdy był pewny, że zasnęłam.

***

Obudziłam się po ósmej.

Tym razem w sali był Vince.
Odrazu zauważył, że się obudziłam. Wstał i usiadł na krześle obok mojego łóżka.

- Jak się czujesz?

- Jest okej.

- Dostaniesz na dzisiaj wypis. Pod jednym warunkiem. A mianowicie, zaczniesz chodzić regularnie na terapię. Conajmniej dwa razy w tygodniu.

- Okej, jestem w stanie to znieść, ale czemu dwa razy w tygodniu?

- Czy próba samobójcza nie jest dla ciebie wystarczającym powodem?

Wyczułam, że było to pytanie retoryczne, więc nie odpowiedziałam.

- Gdy się przebierzesz, będziemy mogli już wyjeżdżać, umyjesz się w domu.

Kiwnęłam głową i poszłam do łazienki się przebrać.

Spojrzałam w lustro, wyglądałam strasznie.
Nie licząc już całej mojej figury, pod oczami miałam bardzo, ale to bardzo widoczne wory, włosy były strasznie poczochrane.

Nie patrząc już dłużej, przebrałam się i wyszłam z łazienki.

Wyszłam z braćmi ze szpitala, wróciliśmy do domu.

Will przez całą drogę pytał mnie czy jest okej, Shane rozweselał.

Weszłam do domu, chciałam pójść na górę, ale zatrzymał mnie najmilszy brat.

- Gdzie idziesz? Malutka, musisz coś zjeść.

- Ja nie..

- Bez dyskusji. - Vincent wszedł do pomieszczenia. - Teraz, pójdziesz z Willem do kuchni i zjesz obiad. Nie chcę słyszeć sprzeciwu.

Historia Hailie (inna)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz