Rozdział IV

16 3 0
                                    

Znajdowałam się w jakiejś nieznanej mi krainie. Zewsząd biło światło tak jasne, że z początku musiałam mrużyć powieki. Dopiero po chwili przyzwyczaiłam oczy do obecnego blasku. Rozejrzałam się dookoła.
Stąpałam po czymś na kształt ziemi czy polany ale przez mglistą wizję widziałam powłokę puszystych chmur. Nazwijmy to... polankę porastała gęsta trawa. Naokoło rosły drzewa ale one też nie były prawdziwe.... Gdzie ja jestem? W głębi drzew coś się kryło. Poszłam w kierunku spostrzeżonego budynku. Czułam się jakbym chodziła po poduszkach. Spojrzałam na siebie i ze zgrozą stwierdziłam, że nie mam butów. Miałam na sobie jakąś zwiewną białą suknię długą po kostki z długim rękawem. Po chwili dotarłam do drzwi, które były lekko uchylone. Popchnęłam je lekko i weszłam niepewnie do środka. Było tu przestronnie. Białe ściany wykładane były złotymi mozaikami przedstawiające Archaniołów i ich dzieci walczące z demonami. Były one podobne do Archaniołów, za wyjątkiem czerwonych oczu i wszechobecnej czerni nawet na skrzydłach....
Na środku znajdowały się dwa fotele, lecz jeden z nich był już zajęty. Zamarłam. We fotelu siedziała smukła brunetka w idealnie dopasowanej jedwabnej sukience do ziemi z grubymi ramiączkami. Na szyi miała, zamiast złotego, wykonany ze śnieżnobiałych maleńkich pereł naszyjnik. Gdy jej się tak przypatrywałam ona wstała i rozłożyła w moim kierunku ręce. Rzuciłam się kobiecie w ramiona. Śmiałam się przez łzy.

- Mamo!!!!

- Moja kochana córeczka....

Spojrzałam w jej błękitne oczy z niedowierzaniem.

- Jak to możliwe? Gdzie my jesteśmy?

- Archanioł Śmierci pozwolił mi się z Tobą spotkać. Poprosiłam go o to aby sprowadził tu Twój umysł. Było to możliwe jedynie w głębokim śnie.

- Czyli jestem razem z Tobą w Niebie?

- Nie, jest to wymiar pomiędzy naszymi światami. Do Nieba ma wstęp tylko dusza a nie umysł ludzki.

- Mamo.... Mam tyle pytań. Nie wiem ile mamy czasu ani od czego zacząć. Tak bardzo mi Ciebie brakuje....

- Mi Ciebie też kochana. Sprowadziłam Cię tutaj aby Ci pomóc. Nie jesteś w najlepszej sytuacji, a ja nie mogę Ci wiele zdradzać. Grozi Ci wielkie niebezpieczeństwo, Viviane. Z resztą nie tylko Tobie....

- Gdzie podziewa się Valentine? Czy wszystko z nim w porządku? Nie widziałam go odkąd Ty..... - to słowo nie chciało mi przejść przez gardło ale mama wiedziała co chciałam powiedzieć

- Nic mu nie jest. Jeżeli wszystko pójdzie po dobrej myśli wkrótce się spotkacie....

- O jakim niebezpieczeństwie mówiłaś, mamo?

- Mogę jedynie powiedzieć, że jesteś cenna, Viviane. Ktoś próbuje Cię nastraszyć i albo przekonać Cię dobrowolnie do swojej racji albo zrobi to siłą. Ale wierzę, że wybierzesz dobrze. Wiem, że masz wiele pytań ale musisz być tego świadoma, że Twój ojciec czeka już na to aby Cię określić.... Pozostaje tylko jedno pytanie: Czy jesteś gotowa by poznać prawdę?

- Sama nie wiem.... To wszystko jest skomplikowane. Boję się. Nie wiem komu ufać. A podjęcie decyzji rozdziera mi serce na pół. Nie wiem kim jest mój ojciec i boję się poznania prawdy o nim - i o nas wszystkich.

- Musisz się zdecydować Viviane. Zostało Ci mało czasu, który z każdą chwilą nieubłaganie ucieka. Twój wróg zbiera siły a Ty nie jesteś gotowa by stawić mu czoła. Przemyśl to Viviane. Uczucia nie grają tu głównej roli. Tu chodzi o coś istotniejszego niż przyziemne zagmatwane intencje i emocje....

Wizja zaczęła się rozmazywać. Moja mama zaczęła drżeć, podobnie z resztą jak cała reszta scenerii. Powoli rozpływała się w powietrzu...

- Mamo!!! Co się dzieje?

Dziedzictwo ArchaniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz