Rozdział XIV

17 3 0
                                    

Tydzień treningów z Alexiosem zleciał mi tak szybko, że nie potrafię się opamiętać, że to już niedziela. A jutro zaczynam szkolenie z Vanessą. Muszę zapytać Nathaniela dlaczego pomimo tego, że to on ma kierować moim szkoleniem, to ćwiczenia zaczynam z jego zastępcami. Dziwi mnie to, że pomimo, że wiara chrześcijańska zawiera w sobie tylko pewne elementy realnej rzeczywistości, to z jakiegoś powodu niedziele też mamy wolne...

Wstałam z łóżka i spróbowałam doprowadzić się do porządku po kolejnym koszmarze...
Przed małym lusterkiem stwierdziłam, że wyglądam jak chodzące nieszczęście. I za nic nie potrafię zrozumieć, dlaczego faceci się za mną oglądają. Owszem robili to wcześniej, ale teraz gdy okazało się czyją jestem córką, robią to jeszcze bardziej natarczywie. Każdy liczy na specjalne względy, a ja mogę myślę tylko o trzech rzeczach: dziedzictwie ojca, Jonathanie i przyjaciołach.... No może o czterech rzeczach......jeśli liczyć moją sympatię wobec Nathaniela. Co oni sobie w ogóle myślą? Jestem bardziej ponętna z powodu bycia córką pierworodnego Archanioła? Co za irracjonalizm. Poza tym oni wszyscy lecą na mnie tylko z powodu wyglądu ciała. A przecież to tylko powłoka, która z czasem będzie marnieć. Ciało to nie wszystko, ja mam też emocje, charakter, odczucia i duszę...., które widzą tylko nieliczni. Życie to męka.

Zabrałam ubrania i jak co dzień udałam się odprawić poranne rytuały w łaźni. Dziś założyłam białą sukienkę do kolan zapinaną na chromowane guziki od przodu. Poprawiłam dekolt w serek i krótkie rękawy. Cieszyłam się, że po szramach nie zostały nawet blizny, dlatego dziś po raz pierwszy założyłam coś odpowiedniego do późnowiosennej pogody. Poprawiłam biżuterię i wyszłam odprowadzana przez wywalone jęzory rówieśników. Gdy weszłam do jadalni, niemal natychmiast zauważyłam moich przyjaciół, siedzących prawie przy wejściu.

- Cześć.

- Hejka, Vivi... - powiedziała Vanessa znad miski owsianki

- WOW. Vivi, ale pięknie wyglądasz.

- Dzięki Alex, ale obejdzie się bez komplementów.

Spojrzałam ponad stolikiem na Nathaniela i uśmiechnęłam się do niego.

- Cześć.

Powiedziałam, po czym nałożyłam sobie płatków kukurydzianych do miseczki. Sięgając dzbanek z mlekiem przypadkiem musnęłam dłonią rękę Nathaniela, który nalewał sobie soku. Nasze spojrzenia się spotkały, a Nathaniel uśmiechnął się tak delikatnie, że tylko ja zdołałam ten uśmiech uchwycić.

- Świetnie sobie poradziłaś Vivi na treningach z Alexiosem. Teraz ja się za Ciebie wezmę... Ale w przeciwieństwie do mojego kochanego braciszka, ja będę uczyła Cię myśleć. On zajmuje się tylko masą mięśniową i wytrzymałością, a ja nauczę Cię taktyki i racjonalnego myślenia.

- Uff. Nareszcie będę mogła odpocząć...

- Takie zabawy są dobre dla młodych, niewyżytych facetów...

- Przepraszam bardzo. Kto tu z nas czterech jest najbardziej niewyżyty? - ofuknął się Alex

- Sugerujesz coś?

- Nie... Skądże znowu. Ja miałbym coś takiego sugerować? To był on..... - wskazał na Nathaniela, który oderwał wzrok zza okna i powrócił do nas

- Co ja?

- Nic, nic...

- Vanessa, o czym on gada?

- Nie wiem, zaczął znowu bredzić od samego rana...

- Alexios zgonił na Ciebie, że podważasz autorytet Vanessy w sprawie, tu cytuję : niewyżycia...

- Aha. Dzięki, Viviane. Alex...

Dziedzictwo ArchaniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz