Rozdział XXIII

9 3 1
                                    

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nathaniel
~~~~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie potrafię do tej pory uwierzyć w to, że Bogini Hellis nękała Viviane. Okazuje się, że ona jest dużo silniejsza niż to z początku zakładałem. Ja nie potrafiłbym się tak długo opierać sabotażom tak potężnej istoty, ale ona...

Gdy zasypiam wciąż przed oczami mam wszystkie wizje jej śmierci, a już nawet nie wspomnę o tym, że Hellis wykorzystywała jej uczucia względem mnie i Jonathana przeciwko niej. Nie potrafię sobie wybaczyć tych wszystkich kłótni i podkontekstowych dogryzek w jej kierunku. Byłem taki egoistyczny, a ona w tym czasie musiała mierzyć się z czymś takim... Niewyobrażalne.

W końcu odważyłem się wstać. Zabrałem Zakonny Strój i wyszedłem do łaźni. Przywróciłem się do porządku i ruszyłem w kierunku gabinetu Mistrza. Zapukałem dwukrotnie i wszedłem do środka. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że Nicholas rozmawia z Garrusem i Tobiasem Darkstar'em. Ten koleś jest ode mnie ledwie rok starszy, a mam przy nim tak niewyobrażalne kompleksy, że to aż zaczyna być chore. Widziałem jak patrzy na Viviane, a wczoraj ona sama przyznała, że jej się podoba... Gdy usłyszałem, że facet proponuje jej posadę u swojego boku wśród Tropicieli, bałem się, że ona tę propozycję przyjmie. Ale ona taka nie jest...

- Nathanielu, idź czym prędzej zawiadomić Viviane. - rzekł na wstępie Nicholas

- Co się stało, Mistrzu?

- Idź po Viviane, Tropiciele odnaleźli Valentine'a!

Jak poparzony wyszedłem z gabinetu i prędko ruszyłem w kierunku pokoju Viviane. Dzięki Ci Lumosie, dostalibyśmy tutaj do głowy nie mogąc nic poradzić.
Skręcając w korytarzu wpadłem na Alexiosa. Facet widząc smutek dwóch z najistotniejszych kobiet w jego życiu strasznie wymizerniał. Porwania dały się we znaki podkrążonymi oczami i ciągłym zmęczeniem. W sumie jak u każdego z nas. Podałem mu rękę.

- Cześć.

- Cześć. Wiedziałeś może Viviane?

- Nie. Pewnie jeszcze śpi. To co się jej przytrafia jest doprawdy niewyobrażalne. Mam wieści, Nathan.

- Ja też, ale dawaj.

- Pozostali z naszych znajomych zjawili się nad ranem w Bazylice. Skończyli zadania i zostali zwolnieni na jakiś czas w celu pomocy w poszukiwaniach. A zwłaszcza aby pocieszyć Viviane i Vanessę...

- Znajdź ich i przekaż, że Tropiciele odnaleźli Valentine'a.

- Naprawdę?! Na Archaniołów, dzięki Ci Lumosie!

- Idę powiedzieć Vanessie i Viviane.

- Vanessa nie spała w nocy i jest teraz w łaźni. Jak tylko się z nią spotkam to jej to przekażę.

- Dzięki.

Skręciłem do sektora żeńskiego, mijając kilka wygłaskanych i wymuskanych dziewcząt w kusych kieckach. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem trzykrotnie. Nie słysząc pozwolenia na wejście otworzyłem powoli drzwi i zajrzałem do środka. Łóżko było idealnie zaścielone, rzeczy na biurku poukładane, ale nigdzie nie było śladu po Viviane. Zamknąłem drzwi pokoju i pobiegłem do łaźni. Przy fontannie spotkałem Vanessę rozmawiającą z Dianą. Podszedłem do nich i zapytałem:

- Cześć. Widziałyście może Viviane?

- Hejka. Nie. Tu jej nie ma.

- Może będzie w ogrodach. - odrzekła Vanessa

Dziedzictwo ArchaniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz