Rozdział XV

14 3 0
                                    

To była chyba najszybsza toaleta w moim życiu. Zaledwie po kilku minutach byłam już gotowa i szłam z Alexiosem na miejsce spotkania. Założyłam na siebie białą jeansową sukienkę do kolan z krótkim rękawem. A do tego botki na obcasie w tym samym kolorze. Miałam jeszcze nieco wilgotne włosy gdy przekroczyłam wrota sali z portalem. Ciepłe promienie wschodzącego słońca wpadały do pomieszczenia przez strzeliste okna. Portal nie był już aktywny, jednak przed nim stał Garrus, który rozmawiał z Vanessą. Nieco dalej stał Nathaniel, który rozmawiał z kimś odwróconym do mnie i Alexiosa tyłem. Kiedy stanęliśmy w progu Nathaniel spojrzał na nas przelotnie i poraz kolejny, ale już przesunął głowę nieco w bok. Jego rozmówca to zauważył i odwrócił się.
Moje serce przyspieszyło tętna. Staliśmy wpatrzeni w siebie przez trzy sekundy, po których zerwałam się z miejsca i pobiegłam prosto w objęcia mojego brata. Valentine chwycił mnie za boki i uniósł wysoko ku górze, obracając w koło przez kilkanaście sekund. Śmialiśmy się głośno, a po chwili gdy postawił mnie na ziemi objęłam go z całej swojej siły.

Nie potrafię uwierzyć, że przez tak krótki okres czasu, mój brat tak mocno zmężniał. Rzeźba jego mięśni stanowczo się zwiększyła. Twarz stała się bardziej wysmukła, podkreślająca kości policzkowe. Miał maleńkie igiełki blond zarostu na brodzie, które miały w sobie jakiś urok nadający mu atrakcyjności. Na pewno ugania się za nim wiele dziewczyn...

Vanessa w tym czasie podeszła do Alexiosa, a Nathaniel stał u boku przeora. Jak na razie od naszego przyjścia nie padło głośno ani jedno słowo, co postanowił zmienić pan Crest.

- Jak miło widzieć tak słodkie powitanie... Viviane i Valentinie, macie dla siebie najbliższe dwanaście godzin do dyspozycji. Aha. I prosiłbym abyście z łaski swojej pojawili się chociaż na posiłkach. Nie mogę pozwolić na to abyście się zagłodzili...

- Dziękuję Panu....

- Nie masz za co moja droga. A co do Was.... Nie macie żadnej taryfy ulgowej. Dalej, do roboty moi drodzy....

Vanessa i Alexios wyszli jako pierwsi, a zaraz po nich Garrus i Nathaniel. Chłopak przepuścił przeora i skrzyżował ze mną swoje spojrzenie. Na ułamek sekundy dostrzegłam iskierki uśmiechu w jego oczach, ale nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zniknął za drzwiami, zostawiając mnie i mojego brata samych. Odwróciłam się do niego i skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Możesz z łaski swojej powiedzieć mi dlaczego nie raczyłeś się ze mną przez cały ten czas skontaktować?

- Miałem wiele na głowie, Vivianuś...

- Kto jest Twoim rodzicem?

- Moim ojcem jest Merazjel... Archanioł patronujący miłosierdziu, litości i woli walki.

Podwinął rękaw i pokazał mi symbol Yin- Yang. Ja zrobiłam to samo, a Valentine chwycił moją dłoń, a drugą ręką musnął mój symbol.

- Symbol Anch. Nigdy nie widziałem go na własne oczy.... Córka Karazjela.... Nie do pomyślenia, jednak jak najbardziej realne. Ale nadal nie potrafię w to uwierzyć.

- Jakim cudem przez tyle lat nie dowiedziałam się tego, że nie jesteśmy biologicznym rodzeństwem?

- Sam nie wiem... Trafiłem pod opiekę Natalie gdy miałaś ledwie pięć lat. Z biegiem czasu miało to coraz mniejsze znaczenie.

- A co z Twoją matką? Tak po prostu o niej zapomniałeś?

- Była cudowną kobietą. Natalie zajęła się mną jak własnym dzieckiem, za co do dziś jestem jej niezmiernie wdzięczny. Camille, tak miała na imię moja mama, była siostrą Natalie... Zginęła w wypadku samochodowym. Jakiś pijany dupek za kierownicą zepchnął ją z drogi na drzewa...

Dziedzictwo ArchaniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz