4. Zderzenie światów

128 9 0
                                    

Minho

Jak to możliwe, że po roku mieszkanie w Hiszpanii zostałem nie dość, że aresztowany to jeszcze podejrzany o zabójstwo mojej siostry? Nie mam baldego pojęcia, trzeba być mną by takie akcje odwalić. Przez ten rok żyło mi się cudownie, na prawdę. Chodziłem na imprezy, ćpałem, paliłem zioło, piłem, ruchałem, napierdalałem się z typami. No po prostu życie jak z bajki, nic dodać nic ująć. Najlepsze, że ani razu w przeciągu tego roku mnie nie złapali i nie wsadzili za kratki. Czasem tęskniłem za tym, ale miałem tyle dziewczyn do zasychania I klubów do zwiedzenia, że miałem pełny grafik i nie paliło mi się do wrócenia za kratki. Ale nic nie trwa wiecznie co nie? Dlatego od czterech dni siedzę za kratami i czekam na konsultacje z adwokatem. Mimo moich zapewnień i krzyków, że to nie ja zabiłem tą małą szmatę, chodź jej się należało, to i tak mieli to w dupie. Jedyne co mi umilało czas w więzieniu to był Kim Woojin. To mój strażnik. O dziwo złapaliśmy dobry kontakt, chodź nie powinniśmy. On tak samo jak ja wyjechał z Korei południowej by zmienić swoje życie. Cóż mimo, że go nawet lubię to mnie nadal niemiłosiernie wkurwia.

- Minho, wysiadaj z auta jesteśmy już przy kancelarii - powiedział Woo otwierając mi tylnie drzwi.

Tak, jako iż jestem oskarżony o zabójstwo to mimo to przysługuje mi adwokat. Chodź go nie chce. On mi i tak nie uwierzy, że to nie ja zabiłem Soo, więc po co ta cała szopka? Nie wiem kurwa! I tak tyle szczęścia, że pozwolili mi odbyć rozprawę tutaj, ale jeśli wyznacza mi karę to wysyłają mnie do Korei. A w moim pięknym kraju jest kara śmierci... Nie widzi mi się tak szybkie spotkanie z moja babcią.

- Nigdzie nie idę - odparłem patrząc na przednią szybę radiowozu nie zwracając uwagi na policjanta.

- No proszę cię, już to przerabialiśmy - westchnął i przewrócił oczami. - Zgodziłeś się.

- Tak, ale zmieniłem zdanie, nie mam zamiaru patrzeć na jakiegoś pomarszczonego kutasa.

- Ale ty masz z nim rozmawiać, a nie z nim kopulować - odparł masując skronie. - pozatym to kobieta

- O kurwa! Jeszcze lepiej wiszące cipsko, śmierdzące, sorry ale ja jej minety robić nie będę

- Ty masz z nią porozmawiać kurwa!

- A skąd ty wiesz czy ona tylko nie marzy by wyruchać takiego mężczyznę jak ja? Myślisz, że jej mąż, o ile go ma, ja rucha? Nie! Więc pewnie czeka tylko na to by mnie złapać w swoje kleszcze złowieszcze i mnie wyruchać - powiedziałem delikatnie przerażony ta wizja, ale mimo wszystko brnąłem w to dalej - Jeszcze mnie jakaś grzybica zarazi czy pleśń na mnie z pizdy przeniesie, ochyda!

- Nie wytrzymam z tobą dziecko - powiedział zdenerwowany mężczyzna sięgając do moich skutych rąk, ciągnąć za nie wyciągnął mnie z samochodu zatrzasnął drzwi i pchnął mnie lekko w stronę drzwi wejściowych oszklonego budynku.

Przy wejściu czekali na nas dziennikarze żądający masę bezsensownych pytań. To była duża sensacja. Mało kto nie wiedział o mnie i całym tym sztormie, który rozpętałem nie wiedząc nawet o tym.

Kiedy weszliśmy do środka w pomieszczeniu również roiło się od fotografów, reporterów i dziennikarzy. Woojin starał się odepchnąć jedna ręką ludzi, a druga trzymał na moich plecach i pchał mnie lekko w stronę gabinetu mojego adwokata, a gdy przeszliśmy duże szklane drzwi nastała cisza. Tych debili tu nie było na szczęście. Ale została jeszcze jedna sprawa do załatwienia....

Staliśmy z Woo przed drzwiami z białego drewna z przyczepiona złota tabliczka. Było na niej wygrawerowane imię i nazwisko osoby, która zajmuje to pomieszczenie.

- Powtórzę jeszcze raz, nigdzie nie idę - odparłem niezłomny wciąż patrząc na złotą tabliczkę

- Proszę cię, to najlepszy adwokat na serio - powiedział zrezygnowany policjant

- Na serio to się leży w grobie. Nie idę do żadnej starej pizdy! Chyba cię pojebało gościu! - wykrzyczałem skupiając się na nim.

- Uważaj na słowa - pogroził mi palcem mając przy tym zabójczy wyraz twarzy - Pozatym nie możesz się sam bronić w sądzie!

- Gówno prawda! Sam się będę bronił

- Kurwa straciłem cierpliwość! - mężczyzna podniósł głos otwierając w tym samym czasie drzwi i wpychając mnie do gabinetu przez co prawie spotkałem się z podłogą.

Spojrzałem wrogo na tego debila i poszedłem do biurka gdzie po obu jego stronach były fotele. Jeden obrotowy i drugi zwykły biały. Usiadłem na białym fotelu i dopiero wtedy ujrzałem mojego adwokata. Siedziała na przeciwko mnie patrząc na mnie znudzonym wzrokiem. Była młoda. Długie kręcące się brązowe włosy, lekka opalenizna, piwne oczy, słodkie piegi i pełne usta. Ideał.... Seksowna, młoda, piękna, czego chcieć więcej?

Rozsiadłem się bardziej na fotelu i delikatnie uniosłem konciki warg ku górze, ale na niej nie zrobiło to wielkiego wrażenia.

- No no... - przeskanowałem ją wzrokiem podgryzając delikatnie dolną wargę - Jeszcze prawniczki nie było mi okazji ruchać. - powiedziałem bez cienia wstydu z pełną pewnością siebie, ale jej to nie ruszyło, nawet nie zraziło na niej żadnego wrażenia, jej mina pozostawała bez wyrazu emocji.

- Jestem adwokatem, a nie prawnikiem mały kutasie z wybujałym ego - odparła patrząc się na mnie swoimi oczami bez emocji. Interesujące...

- I do tego szczeka równie pięknie... - powiedziałem ignorując jej wypowiedź - Masz ochotę na seks?

Prawo zabójcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz