12. Nie wiem co to znaczy kochać

57 2 0
                                    

Layla


Nie zliczę ile razy czułam, jak mój brzuch skręca się przez rosnący strach. Nie zliczę ile razy moje serce biło w takim tempie, jakbym przebiegła maraton. Nie jestem w stanie stwierdzić ile razy miałam chęć uciec i nie oglądać się za siebie. 

- Twój kto?

Jeszcze zanim usłyszałam te dwa słowa znałam tylko jedną definicje strachu. Brzmiała ona mniej więcej tak: "Stan silnego emocjonalnego napięcia, pojawiający się w sytuacjach realnego zagrożenia, naturalną reakcją organizmu jest np. odruch silnego napięcia mięśni, a w konsekwencji ucieczka lub walka." Najwidoczniej Lee Minho postanowił uświadomić mi iż definicja, którą do tej pory znałam, jest bez użyteczna i nie treściwa. Przekazał mi dość dosadnie, że strach to on. Gdzie by nie poszedł, strach podążał za nim, jak cień. Sama postawa, wyraz twarzy, sprawiał, że ludzie w tłumie zwróciliby swoją uwagę tylko na niego. Budził nie pokój, same najgorsze uczucia, ale jednocześnie przyciągał do siebie nie jedną kobietę. Coś w nim sprawiało, że bałaś się go, ale jednocześnie chciałaś podejść bliżej bo cię niezmiernie intrygował. Zbliżałaś się, jak ofiara do ruszających się krzewów mimo tego iż byłaś pewna, że chowa się tam lew. Czeka aż sama podejdziesz, zwabia cię do siebie, woła cię, a kiedy będziesz już na tyle blisko niego, rzuca się na ciebie i rozszarpuje cię na strzępy, a ty jesteś na tyle przerażona, że nie próbujesz się mu wyrwać. Przecież sama wyraziłaś na to zgodę zbliżając się do niego, mogłaś uciec, ale tego nie zrobiłaś. 

A gdybym jednak uciekła, to skąd mogłam wiedzieć, że nie ruszy za mną? Może nie chciał innej ofiary i czekał na ciebie? Może umyślnie za tobą ruszył by wpierw ciebie zniszczyć, a kiedy się poddasz od zadanych przez niego ran ulegniesz i będzie mógł bez pośpiechu pożerać twoje ciało, bez pośpiechu, delektując się twoim smakiem, by następnie odejść, jak gdyby nigdy cię nie skosztował? Tak, to właśnie Minho i może inne dały się nabrać iż za ruszającymi krzakami się nic złego nie kryję, to ja wolę nie podchodzić i uciekać, uciekać najdalej od niego i tego jak zachęca i zniewala ofiary. Ja nigdy nie stanę się ofiarą, nigdy nie będę na jego celowniku.

- Mój partner, masz problemy ze słuchem? - powiedziałam z przekąsem, gdy chwilowy strach minął i odzyskałam trzeźwość umysłu. 

Mężczyzna wykrzywił usta w grymasie i warknął gardłowo z widocznym nie zadowoleniem. Nie spodobała mu się moja odpowiedź. Myślał, że jak wykorzysta swój urok, rozsieje wokół mnie swoją dominacje, ulegnę oczarowana nim. Nigdy- kurwa- w- jego - jebanym - życiu. 

- Moja lwico.... - zaczął lecz mu przerwałam wyraźnie nie zadowolona z mojego przydomka, jaki mi przypisał.

- Nie jestem lwicą, a tym bardziej twoją, dupku. - odparłam z pewnością siebie uświadamiając mu, że nie akceptuję jego mokrych, nie spełnionych marzeń.

- Moja lwico radze ci uważać na słowa, przemyśl je wpierw ze sto razy zanim zdecydujesz się wypowiedzieć je na głos. - mówił nie wzruszony moją wcześniejszą uwagą. Chłop ma tupet.

- Nie jestem jedna z tych, które zdecydowałeś się posmakować i porzucić zdane same na siebie, rozdarte zranione. - patrzyłam na niego, jak na potwora, nie ukrywałam obrzydzenia nim, jak bardzo go nienawidzę. - Nie jestem, jak one i nigdy nie dam ci się zniszczyć. - z moich słów można było czerpać jad, dosadnie mu pokazałam, że nie żywię do niego nic prócz obrzydzenia i nienawiści, a on? Jedynie na mnie patrzył i nic nie mówił, nawet jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.

Ten człowiek wywoływał u mnie tyle sprzecznych sobie emocji, że czasem nie wiedziałam, jak się nazywam. Jednego dnia zachowywał się jak normalny człowiek, którego da się lubić. Drugiego dnia był najgorsza wersja siebie, zachowywał się, jak ostatni dupek, rzucał sprośnymi tekstami, pokazywał co to nie on. Zaś trzeciego dnia był rozbity na miliony kawałków, był zraniony, jakby dusił się żyjąc, przez co moje serce krwawiło na ten widok i momentalnie zapominałam, jakim okropnym jest człowiekiem, tak jak tego pamiętnego dnia, gdy dowiedziałam go w jego celi. Był tak sprzeczną samemu sobie istotą, że czasem nie wiedziałam, który z tych wszystkich jego odbić to prawdziwy Minho. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że czasem mam ochotę zbliżyć się do niego na tyle blisko by zobaczyć, który to jego zagubiona strona, ale nie mogłam. Nie byłam ofiarą.

Prawo zabójcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz