Rozdział 10

97 22 4
                                    

Rozmyślałam tak długo do momentu w którym kieszeń mi zawibrowała.

Noah <3
Adeline proszę wróć

Odczytałam na telefonie.
Nic nie odpisałam.
Nie miałam zamiaru.
Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do pobliskiego parku.
- Dziecko co się stało?- zapytała mnie staruszka.
Przysiadłam się obok niej na ławce, aby kontynuować rozmowę.
- Osoba którą kocham zraniła mnie- nie mogłam uwierzyć, iż przeszło mi to przez usta.
- Udzielę ci rady którą zrozumiałam zbyt późno- otarła moje łzy- Najwięcej bólu przynosi nam osoba która dawała nam najwięcej szczęścia. Nie martw się. Po burzy zawsze wychodzi słońce. A nawet jeśli z tą osobą się nie pogodzisz, nic nie stracisz. Nie ważne że upadasz, ale ważne jest to, że się podnosisz.
- Dziękuję pani bardzo- uśmiechnęłam się smutno powoli wstając- życzę wesołych świąt.
- Dziękuję i nawzajem!- odpowiedziała staruszka- Obyś się pogodziła.

Wyciągnęłam telefon z zamiarem włączenia mojej ulubionej muzyki.

Nieznany
Przepraszam Adele, błagam wróć

Przeczytałam, a z zaskoczenia zakryłam usta lodowatą dłonią.
To był Connor.
To musiał być Connor.
Ponieważ tylko on mnie nazywał Adele.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, wyciągając z kieszeni słuchawki bezprzewodowe,.
Przeglądałam cały folder z ulubionymi piosenkami, po dłuższym namyśle zdecydowałam się na Insmail - Closed Doors nucąc cicho.

Yes I look happy, happy all the time, but you don't see me, see me when I cry, cause I'm a master, master of pretending, lately never ending.

Po moim policzku spłynęła jedna, jedyna łza wzruszenia dobrze że panią spotkałam pomyślałam z nadzieją, iż staruszka usłyszy to.

Starłam łezkę wierzchem zimnej dłoni i leciutko się uśmiechnęłam.
Przyspieszyłam trochę kroku.

Noah pewnie tam morduje z wściekłości Connora za to, że tak się odezwał.
Proszę, proszę niech mu nic nie robi pomyślałam.
Tego właśnie było mi trzeba, porządnej krytyki, a nie głaskania po główce i mówienia miłych słówek, jak robił to Noah.
Wiadomo, kochałam go za wszystko co dla mnie zrobił, ale Connor był inny.
Nienawidził mnie jak ja nienawidziłam jego, jednak w chwili zagrożenia myślę że nawet by zasłonił mnie swoim ciałem.

Nie znam tego uczucia, prawdziwej miłości nigdy nie doświadczyłam.
Matka zawsze oddawała mnie w ręce niań, a spędzała ze mną czas gdy czegoś chciała.

Ojca za bardzo nie pamiętam, znikał na całe dnie i wracał późnym wieczorem.
Nienawidziłam go z powodu matki.
Ona zawsze mi wmawiała, żebym go nienawidziła.

Zatrzymałam się.
Skoro nie interesował ją los ojca to jak dowiedziała się o jego śmierci?
- Przepraszam, jaka to ulica? - zapytałam przypadkowego przechodnia.
- Przytulna- odpowiedział nieznajomy głębokim głosem.
- Dziękuję, wesołych świąt!- powiedziałam na odchodne.
Jeśli faktycznie jestem na Przytulnej to niedaleko powinien być sklep z różnymi prezentami na święta. Miałam tylko nadzieję, iż nie jest już zamknięty.

Przyspieszyłam trochę kroku, zmierzając do sklepu.
- Dzień dobry- powiedziałam wchodząc- czy mogłabym zakupić coś na święta dla przyjaciół?
- Dzień dobry- odpowiedziała ekspedientka- oczywiście, miałam już zamykać ale pomogę ci coś znaleźć. Jaki charakter mają twoi przyjaciele?
Zastanowiłam się chwilę. Z Noahem to szybko pójdzie, znałam go od dziecka, za to Connor?
Co mogłabym mu dać?
- Jeden z nich jest, miły opiekuńczy oraz uroczy, znam go od dawna - wymieniałam- drugi zaś.. jest zamknięty w sobie, myślę, że dużo przeszedł.
- Dobrze, a więc- zamyśliła się na moment- dla tego pierwszego, co powiesz na album ze zdjęciami? Dla drugiego z twoich przyjaciół podarowałabym ramkę. Najprostszy prezent, a wierz mi potrafi sprawić tyle radości.
- Dziękuję bardzo wezmę je, ile płacę?- zapytałam wyjmując telefon.
- Nic nie płacisz słonko- uśmiechnęła się kobieta- życzę wesołych świąt.
- Dziękuję- odpowiedziałam zabierając prezenty- nawzajem!

AdelineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz