Rozdział 14

82 11 3
                                    

Connor

Spojrzałem w kierunku dziewczyny, a następnie bez zastanowienia podbiegłem do niej, oplatając ją ramionami.

Przywiązałem się do Adeline.
W pewien sposób, ponieważ nadal jej nie lubiłem.
- Schowaj się za mną- szepnąłem do Adeline, odsuwając ją za siebie.

Kierowały się do nas cztery wysokie postacie w garniturach.
- Cholera, Walker postradałeś zmysły?!- wybiegł za mną wściekły Noah.
- O kurwa przepraszam, nie wiedziałem, że jest tu Adeline- zakrył usta dłonią Levi.
- Panna Adeline- zaznaczył Noah- teraz musimy się nauczyć mówić poprawnie. Wszyscy.
- Jaka panna Adeline?- wtrąciła się zdezorientowana dziewczyna.- Chcę się dowiedzieć prawdy od tego całego Rodchera, a potem wracam do normalnego życia. I co to była za akcja ze strzelaniem?! W głowach wam się poprzewracało.
- No chyba tobie- prychnąłem zakładając ręce na piersiach.
- Connor- upomniał mnie szorstko Noah.
- Koniec tego harmidru- powiedziała lodowato Adeline, spoglądając na każdego z nas po kolei. Tak, ona jest stworzona do rządzenia- wyjaśnijcie mi wszystko.
- Nie- odpowiedziałem stanowczo- Nic nie wyjaśnicie bez mojej zgody.

Wszyscy momentalnie zamilkli, a ja zwróciłem uwagę na dwóch nowicjuszy stojących z tyłu. Naturalnie, mieli garnitury.
Levi, jednak stał na przodzie wraz z Denisem.
Denisa nie lubiłem od początku. Starałem się go omijać szerokim łukiem, ale jak już się spotkaliśmy, zwykle kończyło się to kłótnią.
- Dobra, więc jedziemy do szefa- mruknął Denis.
- No chyba nie- oburzyła się Adeline, próbując mnie uderzyć nogą w kostkę- kim ty w ogóle jesteś, że wszystkim rozkazujesz?

Milczałem.

Nie chcesz wiedzieć.

Prawą ręką szefa, miałem zająć jego miejsce w przypadku śmierci.

- Jedziemy- powiedziałem łapiąc Adeline za nadgarstek i kierując w stronę motoru.- Chłopaki, jedziemy do hotelu Lay. Spotkamy się na miejscu.

Rozeszli się do swoich pojazdów i już po kilku minutach zostaliśmy sami z Adeline na podjeździe.
- No, co się tak gapisz? Chodź- zapytałem Adeline.
- Dziwię się- zaczęła odwracając wzrok w kierunku motoru.- Jakim cudem oni ciebie, ot tak posłuchali i dlaczego mają się zwracać panna Adeline.
- Ode mnie się tego nie dowiesz, może jeśli szef będzie tak łaskawy, to ci powie.

Po powiedzeniu tych słów, puściłem nadgarstek Adeline i zabrałem z jej ręki biały kask, powoli go zakładając.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie łagodnie, założyła swój czarny kask, a następnie wskoczyła na motor.
- Ty zawsze tak wskakujesz?- dosiadłem się za Adeline, łapiąc ją w talii.
- Masz jakiś lepszy sposób?- warknęła dziewczyna nie zaszczycając mnie choćby jednym spojrzeniem.

Miała rację, z jej metru pięćdziesięciu trudno było znaleźć jakiś inny sposób niż wskakiwanie.
Dziewczyna odpaliła silnik, złożyła lewą nogą stopkę i docisnęła tak gazu, aż przytrzymałem się do niej bardziej.

Jak tak dalej będzie, złamiemy wszystkie przepisy jakie zostały wymyślone.

Poczułem się...wolny.
Od kilku lat w których pozbawiałem różnych ludzi życia, zaznałem wolność.
Adeline pędziła około sto dwadzieścia kilometrów na godzinę za niebieskim Mercedesem Noaha, nie zatrzymując się nawet na światłach.
Policja nam nie groziła, tą dziewczynę znali wszyscy, była inteligentna i miła, ale ona jeszcze nie wie do czego została stworzona.

Jej matka, groźna kobieta o wysokim statusie społeczeństwa, wraz z jej ojcem, o którym nic mi nie wiadomo, spłodzili zabójce we wcieleniu słodkiej dziewczynki. Adeline rzadko o nim mówiła, z czego wnioskuję, że nie miał dla niej czasu.

Mam tylko nadzieję, iż będę mógł ją szkolić.
Noah się do tego nie nadaje, on będzie ją głaskał po główce i mówił że wszystko robi dobrze.
Adeline potrzebuje kogoś, kto doleje benzyny do tlącego się w niej ognia nienawiści, złości oraz zazdrości.

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie cichnący dźwięk silnika. Dojechaliśmy.
- Możesz mnie już puścić- zarechotała dziewczyna.
- Oh tak, sorki- powiedziałem pospiesznie zdejmując ręce z talii dziewczyny.

Szybko zsiadłem z motoru podając Adeline dłoń.
- O jeju, jaki z ciebie dżentelmen- mruknęła dziewczyna zeskakując, a po chwili ciszej dodając- proszę, bądź normalny Connor.
- Chciałem być miły- wzruszyłem ramionami zabierając rękę.

Staliśmy przed ogromnym budynkiem, nazywanym pod pseudonimem hotelem Lay.
Tutaj zwykle wszyscy się spotykali, aby omówić najważniejsze rzeczy.
Szef nie przyjeżdżał do wynajmowanego domku na obrzeżach miasta.

Jak coś chciał przekazywał wszystko przez swoich ludzi albo telefonicznie.

Noah wysiadł z samochodu i do nas podszedł.
-Wiesz, teraz będą panować inne zasady, szef ci wszystko wyjaśni, ale podstawą jest nie mówienie osobom spoza firmy o jej istnieniu oraz o jej członkach- Oznajmił Adeline, Noah.

Pokierowałem swój znudzony wzrok na Denisa i Leviego, nie kryjąc się z tym w choćby najmniejszy sposób.
Wysiadali z jednego czarnego auta marki lamborghini, Walker od strony kierowcy natomiast Denis od strony pasażera.
- Ej, Connor!- potrząsnął mną Noah- Czwarty raz do ciebie mówię i nic nie dociera. Chciałem powiedzieć, że najlepiej będzie jeśli ty wejdziesz pierwszy razem z Adeline, a cała reszta za wami.
- Oj, sorki zamyśliłem się- powiedziałem nerwowo, biorąc Adeline za rękę.

Weszliśmy do eleganckiego budynku, nie uszło mojej uwadze, iż dziewczyna rozdziawiła usta z wielkim zdziwieniem.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

To jeszcze dziecko, nie poradzi sobie tu.

Przyspieszyłem trochę kroku, na widok znajomej mi postaci.
- Puść ją- powiedział szef władczym tonem. Natychmiastowo wykonałem polecenie.

Rozejrzałem się lekko zdezorientowany po sali w której był ogromny stół, a otoczony został około dziesięcioma krzesłami.
- Usiądźcie- westchnął szef.

Wszyscy posłusznie usiedli, ja na prawo od szefa, Adeline po jego lewej, Noah z lewej dziewczyny, potem Walker, Denis oraz dwóch nowicjuszy.
- Zwołałem was przez pewne wydarzenia- tu popatrzył na mnie lodowatym wzrokiem, po czym przeniósł go na Adeline, a jego spojrzenie złagodniało- widzę, że jest nas mało. Levi Walker i Denis Houston- ochroniarze Adeline, Noah Davies- przyjaciel i opiekun Adeline, oraz Connor Lee, moja dotychczas prawa ręka, kontrolująca wasze funkcje. Mamy oczywiście dwóch nowicjuszy w najbliższym czasie dostaniecie jakieś zadanie.
- Przepraszam bardzo- wtrąciła nieśmiało Adeline- ale czy wy wszyscy mnie pilnujecie?
- Jak najbardziej- przytaknął zadowolony z siebie szef.
- To ty do mnie pisałeś!- wytknęła mu dziewczyna- cały czas mnie obserwowałeś, pisałeś listy i przesyłałeś pieniądze! Czemu akurat ja? Nie mogłeś wybrać sobie innej nastolatki?!
- Nie nie mogłem.- odwarknął mężczyzna- To jest zaszczyt, że akurat ciebie wybrałem.
- To jest zaszczyt?!- wstała gwałtownie dziewczyna- Strzelają do mnie, wytykają mi wszystko, moja własna matka chciała mnie zabić przez waszą głupią firmę!

Nie, nie, nie, nie! Nie mów dalej bo wszyscy będziemy mieli kłopoty!

-Tak, to jest zaszczyt.- odrzekł spokojnie mężczyzna- Od teraz jesteś nowym członkiem mafii.

AdelineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz