Rozdział 11

90 16 11
                                    

Adeline

Powiedział brunet, po czym leciutko się uśmiechnął.
Nikt oprócz Noaha nie nazywa mnie tygrysku skąd wiedział, że mam urodziny w dzień tygrysów?
A może pomyślał sobie O ale fajnie mój przyjaciel ją tak nazywa ja też zacznę ?
- Zajmuję pierwszy łazienkę- powiedział Connor rzucając się w stronę schodów.
- Nie, bo ja!- uśmiechnęłam się zadziornie.

Po chwili gonitwa trwała już w najlepsze.
Pobiegłam na schody kierując się do łazienki na pietrze.
Popatrzyłam mimochodem na Noaha, który ze śmiechem kręcił głową.

Wbiegłam, przeskakując po kilka stopni o mało się nie wywalając.

Byłam około dwa metry od łazienki, a Connor już tam był ze zwycięskim uśmiechem.

Czekał, tylko po to abym na swoich oczach zobaczyła jak wygrywa.
Wszedł wolnym krokiem do łazienki zapewne oczekując na jakiś ruch z mojej strony.
W pewnym momencie, gdy bruneta dzielił jeden metr od toalety spojrzał na mnie swoim drwiącym uśmiechem, a ja w tym czasie rzuciłam się przed siebie wpadając do pomieszczenia.
- Wypad mi stąd- mówił Connor powstrzymując śmiech.
- Ty wyjdź- odpowiedziałam.
- Nie, starsi mają pierwszeństwo- powiedziałam.
- Nie jesteś modelka więc nie musisz być śliczny i pachnący syfie chodzący- rzuciłam ripostę patrząc prosto w czekoladowe oczy Connora.
- Głupia jesteś- powiedział chłopak powstrzymując śmiech.
- Ja wraz z tobą- uśmiechnęłam się- a teraz wypad.
- Mówiłem, ja nigdzie nie wychodzę- założył ręce na piersi opierając się o umywalkę.
- Ale ty jesteś uparty- pokręciłam głową.
- Wow, dobrze że mówisz, bo nie wiedziałem- przewrócił oczami.

- Connor zejdź tu!- krzyknął z dołu Noah, po chwili dodając- Natychmiast!
- Masz szczęście dziecko- wskazał palcem w moją stronę, na co uśmiechnęłam się zawadiacko.
- Nie zapomnij zmienić pieluchy- krzyknął na odchodne.

Uśmiechnęłam się do siebie patrząc w lustro.
Moje odbicie było tragiczne, oczywiście, lepiej wyglądam niż po przyjściu do mojego domu z celem zapakowania prezentów.
Włosy były poczochrane, a ciało przemęczone.
Na dodatek te same ciuchy cały czas na mnie leżały z dnia dzisiejszego.

Zdjęłam powoli ubrania, po czym weszłam pod gorący prysznic.

Moim nowym postanowieniem było zaprzyjaźnić się z Connorem.

Connor

Zszedłem na dół zgodnie z prośbą Noaha, o ile można było to tak nazwać.

- Co tam? - zapytałem- Stęskniłeś się?
- Nie ja- odpowiedział wręczając mi kopertę.

Co roku tak było, w jej urodziny, imieniny czy Boże Narodzenie.
Wszyscy byliśmy zabiegani, ponieważ Adeline miała dostać kopertę, a nikt poza nią nie mógł zobaczyć co tam jest.

Szef z jakiegoś powodu ją faworyzował, nie mógł znaleźć sobie innej małolaty?
Od dwóch lat, inaczej odkąd zaczęła uczęszczać do liceum, miałem mieć ją na oku.

W ostatnim dniu szkoły, kiedy zdarzyła się bójka którą Adeline widziała, nie chodziło o reputacje czy głupie plotki, tylko o to, iż ten chłopak po szkole chciał ją zabić.
Ona mu pomogła odwracając moją uwagę.
Zawsze dostarczaliśmy kopertę do pokoju na biurko, ale dzisiaj jej tam nie było i nie będzie.

- A, bym zapomniał- szepnął Noah wyrywając mnie z zamyślenia- szef prosił żeby w tym roku dostała od nas..

Przerwał, kierując wzrok ku Adeline schodzącą ze schodów.
- Co tam tak ćwierkacie? - zapytała, powoli zmierzając w naszą stronę.
- Nic ciekawego- odparł nerwowo Noah.
- Kłamanie ci nie idzie- zaśmiałem się cicho. - Co zamierzasz dziś robić Adeline?
- Może położę się spać- ziewnęła.
- Wzięłaś jakieś ciuchy na jutro?- wtrącił Noah.
- Mam je w pokoju- rzekła, wchodząc po schodach- Dobranoc.
- Dobrej nocy, Adele- uśmiechnąłem się.

Dziewczyna poszła na górę, ale my cały czas zachowaliśmy czujność do momentu w którym drzwi pokoju się zatrzasnęły.
- Uff, ale mnie wystraszyła- westchnął Noah.
- Nawet nic nie mów- pokręciłem głową wkładając ręce w kieszenie- Idziesz wziąć prysznic?
- Ty miałeś iść, lecz przystanę na tę propozycję- odparł zadowolony.

Brunet wbiegł po schodach przeskakując po dwa stopnie i tyle go widziałem, natomiast ja postanowiłem zrobić sobie kawę, a następnie usiąść na kanapie.

Tak też zrobiłem powracając do swoich myśli.

Dlaczego szef upatrzył sobie akurat ją?
Wiadomo, jej uroda była zadziwiająca, a jednocześnie powalająca.
Blond loki które opadały co dzień na ramiona, mieniące się odcieniami od miodnego, aż po ciemno złocisty. Twarz zdobiły szafirowe oczy, różowawe policzki, brązowe piegi oraz uśmiech który rozgrzewał każde lodowate serce. Na swoje kształty również nie mogla narzekać, krągłe piersi, wąska talia i duże biodra.

Jeśli nie mielibyśmy spiny, mógłbym ją pokochać.

Wszystko co dla niej zrobiłem, nie było z własnej woli, zawsze ktoś mi rozkazywał na przykład Noah zrób to nie bądź dzieciakiem albo szef masz jej pilnować cokolwiek by się działo.

Nienawidziłem Adeline, to wszystko jest tylko pozorem, jak ją prowokuję czy denerwuję.
Zazdroszczę Adele, centrum uwagi u wszystkich mi znanych to stałe miejsce jakie zajmuje, mnie nikt tak nie kochał.

Ona myśli głównie o sobie, ewentualnie o Noahu i do tej pory matce.
Nigdy nie spytała jak się ktoś czuje czy jakie ma zdanie, ona mnie rani, swoją postawą oraz gestami. Cały czas chce pchać do przodu tą relację nie zauważając błędów które popełnia.

Jeśli jest trucizną to jednocześnie i lekiem na moje uczucie.

Upiłem ostatni łyk kawy, która była już lodowata.
Odstawiłem kubek na stolik i ponownie rozłożyłem się na długości całej kanapy.

Patrzyłem się w nicość.
Ja jestem nicością, a ona razem ze mną.

Bedę zimny i bezuczuciowy, dokładnie jak ojciec zachowywał się wobec mnie.
Oparłem się o zagłówek, po czym przymknąłem lekko oczy.

Nawet nie zauważyłem kiedy odpłynąłem.

***

Zbudziła mnie niska blondynka w białej piżamie, niosąca kołdrę i poduszkę.
Otworzyłem oczy, na w połowie przytomny, a następnie odwróciłem się aby spojrzeć na dziewczynę.

Ta natomiast, przykryła moje ciało kołdrą, po czym podniosła lekko głowę wkładając pod nią miękką poduszkę.
- Śpij dobrze, Connor- szepnęła cicho Adeline, całując mój prawy policzek.

Nie zareagowałem, ten czuły choć drobny gest mnie bardzo zadziwił.
Nie mogę nic zrobić, nawet jednej cholernej rzeczy która dawałaby znać, iż się znamy.
Ja już jestem na dnie, opadłem tak nisko, że zabijam, jej taki los nie możne spotkać.

Ponieważ ona jest tylko pionkiem w tej grze zwanej życiem.

AdelineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz