Rozdział 16

64 7 3
                                    

Connor powalił Denisa na ziemię szarpiąc go przy tym.

Miałam na to całkowite przyzwolenie, ponieważ ojciec doskonale wiedział co zamierzam.

Przecież nikomu by się krzywda nie stała.

Nikt nie zareagował na leżących na ziemi dwóch mężczyzn.

- Już?- zaczęłam patrząc z góry na Connora który momentalnie odwrócił się, po czym wstał i zdobył nade mną przewagę przez to, że był wyższy.- Zachowujesz się jak bachor. Nic nie znaczący dzieciak.

Za późno, co się stało to się nie odstanie.

Connor nie okazał żadnej emocji. Nic.

Zupełnie jak jakaś maszyna, bez uczuć, wspomnień czy czegokolwiek innego.

Pustka.

- Skoro skończyłeś się bić, zapraszam- powiedziałam wskazując miejsce na którym wcześniej siedział.

Nie odpowiedział.

Nie odgryzł się.

Zupełnie inna osoba.

Zacisnął tylko szczęki oraz dłonie w pięści ale podszedł do krzesła...i już miał na nim usiąść, lecz kopnęłam je niezgrabnym ruchem nogi, tak, że się przewrócił.

Popatrzył zdziwiony na Rodchera w którego oczach malowało się ogromne rozbawienie, poza tym twarz miał obojętną.

- Dlaczego taka jesteś?- spytał lekko oburzony Connor.

- Ja? Jaka jestem?- mówiłam nie przestając się uśmiechać- uważam, że bije ode mnie ogromny szacunek do wszystkich wokół oraz wesołość. Nie zauważyłeś?

Connor w odpowiedzi mruknął coś pod nosem, podniósł się z ziemi, stając naprzeciwko mnie.

Jego brązowo-czekoladowe oczy pociemniały praktycznie do czarnych, mrużąc powieki tak, że ledwo je dostrzegłam.

- Skoro tak mówisz- odpowiedział brunet zaciskając coraz mocniej pięści- to się nie wtrącam, niech cię uczy Denis Roy, ale jeśli w ten sposób się bawimy ja też chciałbym kogoś wziąć na szkolenie- popatrzył wyczekująco na ojca.

- Oboje zachowujecie się jak dzieci- zaczął, powoli podnosząc się z krzesła- do niczego to nie zaprowadzi. Im szybciej zrozumiecie tym dla was lepiej. A skoro się nie lubicie to przynajmniej nie wszczynajcie kłótni jak i bójek. Tak, możesz Connorze Lee wziąć sobie kogoś pod opiekę, ale stawiam kilka warunków. Ta osoba nie może się dowiedzieć o żadnym z moich ludzi, tajemnicach i sprawach w których działamy. Najważniejsze, nigdy nie może dostać broni do ręki bez przyzwolenia któregokolwiek z nas.

Po skończonej wypowiedzi Connor odwrócił się w moją stronę z zadziornym uśmiechem po czym wyminął mnie i podniósł krzesło które wcześniej kopnęłam.

Wypowiedziałam mu wojnę, której nie da się odwołać.

- Zarządzam koniec spotkania- oznajmił po dłuższej chwili Rodcher- skontaktuje się z każdym z was do tygodnia życzę udanych misji.

Następnie otworzył na oścież drzwi i wyszedł.

- Tutaj masz mój numer- powiedział Denis wciskając mi złożoną karteczkę w rękę- napiszę w razie czego. Trzymaj się Adeline.

Wszyscy zaczęli wychodzić z Royem na czele, ale została jeszcze jedna osoba.

- Słuchaj mnie bardzo uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzał- szepnął złowieszczo Connor Lee patrząc mi głęboko w oczy- Jestem silniejszy od ciebie fizycznie i psychicznie. Wypowiedziałaś mi wojnę która będzie się za nami ciągnąć długimi latami. Wybierz swoją broń, ponieważ mogę w każdej chwili zaatakować. A tą walkę wygram ja.

AdelineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz