Rozdział IV

444 28 2
                                    

Parker

-Ał, kurwa.- syczę, gdy ponownie dotykam kraty piekarnika, tym samym parząc swoją rękę.

Piąty, kurwa, raz.

Postanowiłem upiec ciastka, tak jak kiedyś robiłem to wraz z mamą. Chcę podziękować pani Scott za pomoc i się z nią pożegnać. Z nauczycielami zrobiłem  to już wczoraj.

Wracam do San Francisco.

Załatwiłem już wszystko. Wysłałem papiery na uczelnie, zadzwoniłem do Conana i zapytałem, czy mógłbym zatrzymać się u nich, aż nie znajdę jakiegoś mieszkania. Całe szczęście się zgodził i nie brzmiał jakby krył do mnie jakąś urazę. Jedyne co mi nie pasuje to Camille. Miałem nadzieje, że mieszka już sama, ale zapytałem, i niestety tak nie jest.

Wciąż jestem na nią wściekły i szczerze wątpię, by miało się to zmienić. Zraniła mnie cholernie mocno. Poczułem się zdradzony i oszukany jak mało kto. Ale czy moje uczucia wyparowały? Gdyby tak było prawdopodobnie miałbym już kogoś innego. Nie wiem czy ją wciąż kocham, ale jestem pewien, że nadal jest dla mnie ważna. Bardziej niż powinna. Bardziej niż bym tego chciał.

W końcu udaje mi się wyjąc blachę z piekarnika i położyć ją na desce do krojenia. W czasie, gdy wypiek się studzi, postanawiam znaleźć jakieś ładne pudełko. Mija kilkanaście minut, gdy znajduje różowe kartonowe pudełko. Na spód wkładam trochę papieru, a na nim układam ciastka, zjadając jedno.

Wyszły naprawdę dobre.

Gdy wszystko jest już gotowe, wychodzę z domu. Postanawiam udać się spacerem w stronę ośrodka. Chwilę później znajduje się już pod jego drzwiami. Wchodzę do środka, udając się do gabinetu pani Scott.

-Chase? Nie byliśmy na dziś umówieni.- mówi kobieta ze zmarszczonymi brwiami.

-Nie zajmę pani dużo czasu. Chcę się tylko pożegnać.- odpowiadam.

Na jej twarzy maluje się jeszcze większe zdziwienie. Skanuje mnie uważnym spojrzeniem, a mnie ponownie zalewa gęsia skórka. Jej wzrok będzie śnił mi się po nocach.

-Wracam do San Francisco.- dodaje, gdy orientuje się o czym mogła pomyśleć. -Miała pani racje. Tęsknota mnie niszczy. Nie chcę tego.

Pierwszy raz w jej sprytnych zielonych oczach dostrzegam łzy, choć na jej twarzy maluje się uśmiech.

-Chcę pani bardzo podziękować. Nie mam pojęcia co by teraz ze mną było, ale jestem pewien, że nic dobrego. Będę o pani pamiętać już na zawsze. Zawdzięczam pani bardzo wiele.- uśmiecham się do niej delikatnie.

Kobieta podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramionami. Robię dokładnie to samo.

-Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że mogłam ci pomóc. Jestem z ciebie dumna. Zawsze w ciebie wierzyłam, Chase i nigdy to się nie zmieni. Jesteś jedną z najsilniejszych osób jakie znam.- mówi kobieta.

W końcu się od siebie odsuwamy, a ja wręczam jej pudełko z ciastkami.

-To drobiazg, sam je piekłem. Oparzyłem się ze sto razy, ale było warto.- śmieje się wraz z panią Scott. -Będę się zbierał muszę dopasować resztę rzeczy. Mam wylot jutro o dwunastej. Wrócę akurat na urodziny mojego przyjaciela.

Our Naked Hearts - Odnajdź mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz